Jak przekupki na targu. Głośne. Im donośniej, tym bardziej prawdziwie. W myśl zasady ten ma rację, kto przekrzyczy. Targujemy się. Zawsze daję wyższą cenę. Bo wiem, że będziesz chciał ją zbić. Dlatego cieszę się, że Ty wchodzisz w tę grę. Coś utargujesz. Ja kręcę nosem, zgadzam się na to, co mi pasuje. Ty się cieszysz, że udało ci się zaoszczędzić. Ja wiem, że się nie znasz. Bo i tak zyskuję więcej niż chciałam.
Niektóre związki tak właśnie funkcjonują. Pozostają na etapie próżności. Partnerzy jak przekupki handlują towarem i usługami. Na stole są majątek, usługi typu sprzątanie i gotowanie, trud zarabiania, dokształcania się, robienia kariery. Są też uprzedzenia, pragnienia, marzenia, historie rodzinne. Poczucie, że nie można być głupią. Trzeba się zabezpieczyć na wszelki wypadek. Oczywiście nie wykiwać, bo to nie przystoi, ale zadbać o własne interesy. Jak na targu. Takie związki typu targowisko są powszechne.
Problem w tym, że są szalenie nieszczęśliwe. Dlaczego?
Związek to coś więcej
Niestety powód jest prosty.
Można się targować, być skrupulatną, dokładną. Ciągle pilnować swego. W myśl zasady – ja tobie Ty, Ty mi tamto. Nie iść o krok dalej. Nie naginać się. Odrzucać wszelkie kompromisy. Przyjmować, że ma być idealnie tam, jak uważamy, że jest po równo. Gdy ktoś przekroczy niewidzialną linię, zachowywać się jak groźny strażnik, który poinformuje o konsekwencjach niesubordynacji.
Dokładne odmierzenia z apteczną precyzją jest niezbędne, gdy w grę wchodzi sporządzanie leków. Jednak w życiu tak to nie działa. Z prostej przyczyny. W miłości czy bliskiej relacji to się nie udaje.
Dlaczego?
- Co do zasady każdy z nas ma tendencję, by uważać, że robi więcej dla związku niż ta druga strona.
- Widzi swoje dokonania, starania, ma większą trudność, by obiektywnie spojrzeć na
zaangażowanie drugiej strony. - Im więcej nieporozumień, tym częściej przypisujemy komuś złe intencje. A te mogą być
wytworem naszej wyobraźni, a nie faktem. - Niektórzy mają tendencję do zbyt szybkiego skreślania relacji. Widzą jedną trudną sytuację, natomiast nie dostrzegają morza dobra, którego doświadczają na co dzień.
- Za mało w nas zrozumienia i chęci do pracy.
- Bywamy niecierpliwi. Czasami najlepiej po prostu poczekać. Bywa, że nawet największy kryzys pozwala wzmocnić relacje. I mimo że nie dajemy relacji szans, to czasami warto po prostu poczekać.
- Zaangażowane emocjonalnie, miewamy problem z obiektywną oceną sytuacji. Są „wykroczenia”, których nie wolno wybaczać, na przykład agresji fizycznej, przemocy siłowej. Są jednak błędy, które wynikają z tego, że jesteśmy nieidealni. Wszyscy jesteśmy nieidealni. I dlatego warto nie być taką krytyczną.
- Możemy mówić różnymi językami miłości. Jeden kochając, czyni dobro dla drugiej strony. Drugi miłość wyznaje słowami, bliskością, czułością, w mniejszym stopniu czynami wykraczającymi poza standard.
- Nie bez przyczyny najlepiej układa się osobom, które potrafią wybaczać. Nie czepiają się
drobiazgów, akceptują czyjeś (i własne) wady. Rozumieją, że życie jest prostsze, gdy umiemy odpuścić. - Życie się zmienia. W pewnych okresach życia jedna strona może być bardziej zaangażowana.
Później może to się zmienić. Jeśli w dłuższej perspektywie czasu czujemy równowagę, to jest w porządku. Warto obrać dłuższą perspektywę czasową. I oceniać relację z jej perspektywy, a nie dni, czy tygodni.
Związek targowisko
Relacje wraz z upływem czasu powinny się zmieniać. Ludzie je tworzący bowiem dojrzewają, ich charakter też nieco się zmienia. To daje podstawy do budowania coraz lepszych związków.
Niestety nie wszyscy mają takie szczęście. Wiele osób pozostaje na etapie targowisk, w których zamiast widzieć większy cel, wyliczają, wykrzykując w twarz sobie własne zasługi. Coś za coś. Ja ci tyle, ani grama więcej. Koncentrują się na własnym poletku, działając dla siebie, a nie dla dobra wspólnego. Nie ma w tym równowagi, ani szansy na przyszłość.
Problem z miłością jest taki, że nie da się zbudować czegoś naprawdę szczęśliwego, jeśli odrzuci się te tendencje. Zaufa się i zatraci w tym, co się buduje. Ma się wiarę, że będzie dobrze. Nie wylicza, nie podlicza, nie sięga po kalkulator i nie spisuje tego, co ja Tobie, a Ty mi.
W szczęśliwych związkach nie trzeba się o wszystko prosić. Nikt nikomu nie wystawia rachunku do zapłacenia. Jest się altruistą i ideowcem, co dla niektórych może być naiwne, ale to jedyna droga do prawdziwego szczęścia. W takich relacjach koła w aucie zmieniają się „same”, naczynia „same” się myją, a śmieci „same” wyrzucają. Wyzwania dnia codziennego nie są problemem. Są drobnostkami, które po prostu trzeba wykonać. Nie zaćmiewają czyichś oczu. Nie ma zazdrości o osiągnięcia, czy większe zarobki. Nie ma poczucia wyższości i pokusy, by kogoś poniżać z powodu tego, że ma mniej. Dojrzała relacja jest całkowicie wolna od tego. To nie targowisko. To spokojna współpraca.