Agresja karmiona dobrocią

0

Położyła mu rękę na kolanie. To był czuły gest, który go jednak rozwścieczył tak, jak wiele razy wcześniej. Nienawidził, gdy tak robiła…Zawsze kończyło się tak samo. Im była lepsza dla niego, tym on stawał się gorszy dla niej….

Przemoc psychiczna

Tylko się nie denerwuj

Miała w zwyczaju bawić się w chowanego. Taką wersję udoskonaloną prozą życia zabawy nie dla małych dzieci. Tylko dla osób, które nie chcą być zauważone w swoim własnym domu.

Cel był prosty. Wtopić się w otoczenie. Być jak garnek stojący na maszynce, z zupą, która wcale nie jest za słona, ale pewnie okaże się jak wiele razy wcześniej nie dość smaczna. Być jak miotła z długim trzonkiem, którą mało kto ma w domu, ale która nie pobiera prądu, dlatego jest oszczędniejsza i lepsza. Przecież o to chodzi, żeby nie szastać pieniędzmi. Odkurzacz to zbędny wydatek. Tak jak zresztą dywany, które są siedliskiem kurzu. Lepiej stąpać twardo po ziemi, wszelkie umilacze pod stopami tego nie ułatwiają. Człowiek powinien się hartować. Nawet w warunkach domowych. Nosić tanie ubrania, z marketu. Brzydkie, aż nie chce się na nie patrzeć. Ograniczać się na każdym kroku. Nie malować, nie stroić…Karmić się skromnością i ascezą.

Te zasady wrosły w nią szybciej niż sądziła. Nawet nie zauważyła, kiedy się zmieniła. Z pogodnej, otwartej i uśmiechniętej osoby, którą on pokochał i którą uwielbiał świat…w szarą myszkę. Tę spod miotły, niech będzie, że tej wspomnianej wyżej.

Nauczyła się być niewidzialna. Nie rzucać się w oczy, żeby nie denerwować jego. Zwłaszcza w te dni, kiedy wracał zdenerwowany i potrzebował tylko pretekstu, żeby rozładować zgromadzone emocje. Kiedyś tych dni było mało. Z czasem pojawiało się ich coraz więcej…

Pretekst zawsze się znalazł. Jednak lata nauczyły ją pewnych sztuczek, kroków, które pozwoliły wydłużyć czas względnego spokoju w domu. Na początku robiła to dla siebie. Później również dla dzieci. Zabawa w ciszę, w tajemnego magika, który nie może szepnąć słowa, tylko chowa się pod biurkiem i czaruje, jest w stanie stworzyć, co tylko przyjdzie mu do głowy. Udawanie, że czegoś się nie widzi, coś innego szybko znika z pamięci, jeśli tylko się zechce…

Nie zniosę tego dalej

Gdy udało się jej ukryć, był spokój. Przynajmniej ten względny. Chodziła na palcach. Unikała jego spojrzenia. Byle tylko go nie sprowokować. Nie zawsze się to jednak udawało. Czasami ich oczy się spotkały, to wystarczyło, on wyskakiwał wtedy jak z procy, ciągnął ją za ramię, kazał siadać koło siebie. Najczęściej zmuszał ją do tego. Nie chciała, bo wiedziała, z czym to się wiąże.

Twarde, surowe krzesło, tak jak wszystko w ich domu. Ostry blask jarzeniówki. Rysunki dzieci, takie trochę zbyt szare, pochowane w szafie, bo nie wolno ich eksponować i magnesy z wyjazdów, których nigdy nie było…I jego wzrok świdrujący ją…na początku szyderczy, ale spokojny ton. Kiełkująca nadzieja. Ona odczytuje to jako dobrą monetę, wkrótce boleśnie uświadamiając sobie, że to był błąd.

Kładzie mu rękę na kolanie. Podejmuje próbę. Może się jednak uda. Przełamię jego myśli, odwiedzie od tych negatywnych, przykrych miejsc i nakieruje na pozytywnie wirujące obszary. Może nawet razem się uśmiechną, zaczną spędzać ten wieczór jak normalna para. Ma nadzieję. Stara się.

Bardzo szybko przekonuje się, że to na nic.

Tym razem się też nie udało. Jak wiele razy wcześniej. Wie, co będzie dalej.

On nakręca się coraz bardziej. Gdyby jego agresja umiała się zmienić, może byłoby łatwiej. Jednak on „tylko” gada, krzyczy, uderza otwartą dłonią w ścianę, grozi, mówi wiele okropnych rzeczy, syczy jej do ucha…. Głuchy huk, strąca wszystko ze stołu. Jej jednak nie rusza. Czasami myśli, że lepiej gdyby jednak ją uderzył. Może to by pomogło? Tak, wie, jest głupia…

To jednak nie ma znaczenia, bo on tego nigdy nie robi. Nie jest taki. Nie chce ryzykować. Wystarczy, że walnie jej wykład. Wyrzuci z siebie słowa, które zmieniają wszystko. Mieszają jej w głowie, dotykają najczulszych strun. Sprawiają, że czuje się winna… Dlatego próbuje jeszcze raz go udobruchać.

Jednak im dłużej są ze sobą, tym rzadziej to pomaga. Prawdę mówiąc jest zazwyczaj całkowicie nieskuteczne… Jej dobroć działa na niego bowiem jak płachta na byka. To człowiek z kategorii tych, którym imponuje tylko siła. Gdyby ona umiała się postawić, walnąć pięścią o stół, stanąć nad nim, żeby pokazać, że nie żartuje. Choć raz się ośmielić….

Ale jeszcze tego nie potrafi.

Gdy ona jednak to zrobi…

Gdy ona pewnego dnia to zrobi…wtedy nagle będzie wiedzieć, co robić. Spakuje siebie i dzieci i odejdzie. Być może to jego walizkę wystawi za drzwi. Wystarczy bowiem raz. Raz kiedy się mu postawi, wtedy on paradoksalnie zmieni o niej zdanie. Zobaczy, że jednak jest coś warta. Na chwilę to go uciszy, otumani, postawi w stan szoku.

I jeśli ona będzie mądra, to ten moment wykorzysta. By się uwolnić…od agresji, przemocy. Przemocy psychicznej, której nie widać, ale która pozostawia ogromne ślady. Niszczy poczucie wartości i odbiera możliwości realnego działania. Jeśli ona raz spróbuje, to wygra. Jednak czy da sobie szansę? I czy przestanie reagować biernością i dobrocią, gdy on coraz bardziej nakręca się w agresji?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj