Dlaczego nie lubimy gości?

0

Mamy coraz większe i coraz wygodniejsze domy. Duże salony i wygodne kanapy. Niezliczoną ilość talerzy, talerzyków, szklanek i widelczyków do ciast. Mieszkamy sami, rzadko jak to bywało kiedyś – wielopokoleniowo na kilkudziesięciu metrach.

Mamy lepsze warunki niż kiedykolwiek, by gościć innych.

Jednak coraz częściej świadomie rezygnujemy z zapraszania do swojego domu innych osób. Nie chcemy bawić się w spotkania w mieszkaniu, przyjęcia, rodzinne uroczystości, czy przyjacielskie pogaduchy. Dlaczego? Dlaczego nie lubimy gości?

Dlaczego nie lubimy gości?

Napracować się

Przede wszystkim, żeby kogoś przyjąć, to trzeba się napracować. Najpierw posprzątać. Nierzadko przestawić meble, wydłużyć stół, dostawić krzesła. Niby każdy z nas na bieżąco sprząta. Mamy większy lub mniejszy porządek. Jednak przed przybyciem gości czujemy, że trzeba postarać się bardziej. Nierzadko włącza się nam instynkt perfekcjonistki. Z obawy przed zaglądaniem w każdy domowy kąt podchodzimy do sprzątania w wyjątkowy sposób. To wymaga czasu i energii. Nie da się ukryć, że odbiera siły. Zanim jeszcze goście przyjdą, już samym sprzątaniem możemy czuć się zmęczone.

Z posiłkami bywa podobnie. Jeśli decydujemy się na samodzielne gotowanie, to wymaga znowu czasu i zaangażowania. Trzeba wszystko kupić. Zanim jednak udamy się do sklepu, trzeba pomyśleć, co będzie potrzebne. Wszystko zaplanować. Przygotowywanie przyjęcia w domu wymaga dobrej organizacji…

Potem niezbędny jest czas na gotowanie. To już zależy od menu i liczby gości. Jednak minimum pół dnia spędzimy „w garach”.

Gdy jest przyjęcie

Samo przyjęcie to dla wielu stres. Odwieczne pytania, czy wszyscy wszystko mają, czy wszyscy są zadowoleni. Biegamy naokoło stołu, podajemy, usługujemy. Nauczeni, że gościom trzeba dogadzać, stajemy na rzęsach, żeby było dobrze, pięknie. Czasami mierzymy się z licznymi komentarzami, niekiedy uszczypliwymi. Niby w formie żartu, że coś jest nie tak. Niektórzy goście komentują nasz wygląd, wygląd domu, kąśliwie smak potraw. Pytają wprost, kto nam to tak „sp…”. Niektórzy zastanawiają się, po co nam taki duży dom albo inaczej, czy wygodnie nam się śpi w „kurniku”. Niestety jeśli na stole jest alkohol, to języki mogą się coraz bardziej rozwiązywać. A im dłużej trwa spotkanie, tym może być gorącej. I to w tym niezbyt dobrym słowa znaczeniu.

To dlatego doświadczeni policjanci nie kryją, że w okresie świąt, dni wolnych, jest najwięcej interwencji domowych. I to niekoniecznie w prostych, ubogich dzielnicach, ale również w tych modnych i bogatych, w tak zwanych dobrych domach. Ludzie są ze sobą, ale nie potrafią razem się bawić, czy wypoczywać.

Zniszczenia

Nie lubimy gości, bo goście niszczą. Zwłaszcza małe dzieci niepilnowane przez rodziców. Mają one w zwyczaju rozsypywać wszystko na podłogę, wdeptywać przekąski w jasne dywany, dotykać ścian tłustymi palcami. Niestety problemem są także spadające z szafek wazony, ozdoby, zerwane firanki i pozaciągane obrusy.

Konsternację budzi otwieranie szaf, zaglądanie do osobistych przestrzeni. To krępuje… Niektóre dzieci gonią naszych czworonogów. Ciągną kota za ogon, drażnią psa, co również bywa źródłem stresu.

Dorośli również bywają nieostrożni. Za bardzo ciągną drzwi, wyrywają klamki, uderzają w domowe sprzęty, zbijają szybki, zarysowują ozdobne elementy. Zdarza się im poplamić jasny dywan i zamiast po prostu przeprosić, dodają sławetne „ale” – na przykład „ale taki dywan w domu jest całkiem niepraktyczny, po co taki kupiłaś, to bez sensu”. W ten sposób pokazują, że oczywiście wiedzą lepiej. Nie rezygnują z żadnej okazji, żeby skrytykować daną osobę i pokazać jej jak wielki błąd zrobiła w taki, a nie w inny sposób urządzając swój dom.

Sprzątanie

Po przyjęciu przychodzi czas na sprzątanie i liczenie strat. Czasami to tylko zbita szklanka, innym razem poważne uszkodzenia, które wymagają już większych nakładów finansowych, żeby naprawić to, co zostało zepsute. Zdarza się, że nie jest tak źle i wystarczy – odkurzanie, mycie podłóg, sprzątanie na stole, pranie obrusów….

To oczywiście zależy. Sprzątanie czasami nie jest tak wymagające. Innym razem może naprawdę skończyć się prawdziwą irytacją.

Niezadowolenie

Dlaczego wielu z nas nie zaprasza gości do domu? Ano ze względu na nich, na osoby, które gości. Człowiek się napracuje, postara, spędzi mnóstwo czasu w kuchni, przygotowując wszystko, a i tak zdarzą się osoby, które to wszystko skrytykują. Najlepszy sposób nie zapraszać takich osób? Pewnie tak. Ale co w sytuacji, gdy prawie każdy z naszego otoczenia w taki sposób się zachowuje? I po każdym spotkaniu w domu jesteśmy sfrustrowane?

Zauważamy również zmiany kulturalne. Wzorem zachodu coraz częściej spotykamy się w kawiarniach, restauracjach, klubach, a coraz rzadziej w domach…

Brak rewanżu

I na koniec ostatni powód. Taka wisienka na torcie. Dlaczego nie lubimy gości? Ano dlatego, że są osoby, które można zapraszać w nieskończoność, ciągle je goszcząc u siebie, nie doczekując się rewanżu.

Kiedyś było to naturalne. Za wizytą szła rewizyta. Obecnie niestety jest mnóstwo osób lubiących się gościć, ale już nigdy nie zapraszających do siebie. Powody są różne. Bo nie mają czasu, energii, pieniędzy, bo nie mają gdzie, mają za małe mieszkanie, itd. Lista bywa bardzo długa. Zresztą powodem narzekań nie musi być sam brak rewanżu, ale „słaby rewanż”. Bo ktoś przygotował prawdziwe przyjęcie, a ta druga strona się nie postarała. Gdzieś było ciasto, kolacja, trunki, a w drugim miejscu tylko herbata…i ciastka z paczki.

Z drugiej strony nie ma co się dziwić tym wszystkim, którzy nie chcą tego wszystkiego słuchać i w tym uczestniczyć. Odrzucają to, co sztuczne i na pokaz… Po czasie dochodzą do wniosku, że nie mają ochoty zapraszać innych do swojego domu. Wybierają inaczej. Zauważają, że zawsze można się spotkać w kawiarni i uniknąć wielu problemów. Niech każdy płaci za siebie.

Sprawa czysta…do czasu, gdy zauważymy, że wyjścia proponuje zawsze jedna i ta sama strona. Gdy dana osoba niczego nie zorganizuje, inni milczą. I to kolejny powód niesmaku, który niestety prowadzi nierzadko do zerwania więzi.

A bardzo szkoda. Bo relacje są nam potrzebne, by szczęśliwie i zdrowo żyć. Stąd – warto o nie zabiegać. Jednak i tutaj (podobnie jak w miłości) chcieć muszą dwie osoby. Nie da się wiecznie starać za dwie strony. Tak to nigdy nie wychodzi dobrze. Zamiast radości i spełnienia, zyskujemy złość i frustrację. A po co?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj