Wychowana na bajkach Disneya, śmieję się histerycznie, gdy myślę, ile szkody wywołują te proste, słodkie historie. Niby nic. Niby to tylko bajka. No właśnie „niby”…problem w tym, że z czasem bajka z Kopciuszkiem w roli głównej wcale się nie kończy się. Gdy wkraczamy w dorosłość, zmienia się ona w komedie romantyczne, które również czynią wodę z mózgu. Pokazują pewien wycinek rzeczywistości. Piękny, idealny, pociągający. I wiadomo, że tak w miłości bywa – świetnie i różowo, ale jest też inaczej – trudno i niejednoznacznie. I ta mroczna strona bycia razem taka wielkoekranowa już nie jest, nikt jej nie chce pokazywać i zarabiać w stylu Hollywood. Mało kto o niej mówi, a to niestety niesie pewne, dramatyczne zresztą, skutki. Zamiast uzmysłowić sobie prawdę i wyciągnąć wnioski, że życie to nie
bajka, z uporem maniaka mówimy „sprawdzam i zmieniam” – Ciebie na lepszy model. Bo za rogiem czai się następny „książę”….W konsekwencji ciągle gonimy wiatr, zupełnie o tym nie wiedząc!
Miłość to ciągła praca
Małżeństwo to nie forma zaklepywania. W myśl zasady – jesteś moja już na zawsze. Tak byłoby idealnie, ale rzadko to takie proste. Myślenie tego typu rozleniwia i sprawia, że często „love story” kończy się szybciej niż tak naprawdę się zaczęło.
Miłość to praca, piękna, ale jednak praca. Trzeba ciągle się starać, zabiegać, nie odpuszczać, nigdy nie rezygnować. Nie mówić, że on/ona może poczekać, że zajmę się tym jutro, że mam czas. Bo prawda jest taka, że go nie masz. On może zniknąć. Już zaraz, teraz.
Nie można robić wszystkiego ciągle kosztem miłości. Bo choć „miłość cierpliwa jest” to ma też swoje granice. Ustawiczne przekraczanie ich w końcu sprawia, że dogasa płomień. Rozpalenie go na nowo jest co prawda możliwe, ale dużo trudniejsze niż dorzucanie do ognia na bieżąco.
“To obojętne, kogo poślubisz. I tak spotkasz w nim samego siebie. Ta druga osoba jest zawsze lustrem, w którym możesz zobaczyć własne niespełnione potrzeby, zdolność do miłości, blokady i rany, własną życiową energię, a przede wszystkim – Twoje rozdarcie między tęsknotami i lękami. Żaden partner nie może Ci dać lepszego samopoczucia, zapewnić Ci szacunku i zaufania do Ciebie samego. Niezależnie od tego, kogo spotkasz, zawsze spotykasz tylko siebie.” Eva-Maria Zurhors
Ważne są priorytety
W miłości ważne są priorytety. Ustawione od samego początku i niezniszczalne. Zaczynając od tego, że ważniejszy jest on, nie mamusia, a kończąc na tym, że nie wszystko od razu i nie zawsze na starcie najlepsze z możliwych.
Czasami w życiu trzeba poczekać, żeby coś osiągnąć i dojrzeć.
Wszystkie badania pokazują jedno – gwarancją stabilności związku są podobne priorytety, trzeba być podobnym do siebie, dążyć do tych samych celów. Jeśli rozwijać się, to razem.
Ciągnąć jednego do góry i nigdy nie pastwić się nad tym, który aktualnie nie umie wstać z kolan.
Równowaga jest po prostu kluczowa. Nikt nie powinien zbyt długo nieść odpowiedzialności za związek. Pewnie, czasami jedno czuwa, a drugie aktualnie nie – ale role powinny się wymieniać.
To zawsze ryzyko
Miłość to ryzyko. Zawsze. I do tematu można podejść na dwa sposoby. Pierwsza wersja – albo przyjąć, że może być różnie i obdarzyć drugą osobę zaufaniem, na kredyt, wierząc, że tego zaufania nie zawiedzie.
Można też wybrać inną strategię – działać jak typowy asekurant, od razu zaznaczać, co „moje i nie rusz”, zabezpieczać się na każdym kroku i nie dawać się oszukać. Myśleć o tym, co będzie, jeśli nam nie wyjdzie. Mieć plan B, C i Z…
Pierwsza strategia – zaufanie drugiemu człowiekowi – to dla niektórych naiwność, która aż prosi się o kłopoty. Dla innych to jedyna droga, żeby zbudować coś naprawdę trwałego.
Druga strategia – asekurowanie się na każdym kroku – zbyt łatwo może zadziałać jako samospełniająca się przepowiednia.
Bo skoro ty od początku zakładasz, że się nie uda, to ja też myślę podobnie. Każdy sobie sam rzepkę skrobie, niby razem, ale jednak osobno, nieufni, ciągle zabezpieczający się, patrzący na siebie podejrzliwie. Tak nie da się żyć na dłuższą metę. Prędzej czy później spotka się kogoś, kto zaufa i będzie spoglądał z nadzieją na wspólną przyszłość.
Miłość to ryzyko. Nie możemy być pewne na 100% ani siebie, ani jego. Jednak nie powinnyśmy w tym uczuciu zatracać się. Mieć świadomość to jedno, ale fiksować z tego powodu to drugie. Potrzeba bowiem wiary i nadziei, że będzie dobrze. Tylko pozytywne nastawienie daje szansę na powodzenie.
I to chyba największy paradoks miłości
W praktyce to bardzo trudne – rzucić się w przepaść bez liny, która nas uratuje, gdy nie wyjdzie… Spadać w dół, potem otworzyć oczy i szukać dłoni, którą tak kochamy. Latać razem, rozkładając coraz szerzej skrzydła. Odkrywać siebie i świat. Na nowo…
Linę można sobie wyciągnąć z kieszeni, gdy spadniemy w głęboką przepaść z połamanym sercem. Sami. Właśnie wtedy przyjdzie czas na rzucanie jej do góry i szukanie oparcia. Pozostawianie jej na górze od samego początku i przywiązanej do drzewa to niby logiczne zabezpieczenie na przyszłość, a jednak w miłości to tak nie działa. Bo lina, która trzyma nas bezpiecznie, nie pozwoli latać razem wystarczająco wysoko…
Potrzebujesz innych ludzi, pasji, inspiracji
Wiele kobiet, gdy w końcu spotka swojego „księcia z bajki”, zamyka się na innych. Odrzuca dawne życie, stawia grubą krechę. Uważają, że teraz zaczyna się to, co najlepsze…i w ten sposób popełniają największy możliwy błąd. Ich miłość potrzebuje bowiem świeżego powietrza – inspiracji, pasji, spotkań z innymi ludźmi. Nie jest tak, że partner zaspokoi nasze wszystkie potrzeby. Nawet jeśli mu się to udaje, to…jest to męczące. Dla niego i dla Ciebie.
Każdy potrzebuje bowiem przestrzeni, spokoju i „czegoś na własność”, choćby miałoby być to wieczorne samotne bieganie, czy wychodzenie raz w miesiącu z koleżankami do kina.
Trzeba nauczyć się wybaczać, a to proste nie jest
Miłość to błędy. Niekoniecznie takie wielkiego kalibru. Jednak mniejsze, ale znaczące, czasami bolesne i rozczarowujące.
Dla osób perfekcyjnych, nieumiejących wybaczać, może być to nie do przejścia. Dojrzała, długoletnia miłość musi nauczyć się wybaczać. Nie ma niestety innej drogi. Co równie oczywiste – trzeba wybaczać nie tylko jemu, ale nauczyć się wybaczać sobie….
Samodzielność
W miłości liczy się samodzielność i niezależność. Być może dla kogoś dobrą opcją jest mieszkanie razem, z rodzicami, teściami, jednak dla większości to zły wybór, jeden z najgorszych z możliwych.
Bardzo szybko się mści i prowadzi do rodzinnych dramatów.
Dlatego lepiej samodzielnie, niezależnie, skromnie, ale razem…i bez oddechu rodziny na karku.
I trzeba mieć godność i szacunek do siebie
W miłości trzeba mieć szacunek. Nie tylko do partnera, ale także do siebie, do uczucia, które nas łączy.
Tylko wtedy będziemy mądrymi strażniczkami dobrej codzienności, umiejącymi zaakceptować te wszystkie proste momenty, które budują rzeczywistość. Nie pozwolimy sobie, ani jemu wejść na głowę.
Utniemy wszystkie dążenia innych, którzy będą próbowali namieszać w naszej relacji, a to się zdarza częściej niż mogłoby się nam wydawać.
Piękna, dojrzała miłość wzbudza zazdrość. Niektórzy chcą sprawdzić solidność jej fundamentów i potrafią mocno namieszać. Tylko trzymanie się razem pozwoli to przetrwać.
Ludzie się zmieniają i ludzie się nie zmieniają
Kolejna ważna kwestia to, że ludzie się zmieniają i ludzie się nie zmieniają. Tak, to logiczne. Zmieniają się w takim kierunku, jak chcą i nie zmieniają się, jeśli nie są na to gotowi. To absolutnie nie zależy od nas.
Co prawda jako najbliższa osoba partnera mamy na niego wpływ, oddziałujemy na siebie w związku, to jednak często nie tak, jak sobie to wyobrażamy. Myślenie, że w jakiś magiczny sposób zmienimy partnera jest naiwne. Nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
Jeśli on sam nie będzie chciał się zmienić, to…żadna szansa, że nam się uda. Zresztą pomyśl, jak trudno Tobie zmienić się choć odrobinę, a co dopiero zmienić kogokolwiek innego. No właśnie…to katorżnicza praca bez gwarancji satysfakcji.
Razem jest lepiej, chociaż sama też dałabym radę
Powinniśmy być razem nie dlatego, że jesteśmy na to skazani, bo łączy nas kredyt, dzieci, czy inne zobowiązania. To powinien być świadomy i do tego warto dodać – codzienny wybór.
Nie bez powodu mówi się, że małżonka, czy żonę najlepiej wybierać codziennie, patrzeć na znaną twarz i mieć pewność, że tak, chcę ciebie i bycia razem właśnie z tobą. Mieć świadomość swojego wyboru i czuć wdzięczność za to, że jest się razem. Osobno każdy dałby radę. Nie jesteśmy przecież parą, bo inaczej się nie da. Jesteśmy nią, bo tak jest po prostu milej…. Po prostu.
Nic dodać, nic ująć. Miłość to codzienna praca i wybieranie siebie na nowo 🙂
Pieknie …długoletnie związki są najlepsze, zdecydowanie