Czy każda kobieta odczuwa instynkt macierzyński? Czy może on przyjść po porodzie, a wcześniej nie dawać o sobie znać? Innymi słowy, czy wpadka może być błogosławieństwem? A jeśli nawet tak jest, to czy mamy prawo to sprawdzać na sobie? Bo co jeśli instynkt nigdy nie przyjdzie, a macierzyństwo będzie wiązało się z uczuciem straty?
Ryzykowna “gra”
Wpadki się nie planuje. Ona po prostu się zdarza. I zawsze jest źródłem trudnych emocji. Jedna kobieta szybko się otrząśnie i krok po kroku odnajdzie w nowej rzeczywistości. Inna będzie miała z tym znacznie więcej problemów.
Są takie, które nigdy nie wybaczą sobie tego, co się stało. I będą, wbrew sobie, wylewać frustracje na własnym dziecku, obwiniając je za stracone szanse. Rzeczywistość ich po prostu przerośnie. Jesteśmy ludźmi i nierzadko się gubimy, stajemy się zgorzkniałe…i toksyczne.
To ten przykry scenariusz. Jednak czasami rzeczywistość nas miło zaskakuje.
Zdarza się, że wpadka pokazuje nam, że nie żyłyśmy dotąd tak, jak tego pragnęłyśmy. Kobieta, której wydawać by się mogło, że niczego dotąd nie brakowało, zaczyna odczuwać silny instynkt macierzyński. I w końcu czuje się spełniona. To pozytywny scenariusz.
Nie zawsze jednak instynkt przychodzi. I to niezależnie od tego, czy ciąża była planowana, czy nie. I co wtedy?
Brak instynktu macierzyńskiego
Z instynktem macierzyńskim sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Może być z nim problem nie tylko w kontekście nieplanowanej ciąży, ale także tej długo wyczekiwanej. Bo może być tak, że bardzo pragniemy powiększyć rodzinę i gdy w końcu trzymamy w ramionach upragnione niemowlę…nie czujemy tego, czego się spodziewałyśmy. I jesteśmy tym faktem mocno przerażone!
Zamiast entuzjazmu, radości, przywiązania i pełnego oddania, jest strach, lęk, poczucie straty, tęsknoty za dawnym życiem. Dominuje wrażenie uwiązania do dziecka, irytuje to, jak niemowlę jest bardzo zależne i niesamodzielne. Niektóre kobiety czują się tak, jakby zniknęły. Jakby przestały się liczyć.
To nie są łatwe emocje. Nie chcemy wcale ich czuć. Jednak czasami się pojawiają i wprowadzają w koszmarny nastrój. Naturalnie budzą inne pytania. Między innymi…
Czy ze mną wszystko jest ok?
Kobieta po porodzie bywa przytłoczona przez nowe obowiązki. Zdarza się, że jest zagubiona. Wahania hormonalne niczym tsunami uniemożliwiają normalne funkcjonowanie i zachowanie dobrych myśli. Bardzo typowe jest obniżenie nastroju, a nawet depresja poporodowa.
To bardzo niestabilny fundament do nowej roli.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że zazwyczaj zawirowania mijają. Oksytocyna, która jest hormonem przywiązania, w końcu przestaje być uciszana przez inne hormony. Dochodzi do głosu i pozwala na zbudowanie relacji matki z dzieckiem. To dopiero jednak początek. Relacja ta będzie jednak ewoluowała przez kolejne tygodnie, miesiące i lata – pogłębiana przez wspólne spędzone chwile i doświadczenia.
Czasami wszystko wraca na właściwe tory, samo. Potrzeba jedynie czasu. Innym razem niezbędna jest pomoc specjalisty.
Instynkt przyjdzie później?
Ewelina Miśkiewicz w powieści obyczajowej “Wszystko pod kontrolą” podejmuje temat macierzyństwa jako “gorzkiej czekolady”. To zadziwiający stan, trudny do zrozumienia przez osoby z boku, te, które nigdy go nie doświadczyły. Z jednej strony czujesz się bowiem szczęśliwa, ale z drugiej słodycz bycia mamą jest…gorzka, cierpka.
Patrzysz na inne mamy i nie rozumiesz. Zadajesz sobie pytanie, dlaczego nie jesteś taka jak one? Skąd u Ciebie tyle wątpliwości, lęków?
Najchętniej oddałabyś dziecko w dobre ręce i uciekła. Pojechała daleko stąd. Odetchnęła. Zrobiła coś dla siebie. Nie nadajesz się na mamę. Mimo że kochasz tego małego człowieka, to nie czujesz, że jesteś gotowa. To nie dla Ciebie…
Ewelina Miśkiewicz opisuje proces zmiany swojej bohaterki. Pokazuje, jak przechodzi ona od wpadki, przez poczucie zagubienia, strachu przed brakiem instynktu macierzyńskiego do dojrzałości i wewnętrznego spokoju.
Jeśli interesuje Was temat braku instynktu macierzyńskiego i jesteśmy ciekawe, jak potoczą się losy bohaterki książki – zachęcam do lektury.
Najważniejsza jest to, aby się nie obwiniać i dać sobie czas w takiej sytuacji.
U nas na szczęście tak nie było, ale wiele kobiet ma bardzo trudne życie, warunki 🙁 Każda kobieta, nawet ta z instynktem powinna mieć też czas tylko dla siebie, i to nie jest żaden egoizm. Mi pomagali rodzice, ja pomagałam córkom i uważam że każda z kobiet powinna taką pomoc otrzymać. To niby tak niewiele, a jednak bardzo dużo. Jeśli ktoś nie ma instynktu i nie chce mieć dzieci, też należy się spokój. To nie jest obowiązek mieć dziecko, jeśli się jest kobietą. Pozdrawiam cieplutko wszystkie mamy i wszystkie panie bez instynktu 🙂
Nie demonizujmy instynktu macierzyńskiego. To nie jest coś, co mamy zaprogramowane. To raczej coś, co się w nas rozwija przez cały czas ciąży i macierzyństwa. Nie trzeba mieć instynktu, aby zajść w ciążę i być dobrą mamą. Matka rodzi się w kobiecie wraz z dzieckiem.