Dla wielu 40 lat to swego rodzaju granica, która wyznacza pewną barierę. Przekroczenie jej jakby z automatu nas wyklucza. Tak mawiają. Jedną z takich żelaznym zasad jest…nienoszenie krótkich spódniczek po 40. Długość akceptowalna społecznie to „za kolanko”. Ale czy na pewno?
Problem z…d
Powie ktoś, co ja tu piszę i czym się zajmuję. Taki problem z d…W sumie w jakimś sensie będzie miał rację. Bo to właśnie o d…chodzi. Krótka spódniczka co do zasady ma skupiać właśnie na niej spojrzenia…jednak gdyby tylko na niej. Bo rzecz się toczy o coś więcej. Chodzi przecież o całokształt, a nie tylko to, co zwykłyśmy zakrywać. Mianowicie o…długie i zgrabne nogi, które dobrze pokazywać.
Komu?
Jedni powiedzą, że oczywiście innym, ze szczególnym uwzględnieniem płci przeciwnej. Inni, bardziej doświadczeni przez życie wspomną – że to przecież nie o to chodzi. Bo klucz to podobać się sobie.
Kobieta, która ma świadomość swoich atutów i która już co nieco przeszła w życiu ma generalnie jedną zasadę – chce się czuć sama ze sobą dobrze. Opinia innych nie jest bez znaczenia, bo trudno byłoby się oszukiwać i mówić, że nie jest ważna, jest, ale już nie jest najważniejsza. Jeśli komuś się nie podoba, niech nie patrzy. Proste.
I tu dochodzimy do meritum
Czy naprawdę mamy tyle wolnego czasu i niespożytkowanej energii, by mówić, kto jak ma się ubierać? Każdy ma przecież swój rozum, lustro i wie, co i jak warto założyć. Ile odsłaniać, ile zasłaniać, co pokazywać, kiedy i jak.
Możemy mieć różne zdanie na ten temat. Może się nam podobać, a może nie. Jednak czy to rzeczywiście powód, by głośno krytykować? Osoba na poziomie nie będzie tego robić. Po prostu jeśli uzna, że czyjś gust jej nie odpowiada, nie będzie patrzeć. Odwróci głowę.
Nie ma żadnej bariery, która jasno wskazuje, że po jej przekroczeniu pewnych rzeczy nie wolno. Ani bariery wiekowej, ani wagowej, ani tym bardziej wyznaczanej gładkością i jędrnością skóry.
Jest tylko jednak granica – granica naszego własnego samopoczucia i akceptacji. Prawda jest bowiem taka, że to każdorazowo kobieta decyduje, w czym się czuje dobrze – czy to będzie mini, czy spódnica za kolanko, a może zwiewna maksi z rozporkiem. Możliwości jest bez liku.
Nie jesteś sędzią, więc …jak się nie podoba, to nie patrz. Być może w ten sposób też unikniesz oceny innych, bo…Twój wygląd też może komuś się nie podobać. No i w sumie co z tego? Prawda?
Ludzie są w stanie przyczepić się do wszystkiego, więc najlepiej nie zwracać uwagi i robić swoje.
Po 40 to się życie zaczyna 💃😎i się nosi to co się chce a nie bo wypada
Nie tylko.
Wyżej też można złapać jak tylko jest ochota
niejedna 40′ śmiało mini może nosić, i jak to mówią “niech się wstydzi ten kto widzi” proste jak meter sznurka w kieszeni
Ale głupota każdy się ubiera jak uważa a spódnica dobrze dopasowana do figury może być bardzo krótka bez względu na wiek
Po 40stce to tylko worek po pyrach poznańskich pasuje nosić
Za kolanko, za rączkę i buzi, buzi, buzi😆😆😆😆. Tak żartobliwie, bo kto co i jak nosi to jego sprawa
Nosić wszystko na co ma się ochotę!
Nie jedna 40💚 wyglada lepiej niż 20
A w życiu 🤣 tak krótkich sukienek i spódnic jakie mam i noszę teraz nie miałam nigdy wcześniej
Co kto lubi, byle z klasą. Bo udowadnianie innym swojej za.ebistosci przykrótka mini też nie jest fajne