Jak można nie kochać swoich dzieci?

8

Rzeczywistość to nie bajka. Świat nie jest idealny. A szkoda, szczególnie jeśli uwzględniamy aspekt rodzinny. Matka natura tak to sobie wymyśliła, by rodzice chronili swoje dzieci. Zarówno pod względem materialnym, jak i psychologicznym. Niestety nie zawsze tak jest. I niekiedy rodzice bywają oschli w stosunku swoich dzieci, a czasami wprost wrodzy. Dlaczego?

Gdy sama stajesz się mamą

To, jak zostaliśmy wychowani odciska piętno na całym naszym życiu. Na szczęście nie determinuje go w pełni, ale albo ułatwia codzienność, albo znacznie utrudnia. Możemy dostać potężny podmuch w żagle albo wyjść z domu rodzinnego z podciętymi skrzydłami. Możemy mieć szerokie perspektywy lub przygniatający nasze barki bagaż, z którym będziemy się już zawsze mierzyć.

Oczywiście można walczyć z demonami z przeszłości, ale to zawsze będzie nierówna walka. Można ją co prawda wygrać, ale i tak pozostanie dojmujące uczucie pustki czy goryczy. Bóle fantomowe po odciętej kończynie. Już jej nie ma, ale jednak nadal boli.

To jak zgniłe od środka rodzinne relacje. Można je ograniczyć, w pełni się od nich uwolnić, ale zawsze pozostanie żal. Zwłaszcza gdy przyjdą na świat Twoje dzieci. Spojrzysz na nie, pokochasz w pełni, bezwarunkowo…i nie będziesz rozumieć. Jak można tego nie czuć?

Gdy sami zostajemy rodzicami, albo zaczynamy rozumieć własnych rodziców, doceniając jeszcze bardziej ich trud, albo z wielką mocą uderza w nas to, w jaki sposób zachowywali się w stosunku do nas. I jak bardzo byli słabi…

Nie lubisz siebie

Problem z toksycznymi zachowywaniami rodziców jest taki, że dziecko nie przestaje akceptować własnych rodziców, przeciwnie obwinia za to, co się dzieje samego siebie. Nie umie odciąć się od źle traktujących go bliskich, zaczyna atakować siebie. To siebie obwinia, rodziców uniewinnia, usprawiedliwia. Przecież to rodzice. Oni kochają swoje dzieci, a jeśli postępują skrajnie nieodpowiedzialnie i niesprawiedliwie, to zapewne nie ich wina. “To ja jestem zła, nie oni. Muszę się bardziej starać”.

Dzieci chcą kochać rodziców. I kochają ich, nawet, gdy oni krzywdzą i nie przynoszą właściwie niczego dobrego. Mimo to dziecko kocha mamę i tatę, ale zaczyna nienawidzić same siebie. To niezwykle destrukcyjny mechanizm.

Musi minąć bardzo dużo czasu, żeby dziecko miało szansę spojrzało na relację z rodzicami z boku i zrozumiało to, co się działo. Niestety to nie kończy jego problemów, nie przynosi upragnionego oczyszczenia. Przeciwnie niesie ogromy ból i rozczarowanie. Nasuwa bardzo niepokojące, niedające spokoju myśli – dlaczego moi rodzice nie potrafią mnie mądrze kochać? W czym jestem gorsza? Na przykład od starszej faworyzowanej siostry czy młodszego brata? Albo od koleżanki z ławki, którą rodzice wspierają i po prostu kochają? Ona nie musi udowadniać, że zasługuje na miłość…

Nie zasługujesz na to, co dobre

Gdy wywodzimy się z trudnych rodzin, często powtarzamy ten sam, znany schemat w dorosłym życiu. Zwłaszcza jeśli nie zrozumiemy tego, co nas ukształtowało. To dlatego z pokolenia na pokolenia odradzają się te same problemy, identyczne mechanizmy działania.

Trudno to zrozumieć zwłaszcza osobom z zewnątrz. Jak to bowiem możliwe, jak ona mogła wpakować się w takie samo bagno, mało doświadczyła od rodziców? Taka głupia jest? O co chodzi?

Niestety. To nie takie proste, jesteśmy zaprogramowani, by powtarzać to, co nam znane. Paradoksalnie gdzieś w środku wierzymy, że potrafimy przełamać zaklęty krąg i napisać w przypadku naszej historii szczęśliwe zakończenie.

To jak ciągła walka…samej z sobą.

Problem w tym, że niestety nie tędy droga. Wszystko może się skończyć dobrze, jeśli zrozumiemy, jak nas wychowano, czego doświadczyliśmy i całym sercem uwierzymy, że jesteśmy ważne i zasługujemy na miłość. W ten sposób wybierzemy drogę ustawicznej pracy nad sobą, z bolesnymi próbami uwolnienia się od mechanizmów, które nas ukształtowały.

Już się na to nie godzę

Można mieć 30, 40, a nawet 50 lat i żyć w aurze przykrych doświadczeń z domu rodzinnego. Mimo dorosłego ciała, czuć się jak dziecko żebrzące o uwagę własnych rodziców. Robić wszystko, by okazać się lepsze, bardziej wartościowe, coś mamie i tacie udowodnić.

Niestety destrukcyjny wpływ rzadko kończy się po wyprowadzce z domu rodzinnego, on najczęściej jest kontynuowany przez nasze błędy i …jad sączony nam prosto w serce.

Gdy słyszymy, że jesteśmy nie takie, niewystarczająco dobre, źle robimy, słabo wyglądamy, ktoś inny jest lepszy, my same głupie.. Zamiast wsparcia, otrzymujemy krytykę, ataki wprost, jawne wrogie posunięcia. Jesteśmy prowokowane, pomawiane, manipulowane….

Przez lata walczymy, próbujemy zrozumieć. Jest to tym trudniejsze, im bardziej udało się nam uwolnić i zbudować własną rodzinę i im jesteśmy szczęśliwsze. Patrzymy na męża, dzieci i zadajemy sobie to samo pytanie – dlaczego w moim domu rodzinnym się nie udało?

To nie tak, że żyjemy w idylli. Wprost przeciwnie. Mierzymy się z problemami dorastających dzieci i chronimy się przed błędami, które gorzko opłakiwaliśmy jako nastolatki. Nie jesteśmy idealne, popełniamy błędy, przepraszamy jednak i staramy się dalej. Nie poprzestajemy w próbach zmieniania się na lepsze, z przeświadczeniem, że doskonałości nigdy nie osiągniemy.

I to boli. Cholernie przytłacza. Bo patrzymy na własnych rodziców, którzy stoją w miejscu. Z przekonaniem, że są idealni i nie muszą się zmieniać. Z zawziętą miną i odtrącających nas, bo jesteśmy nie tacy, jakby chcieli, żebyśmy byli. Ze słowami na ustach – albo będziesz taka, jak my chcemy, albo żegnam. Nie potrzebujemy ciebie. 

Nasze dzieci to widzą i paradoksalnie rozumieją więcej niż my chcemy do siebie dopuścić….nie lubią własnych dziadków. Nie chcą do nich jeździć. Widzą aż za bardzo to, co my chcielibyśmy nie dostrzegać, żeby w końcu było normalnie, dobrze. To niestety pozostałość dziecinnej naiwności, bo…nie mamy mocy zmienienia naszych rodziców. I niby to wiemy, ale miotamy się w sieci rodzinnego uzależnienia i ciągle próbujemy się dopasować. Nasze dzieci odebrały inne lekcje w domu i one widzą rzeczywistość inaczej niż my. Tak jak nasz partner, który…wie, że w domu rodzinnym może być inaczej. Lepiej. Cieplej. Normalnie.

Wyjście z toksycznego środowiska domowego niestety nie załatwia sprawy. Dopiero rozpoczyna długą i wyboistą drogę do wzmocnienia siebie i uwierzenia, że to, co dostajemy od najbliższych ludzi to nie jest mądra miłość. I nie można się na to godzić. Trzeba chronić siebie.

8 KOMENTARZE

  1. Bardzo dobry artykuł. Moja psycholog na psychoterapii bardzo dużo na ten temat mówiła ostatnio. To jest prawda. Takie są mechanizmy. Najważniejsze to odcięcie się od przeszłości. Praca nad sobą i pozbycie się z otoczenia toksycznych typów.

  2. zawsze pozostanie żal. Zwłaszcza gdy przyjdą na świat Twoje dzieci. Spojrzysz na nie, pokochasz w pełni, bezwarunkowo…i nie będziesz rozumieć. Jak można tego nie czuć?jak można podcinać skrzydła własnemu dziecko ? Nie wspierać go ?

  3. 28at temu ,musialam opuscic dom rodzinny,bo / Matka ,nowy maz jej i moja gehenna…/
    Nowe Miasto. Pierwsza praca.obco..nieznajomo..
    Czas leci.zycie jak to zycie roznie w nim bywa trzeba sobie radzić.raz bylo zimno raz chlodno raz glodno…
    Ale zyje..jest ok użyczam mieszkanko malutkie 20 m…
    Należące do mężulka mamulki..czyli juz ich/
    Nagle zadanie .masz je odkupić od nas..
    Za co ? .zwyczajna pensjs/ decyzja wyjazd za granicę.
    Nadzieja na zarobek i kupno mojego niemojego m 20 metrów.
    Wyjazd.
    Szantaz matka buntiwanej mezulkiem.tera, kasa i juz.
    Skad ?
    Wyjechałam.
    Praca jest zaczynam .jest dobrze.
    Pozbawienie mnie mieszkania,zmiana zamków,wyrzucenie mojego życia/ rzeczy itd/ 30 lat zamieszkiwania/ gdzie??? Na smietnik..i dla biednych…
    Ja?…dzis.
    Rozpacz ,choroba,żal ..za co..mamo…
    Choroba ,częściowo niepelnosprawna…Tak ciężko pracowalam by kupic to 20 m….
    Niezdazylam,kat żądał…niemożliwego..
    Dziś.. umiera moje ja bedac zagranicą,nie wiemco dalej jak zyc.wizja ulicy bycia bezdomna..chwila ja juz generalnie jestem bezdomna.
    Na co liczę?
    Chyba tylko na cud i opatrzność,jak mam teraz życ?.
    Moze znajdzie się Ktoś,,,kto podpowie…..??❣
    I tylko w glowie wciąż tlucze sie pytanie ,dlaczego mamo….Nie kochasz? Ok!..
    Ale nikt niedaleko Ci praw by krzywdzić..!.

    • Ja też tego doświadczyłam BRAK MIŁOŚCI OD MATKI MOJĄ CÓRKĘ KOCHAM NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE I ZREZYGNOWAŁAM Z SIEBIE NIESTETY BO MYŚLAŁAM ŻE TO DOBRY WYBÓR

  4. Ja też tego doświadczyłam BRAK MIŁOŚCI OD MATKI MOJĄ CÓRKĘ KOCHAM NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE I ZREZYGNOWAŁAM Z SIEBIE NIESTETY BO MYŚLAŁAM ŻE TO DOBRY WYBÓR

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj