Mówią: lepiej dobrze to przemyśl. Bo jeśli się nie zdecydujesz urodzić dziecka, to będziesz żałować. Prędzej niż sądzisz. A gdy już dojdziesz do wniosku, że rozsądniej było postąpić inaczej, to może być za późno. Bo u kobiet tak jest. Mamą można zostać tylko do pewnego momentu. Jednak czy rzeczywiście pewne jest to, że jeśli się nie zdecydujesz, to będziesz żałować? A co jeśli właśnie nie? Jeśli zwyczajnie nie powinnaś być mamą i intuicja dobrze ci podpowiada?
Co to znaczy być mamą?
W przypadku rodzicielstwa sprawa jest trudna. Bo tak naprawdę zanim się nie zdecydujemy, nie wiemy, z czym to się wiąże. Możemy wyobrażać sobie sielankę, przytulanie uroczego bobasa i bujanie się w wiklinowym fotelu, rozkoszując się cichą muzyką w tle i smakiem dobrej herbaty. Jednak w praktyce rzadko wygląda to tak doskonale.
Zazwyczaj nie mamy czasu wypić gorącej kawy, nie wspominając o tym, że równie często nie wypijamy nawet ciepłego napoju. Zamiast spokojnego siedzenia, jest nerwowe chodzenie. Dziecko rzadko „grzecznie” leży, dużo częściej głośno płacze. Poza tym w domu rośnie ilość obowiązków, a wraz z nimi frustracja. Nie jest lekko.
Możemy marzyć o spokojnym, uroczym bobasku, a zyskamy tak zwane high need baby, czyli malucha domagającego się ustawicznej uwagi i marudzącego na każdym kroku.
Leżenie to dla niego zbyt nudne zajęcie, gdy nauczy się siedzieć, to już chce chodzić, a gdy stawia pierwsze kroki, to najlepiej od razu w formie biegu. Zawsze mu mało i ustawicznie wystawia Twoją cierpliwość na próbę.
Widzisz inne mamy spacerujące z maluszkiem słodko gaworzącym w wózku. Twoje natomiast od samego początku ma za nic ma leżenie, chce na ręce, bo dopiero noszone, uspokaja się. Każde wyjście z domu to wielkie wyzwanie. Bardzo szybko dochodzisz do wniosku, że nie pozostaje ci nic innego, jak zamienić wózek na nosidło…I póki maluch jest noworodkiem jest stosunkowo prosto, z czasem robi się jednak coraz trudniej. Bo waga dziecka rośnie…
I niby wiemy, że rodzicielstwo to nie sielanka, że dziecko płacze, marudzi, ząbkuje, choruje, wymiotuje, miewa gorączkę, czy wysypki. Nie zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że choroby mogą trwać długo, a jeden kryzys może niemal natychmiast przechodzić w następny.
Dopiero stając się mamą, dowiadujemy się, jak to jest nie spać całą noc, chodzić z maluchem na rękach przez cały dzień, nie mieć w ogóle czasu dla siebie, w tym nawet umycie włosów. Trzeba to przeżyć, żeby wiedzieć, jak to jest marzyć o tym, żeby mieć w końcu możliwość pobyć samej ze sobą i że prawdą jest, że zwykłe wyjście na zakupy w samotności na godzinę może być jak największa nagroda, w praktyce po prostu niczym najlepsze wakacje.
Nikt nie wie, jak naprawdę wygląda macierzyństwo, póki nie zostanie mamą. Nikt nie ma też wiedzy, jakie dziecko mu się urodzi i jakim wielkim wyzwaniem będą pierwsze lata życia z maluchem.
Życie z dzieckiem to po prostu zmiana. A zmian się boimy…bo nigdy nie wiadomo, co one nam przyniosą.
Później jest prościej?
Mówi się, że później jest prościej. Dziecko rośnie, usamodzielnia się, rodzic znowu odzyskuje czas i niezależność. Wszystko wraca do normy. Trzeba jedynie przetrwać pierwsze trudne lata, a najlepiej mieć wokół siebie wsparcie, osoby, które chcą i potrafią mądrze pomóc.
Jednak czy rzeczywiście później jest łatwiej? Są głosy, które przeczą temu, twierdząc, że niekoniecznie.
Z czasem w ogóle nie musi być łatwiej. Wprost przeciwnie. Dziecko co prawda rośnie, ale potrzebuje jeszcze mnóstwo czasu, żeby dojrzeć. Lata nastoletnie potrafią dać rodzicom mocno w kość. Wszystkie wyniki badań wskazują, że związek rodziców w okresie buntu przypadającego na gorący czas dojrzewania może mocno na tym ucierpieć. Rodzice nastolatków bywają wyjątkowo doświadczani.
Muszą wykazać się hartem ducha i znaleźć mnóstwo cierpliwości.
Czy to się kiedyś kończy? No nie. Będąc rodzicem, trzeba się przygotować na to, że będziemy się martwić. Już na stałe. Zawsze będziemy myśleć o naszym dziecku, zastanawiać się, co u niego i jak mu pomóc. Troska o dziecko nigdy się nie kończy. Jednak decydując się na zostanie mamą i tatą rzadko o tym myślimy.
Trzeba mieć również świadomość obecności kolejnego pokolenia, ewentualnych wnuków.
Odpowiedzialność jest potężna. Z drugiej strony czy też nie o to chodzi? Żeby mieć rodzinę i wspierać się? Móc na bliskich liczyć? Podjąć trud wychowywania drugiej osoby? Wszak nie wychowujemy dziecka, wychowujemy drugiego dorosłego, tak naprawdę od pierwszych dni życia.
Odpowiedzialność
I chyba w tym rzecz. Wiele osób, zwłaszcza świadomych i wrażliwych, o tym myśli. Powołując nowe życie, mają oni głowę pełną zobowiązań. Czują się odpowiedzialni. Nie chcą mieć po prostu dziecka i zdać się na ślepy los. Pragną dla córki czy syna lepszego życia. I gdy czują, że tego lepszego jutra nie będą w stanie zapewnić, to wolą odpuścić.
Decyzja o nierodzeniu dzieci jest najczęściej dobrze przemyślana. Wiele osób zwyczajnie się boi. Nie ma poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Patrzy na współczesny świat i nie wie, czy to dobry pomysł. Z drugiej strony od razu pojawiają się kontrargumenty. Przecież czasy zawsze były trudne, i paradoksalnie wtedy, kiedy bywało naprawdę nieciekawie, to rodziło się wyjątkowo dużo dzieci.
Jest też inny powód. Zła sytuacja ekonomiczna. Brak mieszkania a nawet perspektyw na jego posiadanie.
Być może niestabilna praca, niskie zarobki….złe doświadczenia z dzieciństwa, wychowywanie się w toksycznej rodzinie.
Czasami zwyczajnie uważamy, że nie nadajemy się na rodziców. Dlaczego? Bo mamy zbyt dużą potrzebę wolności, samodzielności, nie chcemy oddawać się tak ważnej i energochłonnej czynności jak wychowanie dzieci. Powodów może być mnóstwo.
Czy będziesz żałować?
Czy zatem ludzie, którzy namawiają na posiadanie dzieci mają rację? Warto spróbować, żeby nie żałować?
Odpowiedź nie jest prosta. Jednak samo „próbowanie” w kontekście powiększania rodziny chyba nie jest dobrym pomysłem. Mamą się jest. I będzie. Nie da się wycofać z tej decyzji.
Można teoretycznie spróbować z kimś stworzyć parę, związek, małżeństwo. I gdy się nie uda, rozstać. Jednak „wypisywanie” z macierzyństwa jest dużo trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe. Niektórzy zrzekają się prawa do dziecka, dając swojej córce czy swojemu synowi szansę na lepsze życie. I to też jest w porządku. Na pewno to dużo lepsza opcja niż pozostawienie malucha z niepoukładaną sytuacją prawną….w domu dziecka.
Jest też inny aspekt sytuacji.
Można po latach życia dla siebie żałować, że nie zdecydowaliśmy się na dziecko. Tak też się przecież zdarza! I zacząć tęsknić za malutkim dzieciątkiem, gdy urodzenie go przestaje być możliwe…
Jest też jednak i drugi scenariusz. Bywa, że żałujemy, że mamy dziecko. To temat tabu, rzadko się o tym mówi, choć to dość częsta opcja.
Czy zatem jest sens robić coś, czego nie czujemy już na starcie? Chyba nie. Bo cała odpowiedzialność spadnie na nas. Nie na naszych anonimowych czy dobrze znanych doradców, ale na nas samych.
Posiadanie dzieci to wielka odpowiedzialność, ale też misja, przygoda życia. Trzeba być pewną, że tego chcemy. I tylko wtedy podejmować decyzję, która na zawsze odmieni nasze życie