Kiedyś spokój mnie nudził. Dzisiaj inspiruje. Kiedyś chciałam go zagłuszać. Dzisiaj się w nim rozpływam. Delektuję się ciszą i spokojem. I to nie tak, że już nie lubię gwaru i muzyki, bo oczywiście lubię to wszystko. Nie uciekam jednak od ciszy i spokoju. Dojrzałam. Niczego tak nie cenię jak prawa do nicnierobienia. To nie wstyd. To wyższy poziom życia. Mieć czas i siły na święty spokój.
Nie musieć nic
Chodzi o to, żeby nie musieć nic. Usiąść i porobić nic. To takie wyzwalające uczucie. Jesteś dla samego bycia. Nic poza tym się nie liczy. Nie musisz donikąd gnać, nic robić. Wiesz, że jest dobrze, jak jest. Z kubkiem herbaty, kawy, kakao. Patrząc przed siebie, daleko w dal lub całkiem blisko. Otwierać się na świat lub zamykać w sobie, otaczając siebie ramionami. Z kolanami tuż przy ciele, z głową położoną na nich. Z lekkością lub poczuciem przeciążenia.
Czuć jak wszystkie troski uciekają. Wszystko, co zaprzątało głowę w ciągu dnia przestaje się liczyć. Czarne myśli odpływają, pojawia się wolność.
Czystość.
O niczym nie myśleć. Trwać. Być sobą.
Siedzieć
Kiedyś, gdy widziałam starszą osobę siedzącą przed domem na swojej wytartej ławce, to współczułam jej.
Jakie ona musi mieć nudne życie. Tak siedzi i tylko patrzy. Nic nie robi. Nudzi się…Z czasem zmieniłam zdanie.
Gdy tak bliżej się przyjrzeć tym staruszkom, którzy nigdzie się nie spieszą, przystają przy pięknych kwiatach, podziwiają niebo, nasłuchują ptaków, to…nagle okazuje się, że ich życie wcale nie jest takie nudne, jak może się wydawać. Pewnie, czasami brakuje im towarzystwa, atrakcji, rozrywek, ale mają aż nadto chwil pełnych skupienia i piękna. Ich życie jest inne. Wolne, wyzwolone z trosk, które nas uzależnionych od dopaminy i stresu ciągnie w dół. W ich codzienności nie ma już pośpiechu, wyścigu.
Jest po prostu bycie. To, co jest najważniejsze to obecność i uważność.
Oni są wolni. A my? My tylko czasami….Udaje się nam to uzyskać czasami. Właśnie wtedy, kiedy zyskujemy święty spokój. Jesteśmy jak dzieci, które schylają się i oglądają podążające w równej linii mrówki. Zachwycamy się grą świateł w strumieniu i barwą motyli w majowy dzień. Zamienimy chmury w śmieszne stwory i liczymy gwiazdy… To te chwile, które nie muszą być produktywne. Nie przynoszą widocznych efektów, wartości dodanych. Na pierwszy rzut oka. Bo w głębi serca zmieniają nas. Pokazują nam, czym jest życie i po co tu jesteśmy. Przypominają o tym, co najważniejsze.
Sens
Święty spokój jest po to, żeby odnaleźć na nowo sens. Zrobić rachunek, a właściwie pozwolić, żeby on zrobił się sam, żeby przepływające myśli pokazały nam to, na co na co dzień staramy się zamykać oczy.
Chodzi o to, żeby dać się pochłonąć ciszy, a może melodii naszych serc?
Kim jesteś, gdy jesteś sama?
Co robisz, gdy nic nie musisz?
To właśnie te chwile, które nas zmieniają. To te momenty, kiedy uświadamiają nam, co naprawdę jest dla nas ważne. To proste momenty przebudzenia.
Przyroda nas uczy…
„Większość z nas w kontakcie z przyrodą odczuwa spokój ducha. Mamy uczucie ponadczasowości. Uświadamiamy sobie istnienie i funkcjonowanie prawa natury. Stajemy się również świadomi naszej znikomości wobec niego. Nie możemy tego znieść ani sprawować nad tym kontroli. Lecz myśl ta w pewien sposób dodaje otuchy. Odczuwamy zadowolenie, że jesteśmy częścią tego tak oszałamiającego inspirującego i nieprawdopodobnego „tam”.
W przyrodzie panuje harmonia i równowaga. Regularnie nadchodzą i mijają pory roku. W tej przepięknej harmonijnej całości istnieją cykle życie, dawania i otrzymywania. Nawet kataklizmy – sztormy, trzęsienia ziemi, powodzie – są elementem większej harmonii, naturalnym cyklem rozwoju i zmiany. Natura jest nieprzerwanym procesem stawania się. Piękno natury wciąż rozkwita zgodnie z jej prawami”. Stephen R Covey „Najpierw rzeczy najważniejsze”, Poznań 2023
Święty spokój otwiera oczy
Święty spokój to odpoczynek. To magia chwili. To forma medytacji, dziękczynienia. Nie musimy, a chcemy. Możemy. Lubimy i odrzucamy. Robimy dokładnie to, czego aktualnie pragniemy. Bez presji, pośpiechu, ciągłej gonitwy. W sławetnej krainie o nazwie „kiedyś” święty spokój gościł w życiu każdego codziennie. Dzisiaj, kiedy tak bardzo brak nam czasu wolnego, tak wiele jest rozpraszaczy i pożeraczy czasu, został on zepchnięty na boczny tor. Zmieciony wraz ze śmieciami w ciemny kąt. Tam siedzi cicho i czeka.
Aż znowu go odnajdziemy, podniesiemy, otrzepiemy kurz i posadzimy na honorowym miejscu w domu.
Po to, żeby odzyskać radość, prawdę, piękno. Bo święty spokój w sobie to wszystko ma. Ma energię i moc zmieniania życia. To dlatego potrzebujemy go jak powietrza….żeby oddychać pełnią piersi i żyć lepiej. Proste i trudne zarazem.
Na szczęście wraz z biegiem lat i doświadczeń najczęściej odnajdujemy swój święty spokój i
przepraszamy go, że musiał na nas tak długo czekać. Od pewnej chwili w swoim życiu już o nim nie zapominamy. Z zyskiem dla nas i całego naszego małego świata.