W dobrym związku żyje się łatwiej i przyjemniej. Oczywiście zakładając, że mamy obok siebie właściwą osobę. Jednak gdy „ten mały szczegół” nie jest zachowany, to rodzą się problemy. Ogromne. Życie weryfikuje marzenia o „idealnej relacji” i zamiast wspólnego happy endu jest wieczna frustracja i nerwy.
Nic dziwnego, że wiele kobiet woli być singielkami. Nie dlatego, że nienawidzą mężczyzn, ale dlatego, że straciły nadzieję, że można zbudować wystarczająco dobry związek. Wcale nie idealny, ale po prostu normalny. Nie wierzą, że są na tym świecie odpowiedni mężczyźni, którzy po prostu pasują na męża i ojca dla ich dzieci. Dlatego zakładając, słusznie skądinąd, że zamiast się męczyć, lepiej spojrzeć prawdzie w oczy, pozostają same. Mają kolegów, przyjaciół i szerokie grono znajomych, ale nie mają „tego jedynego”. I już się z tym faktem pogodziły, żyjąc szczęśliwie i bez stresu.
Singielstwo z rozsądku?
Tak, jak kiedyś związki były aranżowane z rozsądku, tak obecnie decyzja o byciu samą zapada z tego samego powodu. Z rozsądku. Po gruntownych przemyśleniach i po wyciągnięciu wniosków z doświadczeń.
Rzadko taka myśl przychodzi od razu, zazwyczaj jest okupiona długą listą rozczarowań, osobistych dramatów, upadków i wielokrotnym leczeniu złamanych serc. Bo jeśli kobieta raz, drugi i dziesiąty przeżywa podobny scenariusz, to w końcu idzie po rozum do głowy. I mówi – po co mi to. Przecież to głupie! Po co się angażować ciągle na nowo w coś, co zawsze kończy się tak samo? Po co marnować tyle czasu, energii, tak bardzo się starać i zabiegać, skoro wiadomo, jaki będzie finał?
Wiadomo?
Niektóre źródła wskazują, że już za kilkanaście, być może kilkadziesiąt lat nawet połowa kobiet między 18 a 50 rokiem życia będzie singielkami.
To jedna strona medalu. Druga jest taka, że kobiety te będą singielkami bez dzieci, bo coraz większa grupa kobiet w okresie, w którym mogłoby urodzić dziecko – wprost mówi, że nie ma takiego zamiaru.
Nie chcemy związków i dzieci. I mówimy o tym coraz głośniej. Jakie są powody? Zazwyczaj również i w tym przypadku przyczyn jest wiele, a wśród nich jest jedna znacząca – brak właściwej osoby obok.
Kobiety już się nie godzą
Kobiety po latach naprawdę trudnych doświadczeń. Po obserwowaniu tego, jak radzą sobie ich matki i babki, mówią dość.
- Koniec z byciem odpowiedzialną za wszystko – dom, dzieci, a jednocześnie tyranie w pracy.
- Kobiety chcą partnerstwa i mądrej relacji.
- Po co prosić się o to, żeby ta druga osoba, która powinna być równie odpowiedzialna wzięła się za pracę, za obowiązki?
- Jeśli ona tego nie rozumie, to szkoda czasu.
- Koniec z byciem sprzątaczką, kucharką, niańką.
- Zasługujemy na więcej.
Kobiety pozostawione same sobie, czują się oszukane. Nie chcą już tego wiecznego poświęcania się, starania się, zabiegania. Mają dość, bo wymaga się od nich zbyt dużo. Mają być perfekcyjne w domu, w łóżku, przy piekarniku, w pracy, opiekując się dziećmi, ucząc je, bo wiadomo, jak w szkołach bywa, wspierając w trudnych doświadczeniach, bo to kryzys, bunt a potem dojrzewanie, na drodze, prowadząc samochód, na zajęciach z jogi, do tego mają się dokształcać, być obeznane w aktualnych trendach, itd., itp. Wiecznie zadowolone i pełne energii…
Nic dziwnego, że kobiety, jak świat długi i szeroki, mają dość. Wymagań mnóstwo. Oczekiwań jeszcze więcej, a podziękowań i wdzięczności, jakby nie widać. Więc może lepiej sobie pewne kwestie odpuścić?
Kobiety chcą żyć spokojniej
Przeprowadzono badania, które jasno pokazują, że kobiety częściej decydują się na dzieci, gdy mają obok siebie odpowiedzialnego mężczyznę i mocną sieć wsparcia. Żadne zaskoczenie! Im więcej mają osób do pomocy, tym chętniej decydują się na potomstwo.
Tymczasem obecnie z uwagi na coraz dłużej pracujące społeczeństwo, a także postawę dziadków – „chcę odpocząć” – kobiety pozostawiane są same sobie. Nie mogą liczyć na wsparcie partnera – bo ten nie chce lub nie ma jak pomagać z uwagi na konieczność coraz dłuższej pracy. Nie mogą też często liczyć na pomoc rodziny, bo rodzice jasno deklarują, że „swoje wychowali i nie mają zamiaru znowu tego samego przeżywać”.
Dlatego nie dziwi fakt, że po analizie całej sytuacji kobiety doszły do wniosku, że…nie będą miały dzieci.
Oczywiście powodów jest dużo więcej niż brak wsparcia i brak odpowiedniego mężczyzny. Jednak to argumenty, których wagi nie sposób ignorować.
Panie poszły o krok dalej, po co mam się wiązać, skoro to w życiu nie pomaga?
Wolę być singielką i decydować, kiedy wstaję, kiedy kładę się spać, co jem na obiad, gdzie wyjeżdżam na wakacje. Nie musieć znosić kogoś oczekiwań, humorów, trudnych zachowań.
Można odciąć się od całych tych dramatów rodzinnych, wynikających z trudnych relacji z teściową czy szwagierką. I żyć spokojniej.
Kobiety niemające możliwości znalezienia kogoś równego sobie, odpowiedzialnego,
zaangażowanego, życiowo mądrego, zdecydowały, że jeśli tak, to wolą życie w pojedynkę. Decyzja być może gorzka u podstaw, ale bardzo wyzwalająca na co dzień. I im dłużej żyje się w pojedynkę, tym jakoś mniej chce się to zmieniać.
Zmiany społeczne
Niewątpliwie żyjemy w okresie zmian kulturalnych. Coraz więcej osób woli życie na własny rachunek, same, bez ułudy tworzenia „dziwnego, karykaturalnego związku”. Nie chcemy udawać, i w sumie dobrze.
Z drugiej strony wiele z nas bez zastanowienia zdecydowałoby się porzucić dotychczasowe życie, gdyby znalazł się ktoś odpowiedni. Przy którym w końcu można byłoby odpocząć i naprawdę cieszyć się życiem we dwoje. A że jest to trudne, to jest jak jest. Swoje robi też przyzwolenie społeczne. Już nie trzeba mieć
męża, żony, można żyć inaczej. I nikogo to nie dziwi. Stąd odwaga, by nie wkraczać w
niesatysfakcjonujące relacje jest dużo większa. I trudno się temu dziwić…
Myślę, że zmienia się świadomość kobiet. Potrafią się one też już postawić w opozycji do oczekiwań społecznych i pomyśleć o sobie. I tak powinno być – niech każdy żyje jak chce 🙂
Jeśli poprzednie związki były nieudane to lepiej mieć tego świadomość i nie wplątywać się w kolejne bez przyszłości. Zaufanie raz stracone już nie powróci. Dlatego lepiej być wolnym niż z kimś toksycznym kto powoli tożsamość wyniszczy
Moim zdaniem nie da się z tym pogodzić. Odczuwa się za to ogromne zmęczenie psychiczne i niechęć. Człowiek zwyczajnie nie ma siły szukac dalej,otwierać się. Nie szufladkuje,wierzę, że są wśród tych nieuczciwych także i ci porządni ale po prostu brak już motywacji i sił…
Moim zdaniem nie da się z tym pogodzić. Odczuwa się za to ogromne zmęczenie psychiczne i niechęć. Człowiek zwyczajnie nie ma siły szukac dalej,otwierać się. Nie szufladkuje,wierzę, że są wśród tych nieuczciwych także i ci porządni ale po prostu brak już motywacji i sił…
Kiedy dochodzisz do ściany już nie masz złudzeń.
Dawałaś tysiące szans i kolejne już rozczarowanie, potem złość, potem smutek i na końcu obojętność, że już nie masz siły, że nie warto, że ,, na cholerę mi to”. I odpuszczasz bo tak jest lepiej i odchodzisz powoli, po cichu, już pewna tego że poradzisz sobie sama bo przecież i tak jak już byłaś, to już bardziej być nie możesz.
Jeśli poprzednie związki były nieudane i za każdym razem rozpadały się z tego samego powodu to jest szansa, że to kobieta ma nierozwiązany problem i warto się temu przyjrzeć, zamiast do końca życia być singielką
No właśnie.
Może to być wyidealizowany obraz związku. Wchodzenie w związki zbyt szybko, na fali motylków. Nieumiejętność cieszenia się życiem będąc samej. Zerowe poczucie własnej wartości. Seksoholizm.
Powodów może być mnóstwo.
Jeśli związków było parę i wszystkie się rozpadły, to najwyższa pora przyjrzeć się swoim oczekiwaniom i swojej postawie.
Piszę to z całą odpowiedzialnością kobiety po 50-tce.