Bo ona taka wybredna. Nikt jej nie pasuje. Dlatego jest sama. Gdyby tak nie wybrzydzała,
to wiadomo życie by sobie ułożyła, a tak to pozostanie jak ten palec, samotna. Mawiają. I
uważają, że mają rację. Całkowicie nie przyjmując do siebie myśli, że jest całkiem inaczej.
Wysokie oczekiwania w stosunku do ludzi to nie kaprys. To oczywistość, coś z czego nie chcemy zrezygnować. Nie dlatego, że nie umiemy. Nie dlatego, że to trudne. Wprost
przeciwnie. Łatwo otaczać się przypadkowymi ludźmi, godzić się na wszystko, zadowolić
nawet czymś, co nam nie odpowiada. Trudniej być konsekwentną. I odrzucić relacje, które nie rokują. Z odwagą i spokojem, Bo dziś mamy wybór. Wiemy, że możemy żyć inaczej. Przede wszystkim w zgodzie ze sobą. I chętnie z tego wyboru korzystamy.
Bo ona taka wybredna
To ciekawe, że o tym, że ktoś jest wybredny, mówimy z pogardą. To wyrzut a nie
pochwała. Wybredność to często w takich słowach niegodzenie się na wszystko.
Świadomość swoich pragnień. Coś niepojętego!
Ona miała tylu „adoratorów” i żadnego nie wybrała. Toż to nie może tak być! A właściwie
dlaczego? Jeśli odmówiła, nie mamiła ich bez sensu, nie dawała złudnych nadziei, nie
łamała serc z premedytacją, to jaka jest jej wina? Taka, że powiedziała „nie”, bo coś jej nie
pasowało? Bo nie czuła, że to to?
Byłoby lepiej, gdyby zdecydowała się z kimś być w sytuacji, kiedy nie jest tego pewna?
Miałaby komuś powiedzieć tak, bo tak wypada? Bo nie można zbyt mocno przebierać?
Bo jeśli tylu jest obok, to nie wypada pozostać samą? Trzeba kogoś w końcu wybrać?
Poszukiwanie ideału czy coś innego?
W mówieniu o tym, że ktoś jest wybredny, pobrzmiewa przekonanie o tym, że poszukuje
się ideału. A ten wiadomo nie istnieje. Nie ma człowieka bez wad. Prawdę mówiąc, najprawdopodobniej trudno byłoby z taką doskonałą jednostką wytrwać.
Często w praktyce nie chodzi o to, żeby znaleźć idealnego człowieka w ogóle, ale idealnego dla mnie. Czyli takiego, którego wady rezonują ze mną. Pasują do tego, co
jestem w stanie zaakceptować.
I czy można komuś tego zabraniać? Czy negatywnie taką postawę oceniać?
Lepiej tak
Obecnie co 3 małżeństwo się rozpada. Teoretycznie każdy ma prawo do rozwodu. Z
drugiej strony niesie to za sobą sporo komplikacji, zwłaszcza jeśli są w rodzinie dzieci.
Coraz więcej osób zauważa, że nie tędy droga.
Dlatego na drugim biegunie znajduje się odmienna postawa. Zamiast zbyt optymistycznego podejścia do małżeństwa jest dystans i wątpliwości. Coraz więcej osób wychodzi z założenia, że skoro od początku coś mi nie pasuje, nie warto w to brnąć. Nie ma sensu iść na kompromisy.
Mam wysokie oczekiwania? Nie, mam wybór
Kobiety nie boją się dzisiaj być singielkami. Widzą wiele plusów życia w pojedynkę. Jeśli
tylko staje na ich drodze odpowiedni mężczyzna, bez większych wątpliwości zmieniają
swój styl życia. Jednak jeśli takiego nie ma, nie robią nic na siłę. Wiedzą, że mają wybór.
Czy to objaw egoizmu? Nie. Zbyt wysokich wymagań? Nie. Dziś nie wystarczy, żeby
chłop nie pił, nie bił i chodził do pracy. Kobiety chcą jednak czegoś więcej. I chyba mają
do tego prawo?
Pierwsze wrażenie – pozytywne – czyli zaliczyłam pomyślnie te kilka sekund, w trakcie których mój mózg podjął decyzję: tak ten ci się podoba, z tej znajomości może coś być. Jednak im dalej w las … euforia wygasa, endorfiny uleciały w eter by trafić do całkiem innej, nowej pary, serotoniny brak. I wtedy do głosu dochodzą uszy i oczy. Widzisz jak On odnosi się do rodziny, znajomych, współpracowników, ludzi na ulicy. Jak rozmawia, jak się upija i co potem robi. Jakie ma hobby, jakich przyjaciół i co oni sądzą o nim i o mnie. Czy jest szczery, czy nie plącze się w zeznaniach, kiedy tłumaczy się z kilkudniowej cichej nieobecności? Robi coś w domu, umie cokolwiek zrobić, czy czeka na niewidzialną rękę co zrobi wszystko sama?
Każdy z nas ma: po pierwsze cechy charakteru wrodzonego, po drugie cechy charakteru nabytego wraz z wychowaniem w rodzinie i po trzecie cechy charakteru wykształcone w trakcie funkcjonowania wśród społeczeństwa. Jestem singielką z wyboru, bo moja wybredność polegała na tym że trafiali mi się adoratorzy palący (nienawidzę), pijący w nadmiarze (co wychodziło z nich dopiero, kiedy po czasie wstępnej “Miłości” nie mogli już dłużej wytrzymać “na sucho”, a na początku zawsze się zarzekali “nie piję w ogóle”). Nagle pojawiały się żony i dzieci, o których nie wiedziałam (jeśli poznajesz kogoś, kto nie należy do kółka przyjaciół/znajomych/znajomych z rodziny itd. a dostajesz informację zwrotną – jestem singlem, to wierzysz, że ta osoba jest wolna, a potem …) Angażowałam się uczuciowo, a potem odchorowywałam zerwanie. W końcu miałam dość. Po ostatniej relacji, w której facet zniknął jak duch (właściwie jak kot co wyszedł z domu i już nie wrócił i nie wiadomo co się z nim stało), a co kosztowało mnie psychicznie wiele, stwierdziłam że to nie ma sensu i trzeba dać radę sobie samej.
Nikomu nie życzę źle. Niektórym ludziom życzę po prostu, żeby spotkali kiedyś swój brzydki charakter w innym człowieku.