My, kobiety mamy dziwną skłonność do zaspokajania potrzeb całego świata. Najpierw dbamy o to, by rodzice byli z nas dumni. Chcemy być grzeczne i posłuszne. Nie sprawiać problemów. Potem pragniemy być idealne dla niego. Żeby mężczyzna wiedział, że nie ma lepszej opcji niż ja. Następnie staramy się dla dzieci. Ma być idealnie i na najwyższym poziomie. To nie wszystko, z czasem usilnie się staramy sprostać wymaganiom starzejących się rodzicom. I o dziwo ogarniamy! Z wszystkim dajemy radę! Do czasu, gdy zaczynamy rozumieć, że to nie ma sensu, bo nie jesteśmy… szczęśliwe. Jesteśmy zbyt zmęczone… Gdy brakuje bowiem nas, wypalamy się od środka. Stajemy się puste. Jak wydmuszki. A z pustego to nawet Salomon nie naleje. Dlatego wszystko zaczyna nas przerastać.
Ciągle skupiamy się na zaspokajaniu potrzeb całego świata. Całkowicie zapominając o sobie.
Nie bez przyczyny stewardesy przekazują prosty komunikat. By w razie zagrożenia, zadbać po pierwsze o siebie. Najpierw założyć sobie maseczkę i dopiero potem ratować bliskie osoby. W tym dzieci. Nie da się bowiem zadbać o nikogo, jeśli same potrzebujemy pomocy. Niby to wiemy, niby to takie oczywiste, a ciągle popełniamy ten sam błąd.
- Sądzimy, że nasze potrzeby mogą poczekać.
- Że zadbamy o siebie, gdy przyjdzie czas. Jednak ten czas nie przychodzi.
- Że są rzeczy ważniejsze niż moje samopoczucie.
- Bo trzeba posprzątać, ugotować, zadbać o dzieci, męża, rodziców, wiadomo jest praca i masa innych rzeczy.
- Jesteśmy zdania, że wszyscy tak żyją i dzisiaj tak trzeba.
I wszystko funkcjonuje do czasu aż…nasz organizm zacznie domagać się uwagi. Od wielu lat ignorowany zmusza chorobą, wypaleniem czy depresją, by przyjrzeć się mu bliżej. Nikt nie może być bowiem wiecznie silny, ciągle czerpiąc z zasobów i do nich nie dokładać. W końcu pojawia się pustka. Przeraźliwe uczucie – już nie mam sił.
Zacznij pytać, czy Tobie to pasuje
Na szczęście wiele z nas mądrzeje wraz z wiekiem.
Gdy osiągamy pewien etap w życiu przestajemy pytać, czy inni nas lubią, zastanawiamy się, czy my chcemy poświęcić danym osobom czas, który jest wartością najważniejszą i najcenniejszą. Zamiast zastanawiać się, czy inni są zadowoleni, zaczynamy pytanie od tego, czy ja jestem. To nie tak, że nie dbamy już o innych. Zyskujemy raczej zdrową perspektywę, w której potrzeby innych są ważne, ale moje własne są kluczowe. I od siebie warto zaczynać.
Dlaczego to takie ważne?
Pytając siebie, co dla Ciebie jest ważne i co Ci odpowiada, dbasz nie tylko o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Sprawiasz, że stajesz się fajna, spełniona i szczęśliwa. I możesz swoim pozytywnym nastawieniem zarażać innych. Stawać się dla nich inspiracją. Jesteś najlepszą wersją siebie.
Mężczyźni lubią zadowolone z siebie kobiety, osoby spełnione i szczęśliwe. Uśmiechnięta, dbająca o siebie mama jest wielkim darem także dla dzieci. Jest fantastycznym wsparciem dla bliskich i przyjaciół. Jest nieocenionym pracownikiem.
Czy kogoś wkurza osoba szczęśliwa? Tak, czasami drażni tych, którym w życiu się nie udało. Jednak czy to argument, by toksyczne zachowania innych podcinały nam skrzydła? Czy warto przejmować się tymi, którzy ciągną nas w dół? Jestem przekonana, że nie warto.
“Nikt nie może być bowiem wiecznie silny, ciągle czerpiąc z zasobów i do nich nie dokładać. W końcu pojawia się pustka. Przeraźliwe uczucie – już nie mam sił”… – te słowa trafiły mi prosto w serce 🙁 …
Dokładnie tak jest, dlatego też latami tkwią w źle wybranym zawodzie zamiast coś zmienić, żeby inni mogli się rozwijać. Cieszę się, kiedy komuś się do czegoś przysłużę, ale sama też chce być szczęśliwa, co nie wszystkim się podoba. No cóż, nie da się wszystkim dogodzić 😉
To jest błąd, który ja niestety popełniłniam bardzo często, ale staram się pracować nad tym, by to zmienić. 😊
Taak, jestem 😍 Najpierw dbałam o to, by być z sobie dumna. Nie było to łatwe. Nie chciałam być grzeczna i posłuszna. Nie lubiłam sprawiać problemów, ale w końcu dałam za wygraną – nie da się pogodzić wszystkiego. Potem pragnęłam być idealna dla siebie – realizowałam swoje zainteresowania, podróżowałam, czytałam, uczyłam się. Żeby znaleźć mężczyznę idealnego, który będzie najlepszą opcją dla mnie. Znalezienie okazało się zbyt trudne. Odpuściłam, wzięłam co było pod ręką. Następnie starałam się dla dzieci. Miało być nieidealnie, niestandardowo i niepowtarzalnie. I tak było i jest. Tymczasem mężczyzna ciągle narzekał, że nie tak, że inni mają lepiej, fajniej, piękniej – próbowałam zaradzić, ale nie potrafiłam być idealna. Urodziłam sześcioro dzieci, skończyłam studia, nauczyłam się kilku zawodów, współfinansowałam utrzymanie, rozwijałam swoje umiejętności i byłam szczęśliwa. Mężczyzna dalej twierdził, że inni mają lepiej, fajniej, piękniej, ponieważ mają normalne żony, a ja chcę być szczęśliwa. Nie byłam normalna, więc postanowiłam się rozwieść. Tymczasem spotkałam mężczyznę idealnego, który dostrzegł we mnie to, co widzę sama. I bardzo się stara sprostać wielu zadaniom. Pomaga być rodzicem dla moich dzieci, dla mnie jest wsparciem. Nagle każda rzecz jest prosta, naturalna i oczywista. I o dziwo razem wszystko ogarniamy! Uzupełniamy się, choć pełnimy równorzędne role. Z wszystkim dajemy radę we dwoje 🙂 I jesteśmy szczęśliwi
Najbardziej przykre jest to, że czujemy się zmęczone, zaorane, wyplute, a świat – przyzwyczajony do naszej wydajności i gotowości do działania – podrzuca nam ciągle nowe atrakcje 🙁
Tak jestem szczęśliwa bo szczęście mieszka w naszej głowie i trzeba przewartościować rzeczy na najważniejsze i na mniej wartościowe
Pęd do zaspokajania potrzeb innych w końcu sprawia, że nie potrafimy określić naszych własnych potrzeb bez brania pod uwagę tego czego wciąż oczekują inni… jakby nas nie było… chyba, że się w końcu obudziły i przestaniemy udowadniać, że ze wszystkim sobie radzimy i wszystkim dogodzimy…
Znam to dokładnie ten błąd często popełniam, staram się za bardzo dla innych i zapominam o własnych potrzebach, które potem dają o sobie znać. Ciężko jednak czasem zmienić samą siebie. Trzeba nad tym pracować.
Wszystko to prawda. Poświęciłam się rodzinie, dzieciom. Dwa razy dziennie spacer, pięć posìłķow- gotowanych w domu.Potem zajęcia dodatkowe: tańce, języki, gra na instrumencie. I jeszcze obowiązki żony….Czasem wybudzana w.nocy bo mąż ma ochotę na sex.A ja nie wiem, czy na cokolwiek jeszcze miałam ochotę. Zrezygnowałam z pracy zawodowej bo dzieci miały mieć dobrze.- nie przedszkola i stres.Byłam w tym sama , bez pomocy babci, cioci… Pomiędzy córką a synem jest 14 miesięcy różnicy wieku. Pamiętam z tego okresu ogromne zmęczenie.Dzis…dzieci odeszły – została najmłodsza córka (trzecia).Nie jestem z siebie dumna ani jako matka, ani żona, ani kobieta….Czuję że zmarnowałam bezpowrotnie życie. Mam myśli samobójcze coraz częściej i pragnienie: aby jutra nie było. Rodzina jest ważna. Dzieci są ważne.Ale każde z nas, z osobna jest bardzo ważne.i musi być ważne DLA SIEBIE.Chyba najbardziej cenie siebie w roli teściowej, bo nigdy się nie wtrącam i zawsze więcej wymagam od swoich dzieci niż ich współmałżonków. Trzeba też kochać siebie i najpierw pomyśleć o sobie, bo zostaje się bez koleżanek, znajomych…I odmowa bycia z wnuczką, przyjęta jest z ogromnym żalem, chociaż wnuczka mieszka 400km ode mnie(przecież na weekend mogłabyś wracać do domu)! Im się jest bardziej dla kogoś, tym jest to mniej doceniane.