Istnieją dwa podstawowe powody, dlaczego Twoje dziecko Cię nie szanuje. Dwa skrajnie różne. Pierwszy – Ty nigdy nie szanowałaś swojego dziecka. Kochałaś, ale traktowałaś jak swoją własność. Drugi powód – całkiem inny od tego pierwszego – nie szanowałaś siebie i pokazałaś własnym przykładem, jak należy Cię traktować – źle. W obu tych przypadkach Twoje dorastające lub dorosłe dzieci, nie będą Cię szanować. A przynajmniej istnieje duże ryzyko, że tak się stanie. I w obu tych sytuacjach rozwiązanie problemu jest całkiem inne.
Gdy Ty nie szanowałaś swojego dziecka
Dlaczego dziecko nas nie szanuje?
Zazwyczaj dlatego, że my nie szanowaliśmy jego. Traktowaliśmy jak mebel, który przestawiało się z kąta w kąt. Niekoniecznie ze złej woli, ale ze zmęczenia, stresu, własnych ograniczeń. Braku wiedzy, wsparcia. Chciało się dobrze, ale nie wyszło. Popełniło się mnóstwo błędów. Wymagało pełnego posłuszeństwa, a tymczasem należało po prostu włączyć empatię. W stosunku do siebie i do dziecka.
Nie udawać kogoś nieomylnego. Przepraszać. Nie bać się, że w ten sposób stracimy autorytet. Wprost przeciwnie. Pokażemy dziecku, że można się mylić i świat się z tego powodu nie kończy.
Słuchać. Rozumieć, że dziecko nie jest naszą kopią. Ma własne potrzeby, oczekiwania, problemy – odpowiednie do swojego wieku. Nie bagatelizować ich.
Nie narzucać swojej wizji przyszłości. Doradzać, ale pozostawiać wolną rękę. Wspierać, cokolwiek dziecko wybierze. Motywować i angażować się w życie dziecka.
Uważać na słowa, one naprawdę mają moc. Mówić, że się kocha, że dziecko jest ważne, że niczego nie musi udowadniać, że liczą się starania, praca nad sobą, a efekty same przyjdą. Nie zawsze wszystko się uda, nie od razu, czasami nie wyjdzie, ale to nic. Takie jest życie. Najważniejsze to się nie poddawać, być dla siebie wyrozumiałą.
Jeśli rodzic nie szanował dziecka…
Jeśli rodzic nie szanował dziecka, dobra wiadomość jest taka, że najczęściej można w tym temacie wiele naprawić. I to szybko z superefektami.
Relacja nawet po latach może się zmienić. Dziecko, nawet to dorosłe, najczęściej potrafi wiele wybaczyć. Tak bardzo pragnie dobrych relacji z rodzicem, że w wielu przypadkach wystarczy odrobina dobrej woli…
I gdy rodzic przejdzie prawdziwą zmianę, to po prostu to widać. Zacznie szanować dziecko, tak prawdziwie, zaakceptuje je, będzie szanować jego zdanie, to istnieje duża szansa na porozumienie.
Gdy nie szanowałaś siebie
Wiele kobiet przez lata żyje tak, jakby ich dziecko było pępkiem świata. Jakby było najważniejsze. Wynoszą je na ołtarze, sadzają na tron, nakładają koronę i wręczają berło. Chuchają i dmuchają. Dają wszystko, a nawet więcej niż wszystko.
Nic innego nie liczy się tak, jak ono. Mąż jest mniej ważny. Odstawiony zostaje na boczny tor już wtedy, kiedy dziecko się rodzi. I pozostaje na uboczu na lata. Gdy upomina się o swoje, zostaje szybko uciszony.
Odstawieni zostają też znajomi, przyjaciele, na których nie ma się czasu. Bliscy, którzy nie rozumieją tej pełnej fiksacji na „osobistym cudzie świata”. Wszelkie próby przywrócenia koleżanki-mamy do świata żywych spalane są na samym wstępie.
Bo ona ma misję. Ona jest zakochana w byciu mamą. W swoim dziecku. Nie w zdrowy, naturalny sposób, ale zachłannie. Zbyt mocno, tak mocno, że wyczerpuje siebie i ludzi wokół.
Czy jest na to sposób?
Gdy dziecko traktowane bezkrytycznie od najmłodszych lat po wiek nastoletni, dorasta, to wymaga chwalenia i wielbienia. Bezustannie. Chce po prostu tego, do czego zostało przyzwyczajone.
Nienauczone, że mama ma swoje potrzeby, może nadal tego nie zauważać. Oczywiście istnieje szansa, że życie nauczy go szacunku do dorosłych, ale nie zawsze jest to możliwe. Z różnych powodów. Czasami takie rozpieszczone dziecko wyrasta na roszczeniowego dorosłego. Takiego, co mu się należy i który nie przyjmuje odmowy.
Jak sobie radzić z dorosłą córką lub synem, jeśli przez lata traktowało się ich jak jajko? Jak mierzyć się z oczekiwaniami, presją i pretensjami?
Niestety nie obędzie się bez trudnych momentów. Wyznaczanie granic dorosłym ludziom, nieprzyzwyczajonym do tego od dzieciństwa jest szczególnie trudne. Może pojawić się opór, niezrozumienie, bunt, lament i płacz. Typowe są fochy, obrażanie, pokazywanie, że w takim razie „rodzic będzie żałował”. I jedyny sposób, żeby sobie poradzić, to przetrwać. Nie dać się. Zachować spokój i konsekwencję.
Zapewnić, że się dziecko kocha, ale od tego momentu zasady się zmieniały. Starać się zachować spokój. Zrozumieć reakcję dorosłego człowieka, ale nadal dziecka, któremu nie dało się dorosnąć. Ono zostało postawione przed faktem dokonanym, przed czymś, z czym nigdy nie musiało się mierzyć. I w sumie nie ze swojej winy może doświadczać bólu, rozczarowania i opuszczenia. To naprawdę trudny moment.
Rodzic ma prawo oczekiwać zrozumienia, ale dorosłe dziecko może nie mieć w sobie tyle dojrzałości, żeby zrozumieć, co się dzieje. Nienauczone pewnych podstawowych rzeczy może mieć spory problem z całą sytuacją. Stąd tak ważne jest, by rodzic nie przekraczał pewnych granic. I nie wpadł w pułapkę z jednej strony szanowania siebie i oczekiwania szacunku, ale z drugiej nieszanowania dziecka.
Poza tym niekiedy nie obejdzie się bez wsparcia specjalisty – rozmowy z psychologiem czy po prostu życiowo mądrą osobą.
To naprawdę spore wyzwanie. Trzeba wykazać się zrozumieniem, ciepłem, ale też asertywnością, cierpliwością i konsekwencją. Nie obracać się przeciwko dorosłemu dziecku. Zrozumieć, że ono wyrosło w rodzinie, w której panowały inne zasady niż te, które byłyby najlepsze. Trzeba w jednym momencie przerobić lekcje z kilku lat i nie denerwować się konsekwencjami tego, o czym sami decydowaliśmy. Pisząc wprost, weźmy odpowiedzialność za własne błędy, nawet jeśli były to błędy nadopiekuńczości.
Dobra wiadomość jest taka, że jeśli się nam uda, można liczyć na naprawdę dobre, dojrzałe relacje z dorosłym dzieckiem.