Często patrzymy na związki jako na coś stałego, trwałego, niezmiennego. Pewnego dnia spotykamy się, zakochujemy się i postanawiamy już być razem. W tej sielankowej wizji nie uwzględniamy jednak tego, że jako osoby zmieniamy się i dojrzewamy. Proces ten dotyczy zarówno nas, jak i naszego partnera. Sam związek też ewoluuje. I dobrze, gdy mamy tego świadomość.
Celem jest bowiem osobisty rozwój i dojrzewanie partnera. Chodzi o to, by stawać się coraz lepszym człowiekiem – w dobrym związku jest to możliwe. Dojrzałe związki zmieniają nas bowiem na lepsze. I bardzo wyraźnie widać to na poziomie codziennej współpracy, która nie sprawia już trudności. Stajemy się nie tylko świetnymi przyjaciółmi, ale też partnerami życiowymi, wspierającymi się i wzmacniającymi nawzajem. Wiele rzeczy staje się oczywistych, a dawne schematy działań, w tym proszenie się o coś przestają być potrzebne. Bo zwyczajnie chce się dla drugiej strony jak najlepiej i pewne rzeczy robi się…właśnie z tego powodu. I tyle. Aż tyle.
Tak, wiem słyszałem, zrobię to
Początki związku bywają trudne. W codziennej relacji okazuje się, że „wiele się zrobi”, „ugotuje się”, „naprawi się”, „przyniesie się”. Rzecz jasna to nie „się” będzie za to odpowiadać, ale konkretne osoby. Niestety w praktyce często jedna i ta sama osoba.
Często efektem tego są nierówności w układzie sił. Jedna osoba daje zdecydowanie więcej, druga mniej. Pojawia się uczucie niesprawiedliwości, w konsekwencji wyliczanie, narzekanie, dopominanie się. I…proszenie.
Można prosić się o naprawienie kranu, powieszenie obrazu, zrobienie porządku w garażu. I czekać. Czekać, czekać. Aż się straci cierpliwość. Po pół roku, roku… nerwy czasami puszczają. I niekiedy zadanie zostaje wykonane, ale nie przez osobę, która miała temat załatwić, tylko przez tą drugą, która miała już dość.
Bywa też tak, że w końcu kran zostanie naprawiony, i mamy okazję oglądać wypiętą pierś, spojrzenie zwycięzcy, oczy szukające pochwały. A tu bach. Nie ma o tym nawet mowy. Bo tyle trzeba było prosić, że sukces hydrauliczny stracił na znaczeniu, bardziej zirytował niż ucieszył. Nie ma co oklaskiwać, co najwyżej można prychnąć, w znaczeniu „no w końcu, ile można czekać…”.
Ty to, ja to
Nie da się tak żyć na dłuższą metę, choć właśnie tak funkcjonuje wiele rodzin. Na igrzyskach, w codziennej wojnie – Ty zrób to, ja tamto. Od awantury, do awantury, od sprzeczki do sprzeczki.
Są wypominania, wytykanie błędów, narzekanie, mówienie czego się oczekuje i brak odzewu. Typowy staje się całkowity brak zrozumienia. Nie pomaga lista zadań, przypominanie, rozdzielanie obowiązków. Każdy widzi swoje zasługi, które wydają się większe i ważniejsze. Druga strona ciągle stara się za mało, a to coraz bardziej przestaje przeszkadzać.
A może by tak inaczej?
Gdy proszenie się już nie jest potrzebne
W dojrzałych związkach ludzie nie żyją z listą zadań do wykonania w dłoni.
Podział obowiązków jest naturalny, co nie znaczy, że stały i niezmienny. Normalna jest elastyczność. Ty nie możesz teraz, to ja to zrobię. Po prostu widzę, że nie dasz rady i to robię. Nie wymagam ukłonów, oklasków i nagród za to. Jesteśmy zespołem, gramy do jednej bramki, dlatego wspieramy się na każdym polu. Samo się nie zrobi.
Już nie trzeba sobie ciągle przypominać o czymś. Bo co to za pomoc, skoro nadal za wszystko odpowiedzialna jest jedna ta sama osoba?
Dobrze jest być razem i działać razem. Być odpowiedzialnym. Nie stać w związku obok, ale interesować się życiem swoim, bliskiej osoby i wspólnym. W takim układzie nie ma miejsca na wypominanie, wyliczanie, ile ja, a ile Ty. Jest otwartość i cierpliwość. Jest też zaufanie, zaprzestanie kontroli i wtrącania się.
Niestety na ten etap zaawansowania wkraczają tylko nieliczne pary. To ci, którym się naprawdę udaje i ci, co czują się naprawdę szczęśliwi.
Z czasem nawet proszenie się przestaje mieć sens. Druga osoba po prostu wie. I pewne rzeczy robi, bo pragnie naszego szczęścia. Tak po prostu.
Nie jest to łatwe, ale możliwe. 😊
Bo dojrzały związek to taki w którym widzi się swoje własne błędy a nie szuka winy u partnera…wystarczy zacząć od siebie samego 😉 no bo przecież najłatwiej znaleźć wady u kogoś – a jak się znajdzie jedną, to polecą kolejne i to jest chyba najczęstszy błąd w związkach. Dlatego warto zacząć od siebie , iść na kompromis i być po prostu dobrym i związek będzie dojrzały ❤
Pewne rzeczy powinny być constans .
Czasem myślę sobie, że co dekadę powinno się ponownie podejmować decyzje, czy kontynuujemy związek, czy wybieramy inną opcję, taką która jest bardziej spójna z Nami. Bez żadnych dramatów i z pełną uczciwością, co do siebie i partnera. Czasem się tak zdarza, że jednemu z małżonków poszerza się świadomość o sobie o świecie, a drugi pozostaje w stagnacji, po około dekadzie okazuje się, że każdy z Nas jest zupełnie innym człowiekiem, o innych wartościach z innymi marzeniami, potrzebami i strategiami… Gdy dysproporcje stają się zbyt duże, trudno wtedy to poskładać.
W punkt!
Dojrzałość to nie tylko wiek ale doświadczenie uczy jak zyc .przecież uczymy się przez całe życie .A umierając nie wiemy wszystkiego