Są wśród nas takie kobiety, które nie wyobrażają sobie świąt inaczej niż przy tradycyjnym stole. Ma być jak co roku. Te same, sprawdzone potrawy, rodzinne tradycje, podobne rozmowy. Szalony pęd przed godziną zero, by ze wszystkim zdążyć i poczucie, że wolne za szybko minęło, a już trzeba sprzątać po świętowaniu. Bo święta święta i już po świętach…
Nie brakuje też jednak kobiet, które mają dość. Mówią stop i pozbywają się złudzenia, że to jedyny słuszny pomysł na święta. Chcą inaczej i opuszczają dom na święta. Wraz z nim opuszczają sprzątanie, gotowanie, prasowanie, mycie okien. Wybierają święta poza domem. Dlaczego?
Z rodziną czy bez
Pamiętam, gdy przed Bożym Narodzeniem byłam w osiedlowej bibliotece u znajomej bibliotekarki. W pewnym momencie przyszła pani mocno po 50 i po usłyszeniu, że moja znajoma życzy jej wesołych świąt, uśmiechnęła się. Życzyła tego samego i dodała: “oby nikt nie chciał do mnie przyjeżdżać”. Początkowo trochę mnie zaskoczyła tym stwierdzeniem, jednak spojrzałam na plik wynoszonych przez nią książek i szybko zrozumiałam. Ona po prostu miała dość.
Miała dość usługiwania rodzinie, patrzenia na często niezadowolone, znudzone miny, słuchania tych samych rzeczy, gaszenia pożarów w postaci kłótni. Miała dość stania nad garami i martwienia się, czy czasochłonne potrawy wszystkim smakują. Wybrała siebie. Swój święty spokój.
Bo święta mogą wyglądać inaczej…
Jedną z opcji jest zaszycie się we własnym domu i pobycie w samotności. Drugą, być może lepszą, zabranie rodziny i wyjazd na święta gdzieś, gdzie nie będą nas straszyć brudne okna, a o smak żurku zadba ktoś inny, nie my same…
Czy warto wyjechać na święta?
Okazuje się, że coraz częściej wybieramy właśnie taką opcję. Wyjeżdżamy, by wyleczyć się z choroby perfekcjonizmu, jaką jest potrzeba wypucowania domu na błysk. Wyjazd pozwala nam się zdystansować, odciąć i nastawić na tryb wakacji. Pozostanie w domu zbyt mocno dla wielu z nas kojarzy się z gehenną świąteczną. Zmiana środowiska ułatwia wyluzowanie. I pozwala świętować całkowicie inaczej, dla wielu – lepiej.
Przestajemy być gospodynią domową, stajemy się gościem hotelowym. Wybieramy ciekawe miejsce i pozwalamy, by ktoś inny zadbał o nas w najlepszym wydaniu. To forma rozpieszczania, na którą każda z nas zasługuje. I coraz częściej ją wybiera.
Z chęcią bym dokądkolwiek pojechała, ale bez kasy mogę sobie pomarzyć 😀 Nie narobię się jedynie, bo bez kasiory też nie poszaleję, nikt też pewnie nie zaprosi. Ludzie potracili sens świąt. Liczy się kasiora, nie człowiek, ani jakieś tam zmartwychstanie. Naźreć się do bólu brzucha i pochwalić prezentami, resztę mają gdzieś…
Ech…smutne to strasznie
Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzam w domu, ale na Wielkanoc czasami udaje nam się wyjechać i jest bardzo fajnie 🙂
Ja jestem zdecydowanie domatorką. W obcym dla siebie miejscu, choćby najbardziej komfortowym, nie czuję się dobrze. I nie odnosi się to tylko do świąt. 😊
Z chęcią bym gdzieś pojechałam na święta 🙂
My każdą Wielkanoc spędzamy po za domem, albo wracamy właśnie w tym dniu. Mamy wolny cały Wielki Tydzień i od kilku lat ten czas pędzamy we Włoszech w tym roku natomiast w górach Norwegii. Boże Narodzenie to juz inna bajka lubimy je spędzać w domu 🙂
Super 🙂
Nie obraziłabym się na taką wyjazdową opcję 😛 Niestety święta były dla mnie przyjemnością tylko za dzieciaka :/
To prawda, że przynajmniej raz na jakiś czas można sobie pozwolić na taki wyjazd i nie szaleć w kuchni;).
Oj tak ja chętnie na święta bym gdzieś wyjechała i przeżyła je zupełnie inaczej niż do tej pory 🙂
czysto mam w domu zawsze a co do szykowania jedzenia to powiedzialam veto. Ja sie narobie a potem nie ma kto tego jesc bo za duzo i polowa ląduje w koszu. Beda swiateczne akcenty i prawie normalne jedzenie. W koncu dzis nic nie brakuje i miesiwo moge sobie upiec codzinnie a niekoniecznie tylko w swieta. Jesli juz to wole isc z rodzina na spacer albo posiedziec i pogadac. Nie dajmy sie zwariowac
W te święta byłam terapeutką złamanego serca somsiadki 🙂 Przez lata ona była dla mnie, tym razem szala się odwróciła.
I jestem z tego obrotu spraw bardzo zadowolona, bo ona nawet wysłuchanie doceni, a matka to każdy rozkaz jej wykonywałam jak szefa, i nigdy nie doceniała.
Taka sąsiadka to skarb:) Mam nadzieję, że terapia udana 🙂