Nauczyli nas, że trzeba mieć pokorę. Nie cieszyć za bardzo. Nie szczerzyć zębów. Nie wypada, gdy wkoło tyle zła, tyle nieszczęść. Nie śmiej się tak głośno, nie parskaj, opanuj się, spoważniej, w końcu. Mówili. Miej umiar, zachowuj się. To, że teraz jest dobrze, nie oznacza, że zaraz się nie spieprzy. No co, raz na wozie, raz pod wozem. Nie wiesz? Oznacza to tyle, że jak teraz jesteś na wozie, to nie na długo. rozumiesz? Uważaj! Bo zaraz z hukiem spadniesz. I obijesz cztery litery, potężnie dostaniesz. Dlatego profilaktycznie przywdziej poważną minę, gdy los się odmieni, będzie mniej bolało. Już teraz się przygotuj, że życie to pasmo cierpień.
Serio? Tak trzeba?
Dlaczego myślisz, że jak jest dobrze, to nie na długo?
Żyjemy w ciągłym napięciu, w permanentnym stresie. Gdy nie mamy, chcemy mieć. Gdy już osiągamy coś, boimy się, że ktoś nam zaraz to zabierze. Stracimy to, na co tak usilnie pracowałyśmy.
Poza tym gdzieś z tyłu głowy mamy przekonanie, że skoro jest tak dobrze, to może to pomyłka. “Może jakimś cudem oszukałam los, coś zamieszałam za bardzo i ta dawka szczęścia, którą się teraz cieszę, została mi sprezentowana przez pomyłkę? Zaraz ktoś przyjdzie i mi ją odbierze. Powie, że to nie było dla mnie. I jeszcze będzie kazał płacić ogromną cenę przez lata – obdarzając mnie pasmem nieszczęść i pechów”.
Dlatego lepiej siedzieć cicho. Nie wychylać się. Nie kusić losu. Udawać, że jest źle, tak, jak innym. Narzekać równie głośno. Nie chwalić się, inni tego nie znoszą, nie lubią, gdy mi się układa średnio, a Ty żyjesz jak w raju. Dlatego nie prowokuj. Bądź taka, jak inne. Milcz.
Nie ciesz się za bardzo
Gdzieś w głębi duszy czujemy, że nie zasługujemy na szczęście. Nasze poczucie wartości jest zbyt niskie, by mogło dopuścić do siebie myśl, że zasługujemy na to, wszystko, co mamy i jeszcze więcej.
No nie. Nie jestem aż taka dobra.
Dlaczego?
Bo mówiła mama, babcia i dziadek też, że trzeba być skromną. Nie wyróżniać się, z pokorą znosić los, bo nikogo nie oszczędza. Mówili, że życie jest trudne, pełne cierpień. Dlatego nie ciesz się za bardzo, bo los Ci utrze nosa.
Czy taka stoicka postawa się opłaca?
Niektórzy mówią, że tak, bo nie wypada za bardzo się cieszyć, tak, jak i smucić. Trzeba tonować emocje, bo dorosłe osoby takie właśnie są powściągliwe. I wszystko w porządku, problem jednak w tym, że jak zakładamy sobie gorset umiaru, ciągle przywołujemy się do porządku, to wiele tracimy. Z jednej strony rzeczywiście mniej być może przeżywamy cierpienie (przynajmniej zewnętrznie), ale również mniej doświadczamy szczęścia.
Tylko wtedy, kiedy pozwalamy sobie na spontaniczność, luz, pełną swobodę ekspresji, tylko wtedy odczuwamy w pełni. Okazuje się, że to znacząca różnica. Bo można czuć i czuć, cieszyć się i doświadczać ekstazy, żyć po prostu i kochać życie. Wybór, którą drogą idziesz, zawsze niesie pewne konsekwencje.
Lęk pozostaje, bo zawsze może się spieprzyć. To prawda. Jednak to, czego doświadczysz w pięknych dniach to Twoje. Jeśli profilaktycznie będziesz się stopować, ograniczać i przywoływać do porządku, bo nie wypada cieszyć się za bardzo, nigdy tak naprawdę nie będziesz w pełni szczęśliwa. Naprawdę warto?
Taka postawa zatruwała nam życie i sprawia, że nawet szczęście nabiera goryczy.
Jak za dobrze to zawsze się boję, że ktoś zapeszy i staram się trzymać powodzenie w tajemnicy
Zawsze trzeba mieć umiar pokorą to ani nie jestem lepszy od innych ani gorszy od innych