Związek to nie arena. To nie miejsce rywalizacji. To obszar, który ma łączyć i dawać
spełnienie, a także ukojenie. Mężczyzna, gdy wraca do domu nie chce walki, mierzenia się
z pretensjami, prowokacjami, chce mieć święty spokój. A kobieta? Kobieta też! Pragnie się
przytulić do swojego ukochanego, osoby, której można ufać i na której można polegać. I tu
by można było zakończyć. Przecież wszystko jest jasne… Jednak czy rzeczywiście? No
nie…
Jest przecież jedno wielkie „ale”. Problemem jest bowiem fakt, że to, czego pragniemy, często jest poza naszym zasięgiem. Nie mamy tego, co uważamy, że nam się należy. Ona, choć bardzo tego chce, często nie może mu ufać i polegać na nim! I dlatego w domu rozpętuje piekło…nie za darmo (bo coś jej się przestawiło w głowie), jak twierdzą mężczyźni, ale dlatego, że nie widzi innego wyjścia! Ona przekreśla nie tylko jego święty spokój, ale również swój. Bo wierzy, że jeszcze istnieje dla nich szansa!
Zmęczona i zirytowana
Ona wraca do domu zirytowana, podminowana. Bo on znowu zapomniał zrobić zakupy, nie wyrzucił śmieci. Nie opłacił rachunków, chociaż obiecał. Tak się podzielili. Ona sprząta, robi kolację, a on miał kupić potrzebne produkty. Niestety ona wchodzi do domu i widzi, że musi się cofnąć, bo lodówka pusta. I się wnerwia. On przeprasza, bierze kluczyki, zaraz to załatwi. Wróci za chwilę, ona nawet się nie obejrzy. Jednak irytacja wzrasta. Bo to nie problem dwóch siatek zakupów, ale kłopot z zaufaniem i poczuciem, że ta druga strona nie ogarnia. Nie można na niej polegać.
Niby banały, drobiazgi. Powiesz, co takiego się stało? W sumie niewiele. Świat się nie
zawalił. Z drugiej strony, gdy wracamy do domu zmęczeni i zirytowani, chcemy spokoju,
stabilizacji, poczucia, że wszystko idzie zgodnie z planem. Przebodźcowani nie jesteśmy
w stanie znieść dodatkowych problemów. I każdy nawet największy problem może być tą
iskrą zapalną, która wywołuje pożar.
To nie tak, że kobiety mają frajdę z domowych dram i dlatego z chęcią przekreślają swój i
jego święty spokój. Nie. Nie robimy tego z głupoty czy z nudów, ale z poczucia beznadziei.
Bo czujemy, że nie mamy innego wyjścia.
Wszystko na mojej głowie
Mężczyźni pragną w domu spokoju. Ale kobiety przecież…. też. Dlaczego zatem często
tym pierwszym się go oferuje, a kobiety nie mogą na niego liczyć? Mężczyzna musi mieć
czas na wyjście z kolegami, hobby i zabawę, a kobieta już nie, bo…ma tyle dodatkowych
obowiązków….i zwyczajnie brakuje jej czasu. One przez lata nie mają chwili dla siebie, bo
dom i praca. I to jest w porządku. W drugą stronę już niekoniecznie.
I żebyśmy nie zrozumieli się źle. W życiu bywa różnie. Czasami to mężczyzna zachrzania, a kobieta nie robi zbyt wiele. On ogarnia dwa etaty, do tego dzieci, dodatkowe obowiązki, a ona jest wiecznie zmęczona i potrzebuje spokoju. Tak też bywa. Niezależnie, w jaką stronę zaburzona jest równowaga – to jest źle.
Bo związek nie na tym polega. Jeśli ciągle wahadło wychyla się w jedną stronę, to należy
działać. Chociażby sprawdzić, czy ta mniej aktywna osoba stała się taka dopiero niedawno, czy zawsze taka była. Czy problemem jest lenistwo, a może choroba, na przykład depresja?
Gdy kobieta zaczyna nosić spodnie
Nasze babcie miały na to określenie – kto nosi spodnie w danym domu. Oczywiście nie dosłownie, ale w przenośni. Czyli ten, kto nosi spodnie, ten rządzi. Jeśli spodnie nosi
zawsze ona, to jest źle. Bo natury nie da się oszukać. Ani kobieta, ani mężczyzna na dłuższą metę nie będą dobrze czuć się w takim układzie. Albo jest harmonia – podział
władzy,…. albo jest źle. Bo nikogo nie uszczęśliwia sytuacja, kiedy kobieta nagle musi
wchodzić w energię męską i stawać się mężczyzną. To nie jest jej rola. Najczęściej kobieta
wtłoczona w rolę faceta w związku bardzo szybko odczuwa frustrację i…pogardę dla
swojego partnera.
Ona rzecz jasna chce być silna, ale chce mieć obok siebie również silnego mężczyznę.
Swój trafi na swojego
A może problemem nie jest brak spokoju w domu i zbyt duża przebojowość
współczesnych kobiet? Może kłopotem nie są silne kobiety i zbyt słabi mężczyźni? Może
tak naprawdę znaczenie ma to, jak słabo siebie znamy i jak rzadko umiemy się naprawdę
dobrze dobrać? Być może chodzi o to, że podobają się nam nie te osoby, które powinny?
Mijamy obojętnie nasze ideały, a rozpływamy się na widok osób, które do nas nie pasują?
Za mało się rozumiemy i zbyt mało szanujemy?
Ciągniemy do ludzi, z którymi nie umielibyśmy zbudować wartościowych relacji… Są
przecież osoby, które kochają święty spokój i tacy, którzy nie usiedzą na tyłku zbyt długo.
Tacy, którzy lubią się o ścianę oprzeć i ci, którzy ścianę przebijają głową, ewentualnie w
dwóch ruchach rozbijają młotem.
Każdy z nas jest przecież inny, jesteśmy różni. Są osoby mocni indywidualiści, a także
tacy, którzy lubią żyć w cieniu innych. Osoby bardzo aktywne i lubiące pasywny
odpoczynek. Każdy ma inną energię i dynamikę. I dla każdego inaczej wygląda idealna
kobiecość i idealna męskość. I może to właśnie jest problem? Że zbyt mało o tym
mówimy? Ukrywamy siebie, swoje prawdziwe potrzeby, dopasowując się do tego, jak
powinna wyglądać kobieta, jaki powinien być mężczyzna, zamiast po prostu być sobą i
przyciągać do siebie właściwe osoby?
Bo mimo że jesteśmy podobni, to jesteśmy różni. Każdy z nas pragnie czegoś nieco
odmiennego…A najlepsze pary to takie, które się uzupełniają. I dla każdej osoby święty spokój jest równie ważny. Bo zarówno kobieta, jak i mężczyzna na swój święty spokój zasługują.