Jak kobieta może się przebić w męskim świecie?

4

Choć mężczyźni i kobiety od zarania dziejów żyją razem, to każda płeć ma także pewną sferę zarezerwowaną wyłącznie dla siebie. Tak z grubsza, świat kobiecy to ten bardziej domowy, a świat męski – publiczny. Teraz te podziały nie są tak ostro zarysowane, niemniej da się zauważyć, że na wielu polach tradycyjnie przypisywanych mężczyznom obowiązują właśnie męskie zasady gry.

Co z tego wynika? Ano to, że wielu kobietom ciężko się przebić. Nie to, że brakuje im wiedzy, motywacji czy pracowitości. Po prostu męskie zasady nie do końca są dla nich zrozumiałe, ale nawet gdy już się je pozna, to wciąż działa się we wrogim, obcym środowisku.

Kto silniejszy?

Po co w ogóle są te podziały? Bez nich kobiety byłyby ciągle skazane na końcowe lokaty. Ktoś wyobraża sobie na przykład rywalizację sportową bez podziału na płeć? Światowej klasy zawodniczki – tenisistki, sprinterki, biathlonistki – ledwo pokonują sportowców ze środka stawki, gdyby przyszło się im mierzyć z czołowymi zawodnikami, w życiu nie zdobyłyby medalu. A sport kontaktowy, jak piłka ręczna czy rugby? Mężczyźni walczą ze sobą bez pardonu, co by było gdyby z całej siły przepychali się z kobietami, nawet tymi w znakomitej kondycji?

Warunki fizyczne to jasna przesłanka za tym, by każda płeć rywalizowała we własnym zakresie. Lecz podziały widoczne są i tam, gdzie siła mięśni nie ma większego znaczenia, jak e-sport, szachy, poker, wyścigi samochodowe, strzelectwo sportowe. Teoretycznie kobiety mają dostęp do każdego turnieju w którym występują mężczyźni, ale gdy dochodzi do rozgrywek na najwyższym szczeblu, dominacja męska jest aż nadto widoczna. Wśród szachowych arcymistrzów niewiele jest pań, w rankingach bez podziału na płeć kobiety plasują się bardzo daleko. Podobnie jest w pokerze czy sportach motorowych. Oczywiście, te wyniki to także efekt tego, że kobiet zawodniczek jest dużo mniej, dlatego i wybitne jednostki trafiają się rzadziej. Ale wciąż nie da się jednoznacznie określić, czy niższe zainteresowanie wynika wyłącznie ze zniechęcania dziewczynek do męskich zajęć, czy rzeczywiście chodzi o określone predyspozycje intelektualne.

Utrzymywanie podziałów ze względu na płeć zwiększa szanse na tytuł mistrzowski, ale też ogranicza dalszy rozwój. Męskie rozgrywki są niemal zawsze bardziej prestiżowe, jest tam wyższy poziom i większe pieniądze, co gwarantuje postęp. Fakt, w niektórych konkurencjach taka a nie inna budowa anatomiczna wyklucza kobiety z rywalizacji, ale na innych obszarach stały kontakt z dobrymi zawodnikami mógłby pomóc w dojściu do jeszcze wyższej formy, rozwinąć refleks czy myślenie taktyczne. Niewykluczone, że z czasem kobiety mogłyby rywalizować z mężczyznami jak równy z równym.

 

Nie masz do tego głowy

Tyle szeroko pojęty sport. A jak to wygląda w życiu codziennym? W sumie dość podobnie. Może i nie ma osobnych kategorii, ale wciąż wśród znacznej części mężczyzn (kobiet zresztą też) jest silne przekonanie, że kobieta w starciu z facetami nie ma szans, czego by ta rywalizacja nie dotyczyła. Innymi słowy, podział na męskie i damskie zawody jak najbardziej ma sens, bo każdy realizuje się w nich zgodnie z naturalnymi predyspozycjami. Jasne, kobieta prezes banku niespecjalnie kogoś dziwi, niemniej wciąż postrzega się to jako wyjątek.

Najłatwiej to zbyć stereotypami i przywiązaniem do tradycyjnych ról społecznych, to jednak nie jest wcale tak proste i oczywiste. Sportowy podział na kategorie płciowe zwraca uwagę na pewien problem – kobiety generalnie nie myślą i nie działają tak samo jak mężczyźni. Kobiecy mózg ma inną budowę, inaczej przetwarza informacje, ma swoje specjalizacje. I nie byłoby w tym niczego szokującego, gdyby nie powszechne uznanie kobiecych zdolności za mniej wartościowe. Przykład? Mężczyźni zasadniczo lepiej orientują się w terenie, a kobiety są dużo lepsze w zapamiętywaniu szczegółów, jednak umiejętność czytania mapy to wielka zaleta, dowód na inteligencję i męską przewagę, podczas gdy fenomenalna pamięć do szczegółów to w sumie żaden wielki atut, mężczyźni z tego tak nie korzystają, więc uważa się to za mało znaczącą cechę.

Nie walcz, to do niczego ci się nie przyda

Te predyspozycje przekładają się na odmienny sposób działania, w tym na rywalizację. Kobiety zazwyczaj nie walczą wprost. Nawet gdy ścierają się z przeciwnikiem twarzą w twarz, to konfrontacja często nie ma nic wspólnego z wymianą prostych ciosów, tej walki postronni widzowie czasami nawet nie zauważają. Kobiety, jako słabsze fizycznie, stworzyły cały arsenał psychologicznych sztuczek, bardzo wyrafinowanych i podstępnych. Są znane z hipokryzji, spiskowania, przewrotności, wbijania szpileczek, psychicznego dręczenia, niekiedy są w tym tak biegłe, że mężczyzna może tylko bezradnie rozłożyć ręce, ewentualnie zwinąć je w pięści.

Kobieca bezwzględność w psychologicznych gierkach to zresztą jeden z powodów, dla których dziewczynki przyucza się do uległości, żeby przypadkiem, gdy już dorosną, nie manipulowały innymi ludźmi. Co jest bez sensu, gdyż kobiety też często muszą walczyć o swoje, więc zabijanie w nich ducha rywalizacji prowadzi do tego, że stają się zazwyczaj bezradne albo jeszcze bardziej podstępne. To zaś mocno komplikuje nie tylko ich życie prywatne, ale też zawodowe.

Jest tym trudniej, że rywalizacja ‘po męsku’ również nie zdaje egzaminu. Kobieta grająca według męskich reguł jest w stanie zajść bardzo daleko, ale często gubi gdzieś po drodze swoją kobiecość. Uchodzi za agresywną, zbyt władczą, bezkompromisową, okrutną, wyzutą z ludzkich uczuć. Jest za twarda, co odstrasza, nawet gdy ma się uznanie dla jej dokonań. I są to niekiedy odczucia zgodne z prawdą – kobiety na szczytach władzy nierzadko celowo wyrzekają się swojej natury, aby uniknąć podejrzeń o babskie słabości czy też plotek, jakoby za awansem stały dekolty i pończochy. Do tego stopnia przejmują męskie cechy, że w pewnym momencie mają wrażenie, jak gdyby zeżarł je od środka testosteron.

Nie można by troszkę łagodniej?

Są kobiety, które w męskim świecie czują się jak ryba w wodzie. Ale dla wielu kobiet rywalizacja według męskich zasad jest zbyt wyczerpująca. Czy to natura, czy wychowanie, kobiety generalnie mają nieco inne podejście do obowiązków. Nie mają aż takiego ciśnienia na ciągłą rywalizację, z reguły są nastawione raczej na współpracę, działanie zespołowe. Badania pokazują, że kobiety są bardziej wydajne i kreatywne, gdy pracują razem, a nie przeciwko sobie – tak zwana ‘miła atmosfera’ automatycznie zwiększa efektywność żeńskiego zespołu. U mężczyzn zwykle jest odwrotnie, oni dają z siebie więcej, mając na karku rywali.

Oczywiście, kiedy trzeba, kobiety potrafią walczyć z konkurencją, chodzi raczej o to, że nie potrzebują non stop tego dopalacza, jakim jest ostra rywalizacja. Dlatego gdy na każdym kroku widzą, że muszą coś udowadniać, dopada je zniechęcenie, i przez to cała kariera jest dla wielu kobiet bardzo męczącym doświadczeniem. Nie dlatego, że boją się one ciężkiej pracy, po prostu ten męski styl jest dla nich czymś nienaturalnym. To trochę jak, jak gdyby nagle facetom przyzwyczajonym do skrywania uczuć kazać o wszystkich doświadczeniach opowiadać na forum publicznym, ze szczegółami, i jeszcze się rozpłakać, by podkreślić przeżywane emocje.

Kobiety nie chcą jednak rozwijać swoich naturalnych atutów, bo są przekonane, że jedynie męski styl zapewni im upragniony sukces. Dopóki naprawdę to czują, kłopotu nie ma, ale gdy robią to wbrew sobie, zazwyczaj przegrywają. Próbują zbudować autorytet na wymuszonej agresji, podczas gdy znacznie więcej by osiągnęły opierając swoją pozycję na sile spokoju i równowadze.

Pokaż, jaka jesteś

Konkurując z mężczyznami, kobiety często popełniają ten błąd, że nie eksponują własnych atutów, lecz chcą nadrobić dystans gorliwością i tytaniczną pracą ponad siły. Strach przed przegraną bywa tak wielki, że przejmuje się najbardziej wymagające projekty, obiecuje nierealne terminy, wszystko żeby wyjść na super-pracownika nie do zastąpienia. Jednocześnie nie mówi się o swoich dokonaniach, sądząc naiwnie, że druga strona sama to dostrzeże i doceni.

To właśnie często gubi kobiety w rywalizacji z mężczyznami – milczenie. Nie potrafią się zareklamować, bo przecież nie wypada się chwalić. Rzadziej zabierają głos na spotkaniach, gdyż nie chcą wyjść na kłótliwe i czepialskie. Kiedy się odezwą, to często dodają skruszonym głosem, że bardzo przepraszają, nie chcą się wtrącać, z całym szacunkiem, ale może by tak… Brak im pewności siebie, przez co wypadają niewiarygodnie.

Nauka asertywności z pewnością bardzo się przydaje, ale pomocna bywa również właśnie kobieca strona charakteru. Nawet ta stereotypowa, bo jak się okazuje, można te płciowe uprzedzenia przekuć na własną korzyść. Kobieca wrażliwość w basenie pełnym rekinów? Jeśli nie ma się w sobie wrodzonej skłonności do agresywniejszej walki, właśnie subtelnością da się wiele zdziałać. Kobiety kompetentne, świetnie przygotowane do swojej pracy, mogą wygrać uprzejmością, wdziękiem, tą specyficzną aurą, jaką wokół siebie roztaczają – są wtedy autentyczne i przekonujące, o wiele bardziej niż udając faceta, którym nigdy nie będą.

Gdzie ta równowaga?

Przybywa firm, które doceniają te kobiece atuty – firmy łączące męski styl zarządzania ze stylem kobiecym mają zazwyczaj lepsze wyniki niż firmy oparte wyłącznie na męskim modelu. Co niestety nie znaczy, że wszędzie da się rywalizować na własnych zasadach. Zwłaszcza w branżach wciąż zdominowanych przez mężczyzn, ‘miękkie’ cechy nie dają praktycznie żadnej przewagi – konkurencję wygrywają najczęściej te kobiety, które podążają tropem swoich kolegów, pracując, mówiąc i zachowując się jak oni. Musi być agresywna, pewna siebie, asertywna, bez tego nie ma wielkich szans na awans, zwłaszcza gdy przyjdzie jej zarządzać samymi mężczyznami.

Pojawia się więc pytanie – skoro tak wielu kobietom drapieżny, męski styl po prostu nie podchodzi, to po co się do tego pchają? Czego chcą w ten sposób dowieść? Ano właśnie. Kobieta wykonująca męskie czynności w dalszym ciągu spotyka się z zarzutami, że nie robi tego dla siebie, lecz w imię jakieś chorej, feministycznej walki. Chce utrzeć nosa facetom. No bo przecież nie żeby się sprawdzić, kobiety takich ambicji nie mają, więc niby czemu miałoby się uwzględnić także ich punkt widzenia.

Zwycięstwo kobiety jest dla mężczyzny niesamowicie upokarzające, bo przegrać z babą to największa hańba. Dlatego w imię uczuciowego szczęścia radzi się często: nie ma co pokazywać facetom, że są za tobą w tyle. Tłamsi się w dziewczynach pęd ku rywalizacji, piętnuje agresywniejsze zachowania, a te typowo babskie oczywiście wyśmiewa. Ale w sumie dlaczego? Skoro mężczyźni uważają się za mądrzejszych, to czego właściwie się boją?

4 KOMENTARZE

  1. Mogę się podpisać pod tym artykułem 🙂 Dokladnie tak jest i niestety to głównie kwestia wychowania, od małego słyszymy “Grzeczne dziewczynki tak nie robią” Nie łaź po drzewach, nie jesteś chłopcem”, a chłopcom od małego wolno więcej, co – moim zdaniem – później przekłada sie na pewność siebie.

    Pozdrawiam 🙂

  2. Czemu faceci tak się burzą? Podejrzewam, że tak ich uczono, od dziecka, od zawsze. A takie przekonania “wchłonięte z mlekiem z matki” ciężko zidentyfikować, o weryfikacji nie mówiąc.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj