Co kilka miesięcy rozjaśniam i farbuję włosy, suszę je co drugi dzień, kilka razy w miesiącu używam prostownicy. Włosy są podniszczone na długości, a bardzo ładne u nasady (gdzie farbuję czy rozjaśniam najmniej lub wcale). Mam więc porównanie, jak moje włosy mogłyby wyglądać, gdyby były nieskazitelnie zdrowe i mocne na całej długości.
Włosomaniactwo nie jest dla mnie. K18Hair to wie
Maska K18Hair (stronę marki można znaleźć tutaj) bardzo przypadła mi do gustu jeszcze przed testami z prostego powodu – nie trzeba jej spłukiwać! Muszę przyznać, że włosomaniactwo nigdy nie było w zasięgu mojej ręki z powodu niechęci do długich zabiegów pielęgnacyjnych, nakładania kosmetyków i czekania kilkanaście czy kilkadziesiąt minut, aż będzie można je spłukać. No po prostu jestem ultraleniuchem w tej kwestii 🙂 Wolę szybko umyć włosy, nałożyć kosmetyk, który ułatwi rozczesanie i od razu przystąpić do suszenia, by móc wyjść z domu lub zająć się innymi ciekawszymi czynnościami. K18Hair jest super pod tym względem – wymaga jedynie umycia włosów i ich lekkiego osuszenia ręcznikiem. Wręcz zabronione jest aplikowanie odżywki! Tylko szampon i maska, której nie muszę spłukiwać – to takie proste. W końcu ktoś pomyślał o osobach, które nie lubią spędzać swojego wolnego czasu w łazience aplikując, czekając i spłukując produkty pielęgnacyjne.
Efekty stosowania maski K18Hair
Dobra, napiszę to, co wszyscy wiedzą – tak, ta maska jest droga. Jest na poziomie droższych profesjonalnych marek używanych w najlepszych salonach fryzjerskich. Jednak jej wydajność – i jak okazuje się także jej działanie – całkowicie równoważą jej cenę. Kupiłam 4 miniopakowania maski, każde o pojemności 5ml (czyli łącznie 20ml, o 10ml mniej niż pełnowymiarowe opakowanie). Myślałam, że 5ml wystarczy mi na maksymalnie jedno-dwa użycia, a ostatecznie jedno opakowanie stosowałam 5 razy! Czyli blisko półtora tygodnia regularnego mycia włosów i nakładania tylko tej maski. Bardzo wydajny skubaniec. Informacyjnie – moje włosy są bardzo cienkie i sięgają do połowy łopatek, dlatego też nie potrzebowałam bardzo dużej ilości specyfiku. Choć pamiętajmy, że 1ml kosmetyku to – wbrew pozorom – całkiem sporo. Na pewno bardzo dobrze wiedzą to choćby osoby zagłębione w tajniki poprawnego stosowania filtrów przeciwsłonecznych na twarz. Jedna przepisowa aplikacja filtra na twarz to właśnie 1ml, czyli krem nałożony dość cienkimi strużkami na DWA palce u rąk na całej ich długości. To już trochę zmienia perspektywę, prawda? 🙂
Maska ma perłową, świetlistą konsystencję i – mimo obecnych w składzie składników zapachowych – dość chemiczny, trochę leczniczy aromat.
A samo działanie?
Po pierwszym użyciu – “oo, moje włosy są bardzo mięciutkie, cały czas je dotykam i mają taką fajną teksturę, jak nie moje włosy!”.
Po drugim użyciu – “Są cały czas fajnie miękkie, a do tego o wiele bardziej gładkie, mniej jest tych krótkich, odstających włosków, wszystkie są takie proste i śliskie. Podoba mi się!”
Po kolejnych użyciach – “Ej, moje włosy wyglądają lepiej i są widocznie zdrowsze z zewnątrz! Nie plączą się tak, jak wcześniej, są naprawdę przyjemne i miękkie w dotyku (cały czas je macam, czego w sumie powinno się unikać, ale nie mogę się oprzeć). Super efekt!”
Po kilku tygodniach – zgodnie z zaleceniami producenta – zmniejszyłam częstotliwość stosowania maski. Już nie po każdym umyciu włosów, a co drugie, czasem co trzecie. A efekt utrzymuje się na takim samym poziomie. Najwidoczniej największe ubytki w strukturze włosów już zostały uzupełnione, a podtrzymanie efektu jedwabistych włosów jest już bajecznie proste i nie wymaga stosowania maski za każdym razem, można jej stosowanie przeplatać zwykłymi odżywkami czy maskami innych firm.
Podsumowując: maska K18Hair, którą można kupić na https://estyl.pl/k18-hair-mask-weganska-maska-odbudowujaca-i-regenerujaca-bez-splukiwania-50ml z użycia na użycie poprawia wygląd włosów. I to jest fakt – sama to przetestowałam na własnej głowie! A uwierzcie mi, że do tej pory żaden kosmetyk nie dał mi zauważalnych efektów w tak bardzo odczuwalny sposób. Maska jest skierowana do posiadaczek pasm zniszczonych, chropowatych i szorstkich (czyli generalnie do każdych po regularnym farbowaniu oraz do kręconych, bo one zwykle są ekstremalnie przesuszone).
Jeśli szukasz produktu, który W KOŃCU zrobi coś dla Twoich włosów i przemieni te sianowate końcówki oraz szorstkie długości w pukle gładkie i śliskie, po których nie widać efektów nieudanych koloryzacji i mocno nadużywanej prostownicy, to ten specyfik powinien zdecydowanie być na Twojej liście produktów do przetestowania.
Autorka: Agnieszka Solnica
Ciekawy produkt.