Większość zakupów robię przez internet. Tak jest mi wygodniej. Mam wrażenie, że oszczędzam w ten sposób czas. To podstawowy argument. Drugi to kwestia finansowa. Jednak nawet ja zagorzała wielbicielka zakupów online ostatnio zauważam, że niestety wiele zmienia się na niekorzyść. Także pod względem bezpieczeństwa. Ale o tym poniżej. Na przykładzie najpopularniejszej platformy – Allegro. Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Sprzedawcy uciekający z Allegro
Jeszcze nie tak dawno „jeśli nie było Cię na Allegro, nie istniałeś”. To dość spore
uproszczenie, jednak mówiące o tym, że obecność na największej platformie
sprzedażowej było obowiązkowe. Było potwierdzeniem jakości i uczciwości.
Te czasy zdaje się, że dawno minęły.
Sami sprzedawcy coraz częściej rezygnują ze sprzedaży na Allegro. Nie chcą płacić
prowizji i stawiają w 100% na sprzedaż na swoich witrynach internetowych. Na
Allegro, gdzie rządzi głównie niska cena, a sama marka produktu, czy zalety producenta nie są wyeksponowane w wystarczającym stopniu – konkurowanie jest trudne. Zwłaszcza dla marek stawiających na wyższą jakość i unikalność. One już na wstępie przegrywają z uwagi na brak „niskiej ceny”. Dla wielu właścicieli rozsądniejsze wydaje się zrezygnowanie ze stron o funkcjonalności Allegro. I często właśnie ten krok uważają za jeden z ważniejszych i pozwalających rozwinąć im skrzydła.
Coraz częściej jeśli chcesz kupić pewnego typu produkty, to na Allegro ich nie znajdziesz.
Oszust na Allegro? Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Na Allegro znajdziemy wielu sprzedawców „no name”. Nie są to najczęściej osoby mające wyrobioną markę. Kupujemy na aukcjach, często sortując ofertę po najniższej cenie lub popularności. Osoba stojąca za aukcjami jest mniej ważna. Co prawda wielu z nas czyta komentarze i opinie, jednak rzadko sprawdzamy sprzedawcę poza Allegro. A to niestety błąd. Zwłaszcza wtedy, kiedy kupujemy „większy i droższy produkt”.
Same opinie na Allegro też nie zawsze odzwierciedlają wszystko, co jako kupujący powinniśmy wiedzieć. Czasami problemy ze sprzętem zaczynają się później, kiedy już opinii nie wystawimy (a na pewno nie jest to proste). Wtedy kolejni kupujący nie mają absolutnie żadnej świadomości na temat niskiej jakości obsługi. Nie wiedzą przykładowo o braku wsparcia posprzedażowego, problemach z reklamacją, itd.
Bo dobrze, gdy jest dobrze, ale gdy chcemy reklamować zamówione produkty, to
bywa trudno.
Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Na Allegro mamy Allegro Protect. Sama platforma opisuje tą funkcjonalność jako „100% bezpieczne zakupy online”. Co to oznacza w praktyce? Mianowicie to, że jeśli sprzedawca nie wywiązuje się z umowy, możemy skorzystać ze wsparcia
Allegro, przykładowo odzyskać utracone pieniądze z Allegro Protect.
Jak to wygląda w praktyce? Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Miałam okazję się przekonać kilka tygodni temu. Kupiłam na Allegro sprzęt o wartości około 3 tysięcy złotych. Został dostarczony, wszystko w porządku. Przez rok. Po tym czasie się zepsuł. Chciałam skorzystać z możliwości reklamowania produktu. Zgłosiłam się w wiadomości prywatnej do sprzedawcy. Ten odmówił mi reklamacji, twierdząc, że minął rok i możliwość reklamacji już nie ma.
Nie dałam się spławić
Przedstawiłam stosowne informacje, zapisy prawa. Sprzedawca zdecydował się rozpatrzyć reklamację. Postanowił wysłać kuriera, który odbierze sprzęt w celu przekazania go do naprawy.
Czekałam na kuriera 3 dni. Za każdym razem sprzedawca twierdził, że kurier został wysłany. Jednak nie dotarł. Dziwna sprawa, ale zaproponowałam, że sama wyślę sprzęt. Sprzedawca wykazał skruchę i zaznaczył, że nie ma potrzeby. Wyśle kuriera jeszcze raz. Korespondowaliśmy na tym etapie w wiadomościach prywatnych, bez otwierania dyskusji.
To był błąd z mojej strony, ale o tym później.
W końcu kurier się pojawił
Zabrał sprzęt. Minęło kilka dni zapytałam ponownie w wiadomości prywatnej sprzedawcę, czy dostał sprzęt. Odpisał, że tak, że wszystko w porządku, sprzęt jest w serwisie. Minęło 2 tygodnie. Potem kolejny tydzień. Po trzech tygodniach niespodziewanie dzwoni kurier domofonem, że jest z paczką. Po wielkości przesyłki zorientowałam się, że to wysłany sprzęt. Przyjęłam paczkę i otworzyłam ją w domu, bez obecności kuriera, nie spodziewając się żadnych problemów – to był kolejny błąd.
Sprzęt dotarł uszkodzony
Zdezorientowana ponownie napisałam do sprzedawcy, co się stało, czy sprzęt jest naprawiony, że nie ma żadnej informacji z serwisu, żadnej karty z informacją, co zostało naprawione, itd. Ponadto dostałam uszkodzony sprzęt, z uszkodzeniami, których wcześniej nie było (!). Sprzedawca odpisał, że bardzo im przykro, ale sprzęt nie dotarł do nich. Zawinił kurier, nie dostarczył przesyłki. Padła propozycja, że
sprzedawca ponownie wyśle kuriera i sprzęt naprawi.
Kupiłam nowy sprzęt w lokalnym sklepie. Minęło ponad 3 tygodnie. Nie mogłam dłużej czekać.
Potem zaczęłam jeszcze raz analizować sytuację.
Tym razem otworzyłam dyskusję na Allegro. Dlaczego?
Bo zauważyłam, że sprzedawca nie jest uczciwy. Sprawdziłam list przewozowy, mimo że był on wystawiony na sprzedawcę, to miałam jego numer na paczce. Nawet telefon do kontaktu dla kuriera był do sprzedawcy.
Jakie było moje zdziwienie, gdy kurier dostarczający sprzęt powiedział, że przed
chwilą ze mną rozmawiał i dowiedział się, że jestem w domu. Tylko…że nikt do mnie nie dzwonił. Numer na paczce był nie mój. Mina kuriera godna zapamiętania.
Po sprawdzeniu numeru telefonu, na który dzwonił kurier, okazało się, że należał do sprzedawcy.
Wracając do tematu, sprawdziłam losy przesyłki. Zweryfikowałam wersję sprzedawcy, że sprzęt nie dotarł do niego i był magazynowany u firmy przewozowej.
To była nieprawda
Sprzęt był dostarczany, tylko nikt go nie odebrał. Potem paczka czekała w punkcie do odbioru. Też jej nikt nie odebrał.
To już mnie poważnie zaniepokoiło. Odszukałam sprzedawcę online. Poza Allegro. I tu czytając opinie, złapałam się za głowę. Okazało się, że pierwsze problemy, których doświadczyłam ze sprzedawcą to standardowy sposób postępowania.
Sprzedawca ten ma w zwyczaju odrzucać reklamację. Gdy ma do czynienia z „upierdliwym klientem” (takim, jak ja), to zgadza się na reklamację, ale nie odbiera
reklamowanego sprzętu. Klasyk…
To Pani wina, bo nie odesłała sprzętu
Dalej było tylko ciekawiej…
Interesująco zaczęło się robić po otwarciu dyskusji na Allegro. Sprzedawca uznał, że
odrzuca reklamację, bo zgodnie z przepisem takim i takim ja mu nie odesłałam sprzętu.
Odpowiedziałam, że nie odesłałam, bo sprzedawca zaproponował, że sam wyśle kuriera. I na to się zgodziłam. To dość częsta praktyka, więc nie miałam powodu, żeby się na nią nie zgadzać.
Sprzedawca uznał mnie za trudną klientkę, z którą nie chce mieć nic do czynienia.
Przez kolejne dni odmawiał reklamacji, bo ja mu nie odesłałam sprzętu, a to mój obowiązek. Pracownicy Allegro w dyskusji próbowali wpłynąć na jej przebieg.
Podkreślali, że sprzedawca nie musiał wysyłać kuriera, to był jego dobry gest! Padło nawet sformułowanie, że mogłam sama wysłać sprzęt, itd.! Czyli mogłam
przewidzieć, że…ktoś będzie próbował oszukiwać.
Ciągle zadawali te same pytania
Miałam wrażenie, że kolejne osoby pracujące na Allegro odpowiadające w wątku, nie czytały tego, co było napisane wcześniej. Tym sposobem pisałam w kółko to samo, ćwicząc swoją cierpliwość.
Po kilku dniach przyszedł przełom. Sprzedawca zgodził się przyjąć sprzęt do reklamacji. Wtedy zapytałam, czy tym razem sprzęt zostanie odebrany. Bo skoro raz nie został, a sprzedawca utrzymywał, że to z winy przewoźnika, co nie było prawdą, to przecież sytuacja może się powtórzyć.
Sprzedawca znowu zmienił zdanie. Zirytowana poprosiłam Allegro o skorzystanie z
opcji Allegro Protect, jednak otrzymałam informację, że nie mogę z niej skorzystać
póki sprzedawca wykazuje wolę porozumienia.
Kolejne dni bezsensownej korespondencji mijały. Sprzedawca pisał, że odmawia reklamacji, bo ja nie wysłałam mu sprzętu na czas. Ja odpisywałam, że oddałam sprzęt kurierowi, który został wysłany przez Sprzedawcę.
Kilka wiadomości do Allegro, gdy już nie było w moim odczuciu żadnych szans na porozumienie ze sprzedawcą poskutkowało zgodą na…to, że ja sama opłacę serwis sprzętu w celu oceny sprzętu, czy nadaje się do naprawy.
Koszt oceny sprzętu miał być moim kosztem. Nikt mi tego nie zwróci. Jednak otrzymałam zapewnienie, że jeśli koszty naprawy będą mniejsze niż koszt sprzętu –
Allegro opłaci naprawę, niezależnie od tego, co zdecyduje ostatecznie sprzedawca.
Po dopytaniu dostałam też gwarancję od Allegro, że w sytuacji, gdy naprawa będzie nieopłacalna – otrzymam pełny zwrot pieniędzy za sprzęt. Zgodziłam się.
W serwisie. Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Pojechałam do serwisu. Czas, pieniądze. Po mojej stronie. Wiadomo. Zostawiłam sprzęt. Po kilku dniach otrzymałam wiadomość – że „nie nadaje się do naprawy”.
Ponownie pojechałam do serwisu. Dostałam zaświadczenie, które zeskanowałam dla
Allegro, odebrałam sprzęt – choć według serwisu nadawał się na złom (dobrze, że
go odebrałam, o tym dlaczego, niżej). W tym momencie myślałam, że otrzymanie
pieniędzy to będzie formalność, ale… okazało się, że o całej procedurze dowiedział się sprzedawca od Allegro i wszystko się odmieniło.
Bo sprzedawca stwierdził, że on jednak przyjmie reklamację
Uwaga – wyśle kuriera i odbierze sprzęt.
Tu zaśmiałam się w głos. Ponownie wdałam się w długie dyskusje, że sprzęt nadam sama, bo ostatnio sprzedawca odmawiał reklamacji z uwagi, że sprzęt do niego nie dotarł. Sam wezwał kuriera i sprzętu nie odebrał. Dlatego tym razem ja nadam przesyłkę.
Sprzedawca próbował oponować. Twierdził, że mam zmieścić się w określonej sumie pieniędzy, bo jak ją przekroczę, to on nie odda mi pieniędzy za kuriera. Że on chce wysłać kuriera, bo ma zniżki, itd.
Itd.
Nadałam paczkę. Zapakowałam, zawiozłam do punktu, żeby nie czekać znowu na kuriera. Jednak….jeśli jeszcze tu jesteście i nie znudziła Was ta historia, to pewnie
zgadniecie, że i tym razem sprzedawca nie odebrał sprzętu! Tak, nie odebrał.
Sprzęt czekał sobie kolejne dni na odebranie. I nic.
Ponowny kontakt z Allegro
Interwencja pracownika proszącego o to, by sprzedawca odebrał sprzęt. Sprzedawca
opierał się…wymyślając kolejne powody, dlaczego nie odbierze sprzętu.
Znowu przeszłam na korespondencję z Allegro, prosząc o zwrot z Allegro Protect. Nie dostałam go, odpowiedź taka sama – póki sprzedawca ma wolę porozumienia, musimy czekać.
Minęły kolejne dni.
Sprzedawca nieoczekiwanie odesłał jednak pieniądze. Następnie poprosił o zamknięcie dyskusji.
Cała sprawa trwała około dwa miesiące. Kosztowała mnie sporo nerwów, czasu, poniosłam dodatkowe koszty – wynikające z konieczności oddania sprzętu do serwisu, wożenia go do serwisu, kuriera, itd. Myślę, że sporo osób by odpuściła. I
mam nieodparte wrażenie, że całe to przeciąganie liny to nie jest przypadek.
Chodziło o to, żebym się poddała. Takie mam wrażenie.
Czy zakupy na Allegro są bezpieczne?
Jakie mam wnioski z tej historii?
Dobrze, że jest Allegro Protect. Pomoc była. Pieniądze odzyskałam od sprzedawcy.
Nie z Allegro Protect. Wszystko dobrze się skończyło.
Ale…To nie tak powinno wyglądać. Cały proces reklamacji był trudny, wręcz uciążliwy, męczący i bardzo długi. Dla porównania w ostatnich latach reklamowałam ja lub bliskie mi osoby sprzęty w Castoramie, Lidlu, Biedronce.
Jak wyglądała reklamacja? Ano błyskawicznie. Sprzęt można było oddać (często nawet bez paragonu!) i od razu otrzymywało się nowy lub zwrot gotówki. Bez tłumaczeń, bez tygodniowych rozmów, korespondencji, nerwów.
Dla mnie wybór jest prosty. Mimo że wsparcie posprzedażowe ze strony Allegro jest, to wydaje się ono niewystarczające. Przez tygodnie miałam wrażenie, że pracownicy biorący udział w dyskusji nie czytali poprzednich wiadomości.
Odpowiadali zbyt szybko i bez przemyślenia tematu. W konsekwencji ciągle musiałam tłumaczyć to samo. Całe zajście wymagało ode mnie sporo samozaparcia, cierpliwości. Mam wrażenie, że większość osób na moim miejscu, by odpuściła. I nie odzyskała pieniędzy.
Dlatego ja do zakupów na Allegro, zwłaszcza za wyższą kwotę, podchodzę już z dużą ostrożnością. Właśnie z tego powodu. Nigdy nie wiadomo na jakiego sprzedawcę się trafi. A w życiu jednak liczy się czas i wygoda zakupów. Moja przygoda pokazuje, że online nie zawsze jest tanio, wygodnie i bezproblemowo.