Są osoby, które nigdy nie czują się winne. I nigdy, przenigdy nie przepraszają. Nie robią tego, bo ucierpiałoby ich ego. Choć nie mają świadomości tego, dlaczego tak bardzo uciekają od magicznego słowa, to zazwyczaj jest to jasne. Nie przepraszają, bo zbyt mocno się boją. Gdyby przeprosiły, ich wątłe poczucie wartości zaczęłoby kruszeć, rozpadać się na drobne kawałeczki. W konsekwencji nie byłoby czego zbierać. Ich brak skruchy to nie Twoja wina. To ich problem. Dużo większy niż one są w ogóle sobie w stanie uświadomić.
Dlaczego nie przepraszasz? Brak świadomości
Nie jesteśmy idealni. Nikt nie jest. Każdy popełnia błędy. Im więcej robimy, tym błędy są większe. Czasami wychodzą z nich prawdziwe katastrofy. I wtedy słowa „przepraszam” samo ciśnie się na usta. Zazwyczaj. Bo nie u wszystkich.
Są osoby, które nie mają świadomości, że ich działanie może ranić innych. Nie łączą kropek. Nie rozumieją, że jako istoty społeczne, stadne wpływamy na siebie nawzajem, czy nam się to podoba, czy nie. Działamy na szkodę innych z różnych powodów. Czasami celowo, innym razem przypadkowo.
Ranimy przez zaniedbanie, czy nawet przypadek. Nie pomyślimy, nie zauważymy, powiemy coś nieopatrznie. I wtedy warto przeprosić. Nie bez powodu słowo „przepraszam” jest magiczne. Właśnie z tego powodu, że potrafi wiele zmienić.
Brak refleksji
Jesteśmy tak egocentryczni, zapatrzeni w siebie, że nie mamy refleksji. Nie umiemy spojrzeć poza czubek własnego nosa. Dlatego nie przepraszamy. Bo dla nas zawsze wszystko jest w porządku. Osoby skrzywdzone – same są sobie winne, bo nie uważały, nie robiły tego, co trzeba, albo przesadzają, bo na pewno nie jest tak źle, jak im się wydaje.
Strach
Nie przepraszamy, bo boimy się tego słowa. Lękamy się rysy na naszym idealnym wizerunku. Jeśli przeproszę, to przyznam się do błędu.
W mojej głowie zajdzie przemiana. To jednak nie wiem wszystkiego? Mylę się, błądzę? Nie umiem i nie ogarniam?
Im bardziej wątłe jest moje poczucie wartości, im gorzej o sobie myślę, tym mam większy problem z przepraszaniem. Osoba lubiąca siebie i znająca swoją wartość nie będzie bała się przepraszać. To słowo nie wpłynie na nią destrukcyjnie. Przeciwnie. Uzna je za coś oczywistego. Będzie nawykiem. Tak jak dzień dobry o poranku i dobranoc pod wieczór, gdy kładziemy się spać.
Złe podejście do tematu
Są też tacy, którzy przepraszają, nie mówiąc przepraszam. Próbują załagodzić sytuację, zagadują, interesują się, pomagają, poświęcają więcej czasu na daną osobę. Wyraźnie widać, że jest im głupio.
Jednak nie przyznają się do winy. Nigdy nie zrobią tego wprost. Nie odkrywają w ten sposób karty.
Działają inaczej. I niby wszystko jest w porządku, bo jednak stać ich na refleksję, ale już na słowo, które odsłoniłoby przyłbicę – nie.
Zły odbiór
Boimy się przepraszać, gdy nie my mamy problem z tym słowem, ale otoczenie.
Dojrzała osoba przyjmie przeprosiny ze spokojem. Być może sama przeprosi i nastanie rozejm. Czasami jednak czyjeś przepraszam jest pretekstem, by sobie na drugiej osobie poużywać. Bo Ty taka słaba jesteś, skoro przepraszasz, jesteś winna, niefajna, i właśnie to pokazałaś. Dlatego ja nie będę Ci dłużna. Pokażę, co o tym myślę. Przeprosiny można w takim wydaniu wyśmiać, sięgnąć po szyderstwa, a nawet przez lata komuś wypominać coś, co zrobił źle i za co przeprosił.
Trudno przepraszać osoby, które są mściwe, pamiętliwe i tylko czekają, żeby wykorzystać czyjeś przeprosiny.
Przepraszam to nie oznaka słabości
Słowo przepraszam to słowo życia. Powinno być naturalne, choć nie rzucane tak po prostu. Nie w tym rzecz, żeby przeprosić i iść dalej, bez odrobienia lekcji. Przepraszam ma mieć w sobie wagę, ciężar, ale też dawać ulgę.
Nie powinno być jednak kojarzone ze słabością. Tylko z mocą. Tylko prawdziwe i pewne siebie osoby potrafią przepraszać z klasą. To sztuka, do której trzeba dorosnąć.
Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Zgadzam się z Tobą.