Kiedyś, w sumie nie tak dawno temu, małżeństwa były aranżowane. Planowało się je, nie
uwzględniając czyichś preferencji, ale zwracając uwagę na korzyści. Chodziło o to, żeby
poprzez małżeństwo coś uzyskać – ziemie, majątek, lepszą pozycję, czy większe szanse na dostatnie życie, czy po prostu pokój. Małżeństwo miało się opłacać. Dlatego był posag, były też umowy wiążące ojców wydających swoje dzieci. Czasami zawierano je już na początku życia, kiedy przyszli małżonkowie leżeli niczego nieświadomi w kołysce. Jak jest dzisiaj? Czy związek dla pieniędzy to już rzadkość, bo liczy się przede wszystkim miłość? A może wprost przeciwnie, bo czym innym są fakty, a czym innym prawdy, w które chcemy wierzyć….?
Związek dla pieniędzy po nowemu. Dobrze wyjść za mąż
Kiedyś mieliśmy mezalians. Osoby należące do różnych sfer nie mogły zawierać związków. Było to naprawdę źle widziane, a gdy mimo wszystko doszło do małżeństwa ludzi z innych klas społecznych, efektem takiego kroku był głośny skandal, a nierzadko wykluczenie śmiałków i ich rodzin z lokalnej społeczności. Zanim zatem ktoś się zdecydował, mocno się zastanawiał, a tradycji strzegły – również ze względu na pozostałych członków rodziny – całe pokolenia. Dlatego w konsekwencji nie był to popularny krok.
Jak jest obecnie?
Teoretycznie statystyki i wyniki badań potwierdzają, że wiążemy się w w pary w obrębie „swojej klasy”. Tworzymy związki z ludźmi o podobnym poziomie intelektualnym i podobnej rodzinnej historii. Spłaszczenie zarobków i potężna dość jednorodna w strukturze klasa średnia sprawia, że większość ludzi łączy się w pary z osobami o podobnych zarobkach i zbliżonym majątku.
Oczywiście są również wyjątki. Czasami ktoś, kto „nic nie ma” wżenia się w rodzinę,
która dużo posiada – z różnych powodów. I wtedy nierzadko zaczyna się problem. Bo
pada śmiałe pytanie o intencje. Może bowiem rodzić się wątpliwość, czy decyzję o małżeństwie podjęło się tylko z uwzględnieniem głosu serca, czy może kalkulujący mózg zwyciężył? Może decydująca stała się czyjaś dobra sytuacja materialna i na starcie
wygodniejsze życie?
Naiwnością byłoby sądzić, że tej drugiej opcji nikt nie bierze pod uwagę. Bo jak to w
życiu bywa różnie. Niektórzy słuchają serca, inni liczą …i idą za głosem rozumu, patrząc
na to, co się opłaca.
Jak wybieramy mężczyzn?
Nie w tym rzecz, że jako kobiety jesteśmy zepsute, bo wiążemy się przede wszystkim z
zamożnymi mężczyznami z grubymi portfelami i w związku liczy się tylko kasa, bo to nieprawda. To nie takie proste, a tego typu przedstawianie rzeczywistości jest mocno
krzywdzące.
Prawdą jest jednak, że zwracamy uwagę na to, jaki jest dany mężczyzna i czy jest w stanie zapewnić byt rodzinie. To nie wyrachowanie, egoizm, czy lenistwo, ale rozsądek. Kobieta od wieków była skazana na mężczyznę. Sama nie istniała. Nie miała szans. Obecnie też, jeśli chce mieć dzieci, musi liczyć się z tym, że będzie musiała na pewien czas zwolnić,
odpuścić pracę i zająć się domem. Poczucie, że w tym czasie druga osoba zadba o aspekty
finansowe to ogromna ulga.
Kobieta angażująca się w związek niestety więcej ryzykuje. Oddaje lata życia, w których może stać się mamą. I o ile istnieje już możliwość zamrożenia jajeczek, co wiele kobiet uwalnia z pułapki nadmiernie upływającego czasu, to nie jest to opcja tania i powszechna.
Nic dziwnego, że statystyki pokazują, że kobiety wybierają na swoich partnerów
mężczyzn mądrych, zaradnych, z perspektywami. Nie muszą być zamożni, najważniejsze, że mają chęć i siłę do nauki i nie boją się pracy.
Do normalnego, godnego życia potrzebne są bowiem pieniądze. I dobrze, żeby mężczyzna
potrafił je zarabiać. Czy to jednak związek dla pieniędzy? No niekoniecznie.
Związek dla pieniędzy. Wspólne kredyty i zobowiązania a przyszłość
Czy związek dla pieniędzy to określenie dotyczące par dopiero się poznających? A może można użyć tych słów do par wypalonych, nieszczęśliwych, ale tkwiących razem ze
względu na finanse?
Związek dla pieniędzy to samo życie. W praktyce wspólny kredyt, mieszkanie, czy dom, który się spłaca, bo razem łatwiej żyć, zapełnić lodówkę, utrzymać się. To smutna rzeczywistość, w której czasami samej tak trudno, że się nie da. Analizuje się sytuacje, dokonuje bilansu zysków i strat. I podejmuje decyzję, aby być razem nie z miłości, ale z przyczyn pragmatycznych.
Decydujemy się na życie razem, bo tak wygodniej. Niekoniecznie jak para, ale jak
wspólnicy. W biznesie, tfu…w życiu.
Prawdziwy związek do pieniędzy, których większość się brzydzi, to ten zawierany z myślą
o wzbogaceniu się. Nie ma tu miłości, szacunku, zaufania, jest tylko twardy bilans. Chodzi
o to, żeby żyć wygodnie i najczęściej…niewiele z siebie dawać. Pocieszające (!) jest
jednak to, że zazwyczaj takie relacje kończą się tak szybko, jak się zaczynają. Prawda i
intencje szybko wychodzą na wierzch.
Teraz niestety kredyty łączą ludzi mocniej, niż przysięga małżeńska.