Martwienie się i zamartwianie się to powszechny kobiecy problem. Szczególnie dotkliwy w przypadku osób wrażliwych, które odbierają świat intensywniej, widzą więcej, stąd mają bardziej wyczulone barometry. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki nim można zapobiec zagrożeniom i rzadziej wpada się w tarapaty. Z drugiej strony ciągły stan gotowości jest szalenie męczący i nie pozwala wyluzować, ciesząc się życiem. Jak przestać się martwić i żyć po prostu spokojniej?
Jak przestać się martwić? Martwienie się, czyli ruminacja
Psychologia stworzyła mądre terminy dla zachowań powszechnie znanych. W przypadku zamartwiania się, ciągłego roztrząsania tych samych problemów, powracania do analizowania błędów, obsesyjnego myślenia o przyszłości mówi się o ruminacji.
Jak przestać się martwić? Uświadom sobie, na co masz wpływ
Często się martwisz dlatego, że starasz się trzymać cały świat w swoich dłoniach, dokładnie kontrolując rzeczywistość i mając wpływ na każdy aspekt życia. Działasz intuicyjnie. Przeraża Cię bowiem wizja ryzyka i niepowodzenia. Chcesz czuć się pewnie i bezpiecznie. Zamartwianie się daje CI złudzenie kontroli sytuacji.
Jak to wygląda w praktyce?
Twoje myśli zajmuje to, czy mąż znajdzie pracę, czy ekipa poradzi sobie z remontem, czy może będzie trzeba szukać drugiej, czy córka nauczy się tabliczki mnożenia, a synek zacznie płynnie czytać, martwisz się zdrowiem mamy, która ma coraz mniej sił, a nawet pogodą w weekend, czy uda się zaplanowane ognisko.
Problem w tym, że w każdym powyższym przypadku masz nieznaczny wpływ na sytuację. Oczywiście, możesz wesprzeć męża, pomagając mu w szukaniu zatrudnienia, kontrolować ekipę w remoncie, sprawdzając, czy działają sprawnie. Możesz przepytać córkę z tabliczki mnożenia, a z synkiem spędzić czas na czytaniu…Problem w tym, że Twoje wsparcie nie załatwi sprawy. Można co prawda doprowadzić konia do wodopoju, ale nie zmusisz go do picia. To nie TY bowiem będziesz na rozmowie kwalifikacyjnej, a mąż. To nie Ty zaszpachlujesz ściany, a zatrudnieni pracownicy, to nie Ty dostaniesz ocenę ze sprawdzianu z tabliczki mnożenia, a Twoje dziecko. Warto sobie to uzmysłowić.
Podobnie jak to, że nie możesz, a nawet nie powinnaś odpowiadać za wszystko. Choć oddanie kontroli jest bardzo trudne.
Wiąże się z niepewnością.
Niestety od ryzyka po prostu nie da się uciec, jest ono wpisane w życie.
Każdy z nas ma swoje życiowe zadania i kompetencje. Podobnie jak inni ludzie. Ważne wystąpienie partnera w pracy będzie należało do niego, a Twoje zamartwianie się w temacie na nic się zda. Zbyt mocne przejmowanie się sprawdzaniem córki co najwyżej może doprowadzić do tego, że ta z obawy przed Twoim niezadowoleniem, będzie bardziej się stresowała niż wskazuje na to sytuacja. I gdy powinie się jej noga, może sięgnąć po kłamstwa, by Cię nie rozczarować…
Nie wspominając o tym, że martwienie się o zdrowie drugiej osoby, jest pozbawione sensu, ba, może nawet pozbawić Cię Twojego zdrowia. Jeśli nie będziesz korzystać z naturalnych mechanizmów obronnych, możesz zwyczajnie dorobić się chorób, których powodem jest nadmierny stres.
Nie masz bowiem absolutnie żadnego wpływu na wiele kwestii. Podobnie jak nie masz wpływu na pogodę i tysiące innych sytuacji, które zaprzątają Ci na co dzień głowę. Im szybciej sobie to uzmysłowisz, tym lepiej.
“Boże, daj mi pogodę ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę, odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafił odróżnić jedno od drugiego” Kurt Vonnegut “Modlitwa o Pogodę Ducha”, “Rzeźnia numer pięć”
Martwisz się czy zamartwiasz? Masz kontrolę nad swoimi myślami?
Powiesz w porządku. Wiem, że nie mam wpływu na chorobę córki, ale i tak się martwię. Przecież to naturalne, że stresuję się ważną konferencją swojego męża, czy operacją babci.
I będziesz miała rację. Każdy się martwi. Jest jednak spora różnica między martwieniem się a zamartwianiem się oraz zadręczaniem się. Chodzi o skalę i proporcję oraz o to, co robisz, kiedy się nie martwisz.
Problem osób, które nie żyją
Żeby odpowiedzieć na pytanie, jak się nie martwić nadmiernie, trzeba by było znaleźć sposób na to, jak żyć.
Osoby martwiące się na zapas, zazwyczaj mają bowiem problem, by żyć tu i teraz. Ich lęki są tak ogromne, że tkwią w przyszłości, ciągle myśląc o tym, co będzie, snując wizję zagrożeń, praktykując czarnowidztwo lub w przeszłości – ubolewając na tym, że przykra sytuacja sprzed lat na pewno powtórzy się, że traumatyczne przeżycie rzutuje na całą przyszłość i że absolutnie nic nie da się z tym zrobić.
Bardzo istotne jest, by zmienić swoje nawyki myślowe, ucząc się, jak żyć tu i teraz, skupiając swoje myśli na rzeczywistości, która nas otacza. Zamiast cały czas uporczywie myśleć, dokąd doprowadzi nas przyszłość, warto jak najczęściej oddawać się radości danej chwili. Jak bowiem mówią filozofowie, przyszłość nie istnieje, przeszłości już nie ma, jest tylko chwila obecna. Tylko ona jest prawdziwa. I tylko na nią mamy wpływ.
Pomocna może być technika uważności. Praktyka życia tu i teraz pozwala odnaleźć w sobie wewnętrzny spokój i gotowość do obserwowania świata i cieszenia się małymi codziennymi radościami.
Spójrz na sytuację z boku
Spójrz na sytuację z boku. Zastanów się, czy to na pewno powód do zmartwień? Jaka jest szansa, że sytuacja rzeczywiście się wydarzy? Czy aby nie martwisz się na zapas?
“Spędziłem większość życia, martwiąc się o rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły.”
Mark Twain
Przypomnij sobie zdarzenia, kiedy wszystko szło nie tak, a w konsekwencji sytuacja ustabilizowała się. Mimo czarnych chmur, wyszło Słońce, a Ty zobaczyłaś, początkowo ukryty, sens danej sytuacji. Przywołaj te wszystkie momenty, kiedy poradziłaś sobie, mimo że było naprawdę trudno. To ma szansę dać Ci nadzieję, że będzie dobrze.
Masz tendencję do zamartwiania się na zapas?
Myślisz: a jak nie zdam egzaminu, a jak nie wyjdę za mąż, a jak nie będę miała pieniędzy, a jak nie zajdę w ciążę lub właśnie w nią zajdę? Z jednej strony to plus, bo na pewno doskonale przygotowujesz się na każdy przykry dla Ciebie scenariusz, masz w głowie opracowany plan B, a nawet C, i dzięki temu czujesz się bezpiecznie.
Takie przepracowywanie lęków na konkretne sytuacje pozwala poczuć się przygotowaną na najgorsze. Dlatego to czasami dobry pomysł, bo najpewniej z tego powodu w życiu rzadko zdarzają Ci się podbramkowe sytuacje. Ważne jednak, by podobne myśli nie zaprzątały Ci głowy przez cały czas. O ile masz je pod kontrolą, jest dobrze. Jeśli jednak nie umiesz ich uciszyć, pomocna może być godzina na martwienie się.
Godzina na martwienie się
Nie sposób uniknąć martwienia się w ogóle. Warto jednak spróbować mieć wpływ na ten proces.
Dobrą praktyką jest pozwolenie sobie na przepływ negatywnych myśli, bez ich oceniania przez godzinę dziennie, z zegarkiem w dłoni. Następnie warto odciąć się od czarnych wizji, najlepiej zabierając się za mocno angażujące zadanie. Niektórym pomaga ruch, zmęczenie fizyczne, które oczyszcza również umysł, dla innych odpowiedni będzie spacer, kontakt z przyrodą i zdystansowanie się od przykrej sytuacji.
Dlaczego tak istotne jest, by martwienie się zamknąć w ryzach czasowych?
Przede wszystkim dlatego, że jeśli tendencja do snucia przykrych wizji zdominuje Twoją rzeczywistość, może spowodować, że wycofasz się z życia, sięgając coraz częściej po uniki, kierując się chorym perfekcjonizmem, permanentnym zwątpieniem i myślami katastroficznymi, które zatrują życie.
Zamkniesz się na rozwój, a swoją postawą zaczniesz odstraszać innych, przyciągając do siebie malkontentów. W konsekwencji zaczniesz żyć na półmetka, odbierając sobie szansę na szczęście.
Przeczytaj więcej na temat teorii przyciągania.
Coś w tym jest…
Ciężko nauczyć się nie zamartwiać i być tu, i teraz. Niby już mi się udaje, już daję radę się skupić, aż przychodzi kryzys. Znowu muszę się uczyć nie martwić, ale najważniejsze to się nie poddawać.
Na mnie nic nie działa.. taki mam charakter, że się martwię i się o ludzi których kocham, na których mi zalezy itp. taka jestem ale to nie oznacza, że zamykam się na świat, na samorozwój itp. Owszem najczęściej zakładam ten czarny scenariusz ale próbuję 😉
Powinnam wziąć sobie te rady do serca☺
Ja zawsze sobie powtarzam, że inni mają gorzej i powinnam wziąć się w garść 🙂
Bardzo ciekawy artykuł, jest tutaj mnóstwo prawdy
Wydaje się, że dawno przyswoiłam sobie mądrość, żeby nie martwić się tym na co się nie ma wpływu, a jednak nie potrafię tego nie robić. Czarne myśli wracają w nocy i czasami nie dają spać. Widać, jeszcze dużo nauki przede mną. Cieszyć się obecną chwilą umię, od czasu do czasu ….