Jest taka znana książka – „W co grają ludzie”. Napisał ją Berne Eric, psychiatra, pochylając się nad relacjami interpersonalnymi. Zauważył, że ludzie postępują zgodnie z góry ustalonymi zasadami, często odgrywając wybrane przez siebie (lub przez innych) role. Latami mogą grać w gry, w których widać pewien schemat. I wszyscy powtarzają pewne aktywności jak zaklęci. Narzekają się, denerwują, ale jednak nie przerywają tańca…Wszystko jest jasne, z góry ustalone.
Gry pozwalają zająć czas, układają plan dnia, ale też walczą z naszymi osobistymi demonami. Dają usprawiedliwienie dla niemocy, lenistwa, braku odwagi, są zasłoną dymną, pokazują nasze braki, te, których nawet przed samymi sobą nie chcemy odsłaniać.
Jedną z takich gier jest gra „gdyby nie Ty”, koncentrująca się na drugiej osobie. Gdyby nie Ty, żyłoby mi się lepiej. Gdyby nie Ty, poszłabym do pracy. Gdyby nie TY, nie zmarnowałabym sobie życia. W czym tkwi słabość takiego sposobu myślenia? I dlaczego to, co mówimy, jest…kłamstwem? Najgorszą formą oszukiwania siebie?
Najpopularniejsza gra małżeńska
Bern Eric określa grę „Gdyby nie ty….” jako najpopularniejszą grę małżeńską.
Według autora, niektóre kobiety celowo wybierają na życiowych partnerów osoby dominujące. Całe życie narzekają, a to, że mąż jest wymagający i nie pozwala im wrócić do pracy, a to, że za dużo czasu spędza poza domem. Mąż zabrania pewnych rzeczy żonie, czy to wprost, czy w formie manipulacji, ona protestuje. Niby się na niego złości… Kłócą się, ale właściwie nic się nie zmienia. Ona nie może wyjechać z koleżankami, iść na studia, do pracy, bo musi być w domu. Ktoś musi zadbać o dom, dzieci, o męża…Latami wszystko wygląda to samo. On zabrania, ona się złości, kłócą się, ona mówi koleżankom, gdyby nie on, potem jest względny spokój i znowu od początku.
Niby żona jest zła, że to mąż o wszystkim decyduje, że ona nie ma za dużo do powiedzenia, ale w głębi duszy…choć sama się przed sobą do tego nie przyznaje, czuje się dzięki temu bezpiecznie. Mówi, że pewnych rzeczy nie robi, bo to wina męża, ale tak naprawdę mąż jest tylko doskonałą wymówką.
Gdyby nie ty…
Znacie takie kobiety. Wychodzą za mąż i odcinają się od całego świata. Mówią znacząco, że nie mogą wyjść i odwracają wzrok. Gdy do nich wpadacie, szepczą w drzwiach, oglądają się za siebie, czy on przypadkiem nie słyszy. Nie dzwonią, a gdy Ty dzwonisz, to są tak mdłe, tak nijakie, tak mocno zniechęcają do rozmowy, że szybko ją kończysz…
Tkwią w dziwnych układzie, niby nie akceptując tego, co się dzieje, ale z drugiej strony sprawiają wrażenie, że nic nie robią, by to się zmieniło. Mówią, że już nie dadzą rady tak dalej, otoczenie daje im całą listę rad, motywuje do działania, ale one…tylko wymyślają kolejną wymówkę. Ile by rozwiązań się nie przedstawiło, one będą na nie.
Według autora, wybranie na życiowego partnera osoby dominującej nie jest przypadkowe. Dana kobieta tak robi, bo w gruncie rzeczy boi się pewnych aktywności. Nie chce pewnych rzeczy robić. Oddaje pole, w zamian uzyskując wygodną wymówkę i poczucie bezpieczeństwa.
Gdyby nie Ty…niby tak, ale jednak…
Za tymi słowami – gdyby nie ty – kryje się uzasadnienie dla swojego strachu, lęku. Najczęściej kobieta, która sięga po takie wytłumaczenie nie zdaje sobie sprawy, że po prostu się boi.
Wcale nie chce wychodzić wieczorem z koleżankami, nie chce samotnego wyjazdu, boi się powrotu do pracy, czy zmiany pracy. Mąż, który jej tego wszystkiego zabrania, jest jej potrzebny, bo chroni ją przed uświadomieniem sobie własnych lęków. Według autora „W co grają ludzie” właśnie dlatego kobieta wybrała sobie na męża dominującą osobę, by nie musieć konfrontować się ze światem.
Uważacie, że taka teoria jest mocno niesprawiedliwa? Być może…Nie jest ona łatwa w akceptacji. Z drugiej strony nietrudno pokazać, na czym polega. Gdy mąż przestanie zabraniać i powie, ok, śmiało, działaj, masz wolną rękę, często okazuje się, że żona nie robi dosłownie nic. Niby największa przeszkoda sama się usunęła, ale ona tkwi w miejscu. Jej fobie bowiem trwają, a ona…najczęściej wpada w rozpacz lub zamyka się w sobie, dochodząc do wnioski, że wszyscy mężczyźni to świnie. I ona tak źle trafiła, bo on zmarnował jej życie…
Chętnie przeczytam wspomnianą tutaj książkę.
Dlatego nie ważne co on, ważne co ja zrobię, jak się zachowam, co zdecyduję. Za bardzo skupiamy się na nich i to jest błąd i błędne koło.
Jakieś 23 lata temu. Pierwszy raz wtedy zrozumiałam w co gra alkoholik. W bonusie 😉 wycofałam się raz na zawsze z gry “moje lepsze niż twoje”. Rozpoznaję, ale nie gram.