Zazwyczaj łatwiej żyje się w dwójkę. Pod wieloma względami. Logistycznym, można dzielić się obowiązkami. Finansowym, można wspólnie składać się na życie, spłacać kredyty. Emocjonalnym, gdy obok mamy właściwą osobę, która stanowi dla nas wsparcie. No jest zwyczajnie prościej. Tak bardzo, że często nawet wtedy, kiedy nie układa się już od dłuższego czasu, pozostajemy razem. Nie rozstajemy się z obawy przed tym, co nas czeka w pojedynkę. Trzeba mieć bowiem odwagę do zerwania z tym, co nam nie służy. Uwierzyć, że damy sobie radę samodzielnie i nie będziemy żałować podjętej decyzji. I wytrzymamy tę gwałtowną burzę, która rozpęta się wokół nas po powiedzeniu „dość”. Bywa naprawdę gorąco…
Mieć odwagę przejrzeć na oczy
Wiele kobiet uczy się przez lata, jak wypierać własne potrzeby, jak żyć dla innych. Nie brać do siebie zbyt wiele, puszczać mimo uszy. Jak nie widzieć, nie dostrzegać i udawać, że się nie wie. Jak podchodzić do rzeczywistości w sposób wybiórczy.
I tak funkcjonuje się niekiedy przez lata w cieniu zdrad, kłamstw i oszustw. Można wytrzymać wiele, nie dopuszczając do siebie, jak naprawdę wygląda rzeczywistość i w jakim naprawdę związku się żyje. Trzeba mieć odwagę spojrzeć na to, od czego odwracało się wzrok. Dojrzeć to, co dotąd zakopywało się i ukrywało przed spojrzeniem. Dopuścić do siebie, że jest źle. I udawanie na nic się zdaje.
Mieć odwagę zerwać z tym, co nam nie służy
Gdy już przejrzy się na oczy i ma się odwagę patrzeć na to, co boli i uderza z całą mocą, trzeba mieć odwagę zerwania z tym, co nam nie służy. Sama odwaga dojrzenia problemu to nie wszystko. Trzeba zerwać z pokusą oszukiwania siebie.
I to jest kolejny krok. Wiele kobiet na nim się zatrzymuje. Dostrzegają, że nie jest co prawda tak, jak tego pragną, że zasługują na coś więcej, jednak z różnych powodów zostają w patowej sytuacji. Usprawiedliwiają agresję, bierność, nieudolność. Mówią, że nie jest tak źle, że lepszy taki niż żaden itd. Karmią się tym, co mają i przekonują same siebie, że to im wystarczy.
Odwaga zmierzenia się z otoczeniem
Rozstanie z partnerem, zwłaszcza długoletnim to dla wielu osób powód do wstydu. Jeśli w grę wchodzi rozwód, to tym bardziej. Wiąże się to z pewnego rodzaju wykluczeniem.
Znajomi pary często czują się zobligowani, żeby się określić po której stronie stoją, kogo popierają, z kim trzymają. Niektórzy nawet idą o krok dalej i próbują rozstrzygać o winie. Kto jest odpowiedzialny za rozpad związku?
Gdy znajdują się tacy, co chcą mieć kontakt z obu stronami, to też robi się niezręcznie. Nie bardzo wiadomo, o czym tu rozmawiać, jak nie dotykać tematu tabu. Łatwo kogoś zranić, powiedzieć o słowo za dużo, itd. Nie jest to sytuacja komfortowa dla nikogo.
Osoby świadome wiedzą o tym, że ich rozstanie nie pozostanie tylko ich sprawą. Będzie omawiane na wiele sposobów, odmieniane przez każdy przypadek. To na zawsze zmieni ich sytuację w otoczeniu. U wielu osób stracą, nie znajdą zrozumienia. Niektórzy odejdą. Być może będą nawet wyśmiewane. Potrzeba dużo siły i zaparcia, by to przetrwać: znaczące milczenie, jednoznaczne spojrzenia, czy nawet ataki słowne wprost.
Nic dziwnego, że ludzie obecnie z uwagi na presję otoczenia decydują się na to, do czego często nie mają przekonania. Na przykład na ślub, a później na pozostanie w niesatysfakcjonującym związku. Strach przed konfrontacją z rodziną, znajomymi i wykluczeniem społecznym jest tak duży, że nie podejmujemy żadnych kroków. Wolimy pozostawić w bezruchu niczym złapane w pułapkę zwierzę niż miotać się i próbować uwolnić, raniąc się jeszcze bardziej.
Odwaga do zmiany
Odwaga do bycia samej to również odwaga do zmiany.
Nie lubimy zmian. Nawet tak zwane zmiany na lepsze, które nas dotykają, często wiążą się z ogromnym dyskomfortem. Są źródłem stresu. To dlatego przez lata tkwimy w niesatysfakcjonujących zakładach pracy. Nie umiemy zawalczyć o podwyżkę. Boimy się przebranżowić. Spędzamy cały czas tak samo urlop, choć tego nie znosimy i marzymy o czymś innym. To lęk przed zmianami zamyka nas na naukę i nowe doświadczenia. Bo zmiana to ryzyko.
Boimy się, że wpadniemy z deszczu pod rynnę. I myślimy sobie w ten sposób: może lepiej zostać w tym związku. Nie jestem szczęśliwa, to fakt, ale kto dzisiaj jest szczęśliwy? Zamiast ryzykować, lepiej wybrać dobrze znaną codzienność. Tak jest prościej. Zresztą, gdzie się podzieję? Dokąd pójdę? Przecież to bez sensu.
Potrzeba dużej odwagi do porzucenia niesatysfakcjonującego związku. Ogromnej determinacji i świadomości. Kobiety, które zdecydowały się na ten krok zazwyczaj nie żałują. Po czasie, bo sama zmiana była najczęściej bolesna. Dopiero po kilku chwilach przyszła ulga. Upragniona i oczekiwana przez lata.
Obyśmy wszyscy znaleźli w sobie taką odwagę.