“W miejscach użyteczności publicznej rozklejane są ogłoszenia o tym, jak myć ręce. Kluczowe w poprawności tego zabiegu jest użycie mydła. Problem w tym, że mydła nie ma w wielu polskich szkołach, nie mówiąc o poczekalniach u lekarza, na dworcach kolejowych. Mówią zatem, żeby myć, ale nie ma czym.
Zresztą mydła zaczyna brakować również w wielu sklepach. W niektórych regionach Polski jest problem, żeby kupić żel antybakteryjny. Może w końcu Polacy zaczną dbać o higienę?
Jeszcze miesiąc temu władza przekonywała, że Polska jest gotowa na każdą sytuację. Okazuje się, że jednak nie jest, bo ponownie po nocach zmienia się prawo, w taki sposób, że wprowadza się stan wyjątkowy. Nowe przepisy będą pozwalały na przymusowe leczenie osoby podejrzanej o zakażenie oraz przymusową kwarantannę każdej osoby mającej z nią styczność. Poza tym w razie zagrożenia państwo może sobie skorzystać z naszych wszystkich dóbr, a my nie mamy prawa do protestu. Takie oto prawo, o którym mało kto wie, a jeszcze mniej osób mówi. Miało być wprowadzone bezterminowo (na szczęście się opamiętali) i możliwe do zastosowaniu w przypadku możliwej epidemii (możliwej, a nierzeczywistej) każdej choroby. Nie tylko koranowirusa.
Mam wrażenie, że odporność na koranowirusa rośnie wprost proporcjonalnie do inteligencji. Zdecydowanie więcej problemów robi nie sam “straszny wirus”, ale panika wokół niego.
Tymczasem problemy mamy dużo bardziej poważne.
Inflacja – galopująca i zaskakująca. Bo miało jej nie być. A jest. Ma różne przyczyny, także niezależne od polityków. Ale występuje i po prostu nie ma co z tym faktem w ogóle dyskutować. Mówią, że się uspokoi w drugiej połowie roku. Na jakiej podstawie tak twierdzą? Tego nikt nie wie. Tymczasem każdego dnia oszczędności Polaków są grabione. W biały dzień i w rękawiczkach.
Ponadto kryzys, który puka do drzwi, zadomowiony w Niemczech i w wielu innych regionach nie czeka na odpowiedni czas, aż będziemy gotowi. Za chwilę przypłynie do nas fala skutków gospodarczych związanych z sytuacją w Chinach. I ludzie znowu będą zaskoczeni. Dzieje się…i to paradoksalnie nie najwięcej w zdrowiu, ale w naszych portfelach” Kamila
Bardzo słuszne spostrzeżenia.