Fala kiczu bywa nieznośna. Podsycana głupotą, zgubnym pośpiechem, próbami przypodobania się na siłę. Oddawaniem producentom, mediom, reklamodawcom tego, co mamy najcenniejsze. Czasu. Pozwalanie, by nami manipulowali. Wmawiali, że czegoś potrzebujemy tak bardzo, że warto zrezygnować dla tego wszystkiego z bycia z rodziną, z odpoczynku, pasji…
Wciska się nam wiarę w to, że życie może poczekać. Nie poczeka. Wdraża się nas od małego w poświęcanie czasu na głupie śledzenie nikomu niepotrzebnych nowinek. Uczy się nas, jak mieć oczy wlepione w telefon. Coraz mniej wartościowych relacji. Coraz więcej tandety. I strach. Ten lęk, który nie pozwala nam dobrze żyć.
Możemy tak funkcjonować latami. I w pewnym momencie się przebudzić. To chwila, kiedy odzyskujemy swoje życie. Moment odkrywczy, ale też mocno bolesny zarazem.
Bo gdy tak na to patrzymy i czujemy jak mocno odstajemy, to…ogarnia nas samotność.
Czasami gorzka refleksja, że może lepiej byłoby nie wiedzieć, nie widzieć, nie rozumieć. Nie iść pod prąd, ale być jak baran w stadzie. Nie wiedzieć o tym, że tłum idzie na rzeź. Ale głośno beczeć z pełnym brzuchem i ze wzrokiem wbitym w jeden punkt – gdzieś tam hen na horyzoncie.
Oddajemy swoje życie
Niektórzy mówią, że jesteśmy niewolnikami. Nie mamy na to większego wpływu, bo żyć trzeba. Kręcimy się jak w kołowrotku – dzień po dniu. Działamy, żeby tylko gdzieś mieszkać, mieć, co jeść, żeby wykształcić dzieci, zapewnić im lepszy start. Funkcjonujemy od piątku do piątku. Bierzemy lekki oddech w weekend. Czujemy się w końcu wolni w urlop. Ten trwa jednak zawsze zbyt krótko. Z czasem tęsknimy za emeryturą. A gdy ta w końcu nadchodzi, często na niewiele nas stać. I nie mamy już siły…Zdrowie nie te. Musimy kombinować, odmawiać sobie, wybierać, co ważniejsze – zdrowo jeść, czy wydać na badanie lekarskie.
Póki jesteśmy młodzi, zdrowi, jakoś leci. Bywa, że czasami czujemy się niezniszczalni, długowieczni.
Przychodzi jednak refleksja. Prędzej czy później i rodzi się pytanie – na co to wszystko? Po co ja tak gnam? Dla kogo sprzątam na błysk, komu chce zaimponować, kupując to czy tamto, czy naprawdę to wszystko muszę?
Nie można inaczej?
Po latach bezrefleksyjnego życia, jak wszyscy, często przychodzi myśl i stanowcze „nie”. Odpuszczenie.
Walka o to, co nam zostało. By żyć lepiej, głębiej i świadomie. Inaczej, bo tuż obok kiczu i głupoty. I wtedy mimo że czujemy, że w końcu jest dobrze, to ciągle się dziwimy. Nie umiemy patrzeć na to, jak wiele jest dzisiaj głupoty i jak beznadziejnie niesprawiedliwie jest świat skonstruowany. Wtedy właśnie, w obliczu rozczarowania innymi, marzymy o tabletce nieświadomości. A gdyby nie wiedzieć tego wszystkiego, co wiem?
Paradise
Jest taki film. Paradise. Opisuje losy ludzi żyjących w niedalekiej przyszłości, kiedy za odpowiednio wysoką opłatą można oddać zamożnym osobom określoną liczbę lat swojego życia.
Mamy 30 lat i przekazujemy komuś innemu 10, 20, 30…Ktoś młodnieje, my się starzejemy. Przez jedną noc. Co zyskujemy? Oczywiście pieniądze. Dzięki temu możemy wyrwać się z biedy, beznadziei, życia bez perspektyw. Nasze życie w zamian za pieniądze. Młodość i możliwości z nią związane, w przypadku kobiet – również perspektywa urodzenia dziecka, w zamian za piękniejszy dom. Ten kto ma wystarczającą ilość środków – może żyć dłużej. I cieszyć się lepszym zdrowiem. Biedni muszą sprzedawać życie.
Przerażająca perspektywa. Konfrontuje nas z pytaniem – co jeszcze jest na sprzedaż? Czy można kupić czyjąś młodość, zdrowie? Czyjeś marzenia uznać za nieważne, zrealizować własne? Na ile my wykorzystujemy dobrze swój czas? Czy żyjemy świadomie? A może tylko przesypiamy najpiękniejsze lata swojego życia?
Młodość i dojrzałość
Bo jeśli jesteś przeciętną kobietą, to przeżyjesz młodość, dojrzałość i dożyjesz średnio 83 lat. W tym czasie masz szansę wiele doświadczyć. Mnóstwo zobaczyć i sporo usłyszeć. Poczuć.
Masz szansę.
Jednak nie masz pewności. Bo lata życia, nawet długie, nie gwarantują, że będziesz żyć dobrze. Wszystko zależy od tego, czy nie oddasz swojego życia – wcale nie za pieniądze (choć czasami też), ale dobrowolnie, bez przymusu. Komu?
- pracoholizmowi, pracując zbyt często i zbyt intensywnie,
- nałogom – alkoholowi, jedzeniu, zakupom, używkom innego typu,
- „idealnemu życiu” online, czy nie oddasz życia za iluzję social mediów, kolorowych dodatków, filtrów, narzędzi, które mają silnie uzależniać,
- niewłaściwym osobom – które Cię wykorzystują,
- ciągłemu narzekaniu,
- planowaniu zamiast działania.
Czasami ciężko żyć inaczej
Osoby, które budzą się i doświadczają refleksji – że naprawdę życie jest jedno i czas żyć właściwie – nigdy już nie popełniają błędu sprzed lat. Odzyskują siebie i swoją przyszłość.
Czasami jednak czują się samotni. Zwłaszcza w tłumie, który pędzi, nie widzi, nie doświadcza, patrzy się w mały ekran i oddaje całkiem bezmyślnie to, co ma najcenniejszego. To smutne. Boleśnie.
Nigdy nie szłam z prądem, nie mogłabym sobie w twarz spojrzeć, zawsze pod prąd. Żyję na swoich warunkach, jeszcze trochę muszę odczekać i będę robić to co kocham.