Zastawiony stół. Uginający się pod ciężarem smakołyków. Takich, które przygotowuje się tylko na święta. Jest pięknie, kolorowo, bogato. Co z tego, skoro nie wszyscy mogą te wszystkie pyszności zjeść? Na co dzień przy okazji rodzinnych spotkań, firmowych imprez, wyjść – zapominamy o tych, którzy nie mogą jeść wszystkiego. O ludziach z nietolerancjami i alergiami. Oni siedzą przy zastawionym stole i nic nie jedzą. Gdy mogą przynieść swoje, spożywają posiłki z pudełek i termosów. Gdy nie ma takiej możliwości, zamawiają kawę lub herbatę. Tymczasem wystarczy tak niewiele, zwłaszcza w święta.
W przedszkolu, szkole
Z wyzwaniem, jakim jest nietolerancja pokarmowa czy alergia mierzy się wiele rodzin. Może zaczynać się już w przedszkolu. Zosia nie może jeść produktów mlecznych, co wyklucza z jej diety całą listę znanych i lubionych dań, przynajmniej w wersji klasycznej. Dominik nie je glutenu, dlatego pszenne bułeczki i pulchne drożdżówki są poza jego zasięgiem. Są też tacy, którzy mają długą listę nietolerancji – są na diecie bezglutenowej, bezmlecznej, bez jajek, cytrusów, a nawet konserwantów, które znajdują się niemal w każdym gotowym produkcie.
Powodów, dla których stosuje się dietę specjalistyczną jest cała masa. Ogólnie można je nazwać zdrowotnymi. Chodzi o to, żeby dziecko zdrowo rosło i rozwijało się.
Wyeliminowanie jakiegoś składnika to usunięcie z diety czegoś, co mu szkodzi, co działa często jak trucizna. Może wywoływać groźne dla życia reakcje anafilaktyczne (i wtedy podawanie dziecku czegoś bez konsultacji z rodzicem jest bardzo niebezpieczne). Może pojawić się ból, biegunka, wymioty, zmiany skórne.
Rodzic, który czegoś nie daje dziecku nie robi tego, żeby dziecko było „biedne” i „poszkodowane”. Tylko z myślą o jego dobru. I warto to zrozumieć, żeby nie krzywdzić przykrymi komentarzami, czy nie radzić dziecku na diecie bezglutenowej, żeby zjadło tylko środek sernika, bez ciasta kruchego lub zeskrobało sobie panierkę. To tak nie działa!
Dobrze wykazać się zrozumieniem. Spróbować sobie wyobrazić, o czym marzy dziecko, które nie może jeść wszystkiego. Ano marzy, żeby w końcu ktoś je zobaczył, zadbał o to, żeby czuło się zauważone i normalne. Żeby nie było problemem, ale ktoś się nim zaopiekował. Marzy o paczce od Mikołaja z produktami, które są dla niego. Dziecko „bezmleczne” nie chce znaleźć czekolady mlecznej, której zjeść nie może, a maluch na diecie bezglutenowej nie chce wafelków oblanych czekoladą. Chce szacunku i po
prostu dobrego traktowania.
Z tobą to zawsze problem
Nietolerancje pokarmowe nie są wyborem. Są wyzwaniem. Nie chcemy ich, ale je dostajemy. I trzeba sobie radzić. Czytać etykiety produktów pisane małym drukiem…
Generalnie nikt nie chce być dla nikogo ciężarem, dlatego wiele osób wybiera się do rodziny z gotowymi posiłkami dla siebie. Nie chce słyszeć o tym, że wymyśla, wydziwia, czy ma zjeść kawałeczek, na pewno mu nie zaszkodzi. Często wybór jest prosty – skusić się, żeby komuś nie było przykro i potem cierpieć przez kilka godzin w toalecie lub odmówić i wyjść głodną. Można też przynieść swój posiłek. I ta opcja wydaje się jedyną możliwą.
Nie ma co jednak ukrywać, że chodzenie z własnymi pudełkami do miłych nie należy. Człowiek niby idzie w „gości”, ktoś chce go dobrze przyjąć, a nie otrzymuje nawet minimum zrozumienia. Nie ma nawet próby podania komuś tego, co może zjeść, choćby zamiast ciasta, nieskomplikowanej w przygotowaniu sałatki owocowej.
Nie ma gdzie iść
Wyzwaniem jest wyjście na miasto. Osoba bezglutenowa nie zje tradycyjnej pizzy. Osoba na diecie bezmlecznej będzie miała problem wybrać dobre dla siebie ciasto. Tam, gdzie istnieje ryzyko zagrażającej życiu reakcji anafilaktycznej jedzenie poza domem to jak rosyjska ruletka, rzadko kto będzie chciał się na to godzić.
Gdy ryzykuje się „tylko” niestrawnością czy wysypką, wielu się na to decyduje. Niestety w Polsce nadal panuje ignorancja w temacie. W wielu miejscach ani kelnerzy, ani kucharz nie wie, jak sprostać wyzwaniom, jakie niesie dieta eliminacyjna. Choć prawo zobowiązuje do tego właścicieli lokali, nadal zbyt często nie oznaczają oni alergenów. Stąd jedzenie „na mieście” staje się wyzwaniem.
Są kraje, w których diety nikogo nie dziwią. Można liczyć na zrozumienie, a także na to, że niezależnie od stopnia wykluczeń bezpieczny posiłek zostanie przygotowany. Oczywiście nie wszędzie, ale w wielu miejscach. Jest ich tak dużo, że znalezienie lokalu nie jest trudne.
Wystarczy tak niewiele
Dieta eliminacyjna jest wyzwaniem. Dobrze, gdy spotyka się ze zrozumieniem. Dobrze, gdy otoczenie nie próbuje „nawrócić kogoś na normalne jedzenie”. Nie instruuje, jak ktoś ma jeść, nie wymądrza się, ale pyta i próbuje pomóc.
Z należytą starannością i uwagą przygotowuje posiłki. Czasami potrzeba tak niewiele, istnieją proste, bezpieczne, pozbawione alergenów przekąski, desery i dania. Ugoszczenie kogoś dzisiaj to tylko kwestia chęci. Gdy ich nie brakuje, można naprawdę wiele. Zwłaszcza w te szczególne świąteczne dni, kiedy każdy powinien czuć się jak najlepiej. Dobre słowo, niewielki gest znaczą najwięcej. Pomyślmy, jak sami byśmy się czuli na kogoś miejscu…