Kiedyś usłyszałam taką przypowieść. Do pewnej babci przyszła mocno strapiona wnuczka. Minę miała smutną. Nie szło jej aktualnie w życiu. Wyglądało to tak, jakby wszystko sprzeciwiało się jej planom. Kłoda rzucana za kłodą. Przeszkoda za przeszkodą. Młoda dziewczyna szukała u starszej pani pocieszenia. Opowiedziała jej wszystko, Babcia wysłuchała, następnie zapadła cisza.
Babcia wstała z krzesła i poleciła wnuczce przygotowanie jajka, marchewki, awokado (no, to zielone coś, co lubisz) i kawy. Zaleciła, by jajko, awokado i marchewkę wrzucić do jednego garnka, wypełnić wodą. W drugim garnku umieścić ziarna kawy oraz zalać je wodą. Kobiety w milczeniu patrzyły, jak gotuje się woda.
Po kilku minutach…
Rozlały przygotowaną z ziaren kawę do kubków, usiadły i chwilę cieszyły się aromatem czarnego energetyzującego napoju. Następnie babcia powiedziała do wnuczki.
Zobacz przyjrzyj się, co widzisz. Wnuczka ze zdziwioną miną odpowiedziała, że ugotowaną marchewkę, jajko, awokado – które nie wiedziała, czy można gotować i…kawę.
Babcia uśmiechnęła się. I wyjaśniła. Marchewka przed ugotowaniem była jędrna, twarda i chrupka, gorąca woda sprawiła, że stała się miękka i podatna na uszkodzenia. Zdecydowanie łatwiej ją teraz pokroić. Jajko, które wcześniej było delikatne, otoczone twardszą skorupką, teraz ma twarde wnętrze, do którego można się dostać bez trudu, obierając skórkę. Awokado – zwróciła się do wnuczki, posmakuj kochanie, a widzisz. Awokado stało się gorzkie, niedobre. Nie da się go zjeść ze smakiem… Już nie ma tych samych właściwości, co przed ugotowaniem. Jest właściwie do niczego.
Co się natomiast stało z kawą? Ziarna wrzucone do wrzątku, dały nam niesamowity napój. Najlepszy na świecie. Pobudziły, dały energię, sprawiły, że spędziłyśmy razem miło czas. Nie tylko, że gorąca woda ich nie uszkodziła, ale sprawiła, że ziarna kawy dały z siebie to, co najlepsze. Po co Ci o tym mówię?
Bądź jak kawa
Każdego z nas spotykają różne nieprzyjemności. Bywa naprawdę trudno. Życie daje nam w kość. Są takie chwile, że wydaje się, że wszystko się kończy. Nic nas dobrego już nie spotka. Pozostaje tylko usiąść i płakać. Tak się nam wydaje…
Prawda jest taka, że nawet najtrudniejsze doświadczenie może być dla nas błogosławieństwem, to właśnie dzięki niemu najlepiej i najszybciej się uczymy. To trudne chwile nas wzmacniają, czynią nas twardą (jak jajko). Jednak rzecz w tym, żeby na skutek przeciwności losu nie zamykać się w sobie, nie odgradzać od świata twardą skorupą, ale dawać z siebie to, co najlepsze. Sprawiać, by świat i nasze życie było coraz lepsze. A tak zachowała się kawa.
Co się stało z marchewką? Straciła jędrność, stała się miękka…podatna na uszkodzenie. A awokado? Awokado na skutek gorącej wody zmieniło smak. Stało się gorzkie.
Jak często z powodu trudności losu, przykrości gorzkniejemy? Zyskujemy przekonanie, że nic dobrego już nas nie spotka. Trzeba się odgrodzić od świata i odpowiadać, odstraszając innych. Żeby nawet nie próbowali się zbliżać… Najlepiej być oschłą, to przynajmniej nikt do nas się za bardzo nie zbliży i nie skrzywdzi nas.
Jak reagujesz na przeciwności losu?
Życie nie jest idealne. To, co pewne to fakt, że wpisane jest w nie cierpienie. Zawsze będzie „coś się działo”, czy nam się to podoba, czy nie.
I kluczowe jest nie to, żeby przeciwdziałać problemom. Można tak czynić, ale zawsze trzeba liczyć się z tym, że nie jest to metoda w 100% skuteczna. Istotne jest to, jak sobie radzimy z wyzwaniami dnia codziennego – czy one nas motywują, dają nam inspirację do poprawy jakości życia, sprawiają, że stajemy się silniejsze – czy załamują. Upadek i bolesne konsekwencje są naturalne. Znaczenie ma jednak to, co robimy potem. Jak się zachowujemy, po otrzepaniu nóg. Czy uczymy się na błędach, czy może nie wyciągamy lekcji z tego, co się dzieje…
Czy jesteśmy jak dzieci, które wielokrotnie upadają, by zdobyć doskonałość w chodzeniu, czy może stajemy się dorosłe – w złym słowa tego znaczeniu, przewrażliwione, nadmiernie ostrożne, nieakceptujące ryzyka, które jest przecież wpisane w życie.
Jak sobie pomóc?
Każdy z nas ma inny sposób na radzenie sobie z problemami. Są metody lepsze i nieco gorsze. Do tych lepszych należy:
- kontakt z naturą,
- relaks,
- aktywny wypoczynek – pływanie, jazda na rowerze,
- czytanie, pisanie – wyrzucanie z siebie problemów na kartkę papieru,
- przegadanie kłopotu z kimś,
- modlitwa lub medytacja,
- słuchanie muzyki,
- zastanawianie się, co poszło nie tak i jak wyciągnąć dobre wnioski na przyszłość.
Cały czas uczę się być, jak kawa. Z coraz większym sukcesem.
Po tym co przez ostatni rok zafundowało mi życie mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jestem jak kawa 🙂 Pewnie dlatego tak ją lubię 🙂