Klasycznie. Jan Brzechwa. Historia prawdziwa. Zdarzyła się osobie piszącej. Dzień pamiętny, czyli wyjście na pobliskie targowisko w celu poszukiwaniu najlepszych ogórków do kiszenia. A że to wyzwanie znaleźć doskonałe zielone warzywa– każdy ma swój system. Jedni wybierają idealnie proste, inni małe, pozostali średnie…Same ogórki to za mało. Trzeba jeszcze kupić dodatki, które jak to dodatki – przewyższają ceną same ogórki. Mimo to odgrywają rolę poboczną – w teorii, bo w praktyce bywa różnie. A że to zadanie wyjątkowo odpowiedzialne, to trzeba wziąć ze sobą zaufaną osobę. Z taką co to w życiu robi się wszystko. Konie kradnie. I ogórki kisi też. Nic dziwnego, że padło na męża. Wiadomo…
Poszliśmy. Kupiliśmy. Wróciliśmy. I na tym skończyłaby się historia, jednak co zaskakujące z rynku wróciliśmy nie tylko z ogórkami, ale też z zaproszeniem na…wódkę.
Bo tu trzeba się rozpychać
Takie targowisko to doskonałe miejsce do obserwacji. Najlepiej stanąć z boku i dumać…Patrzeć na staruszki, które ledwo idą, ale za chwilę doskonale rozpychają się łokciami. Swoją drogą pewnego dnia jeden starszy pan starał się mnie instruować, że inaczej się nie da. Trzeba użyć łokci. Problem w tym, że moje jakieś takie niezbyt posłuszne i nie dają sobie przemówić do rozsądku. Dlatego… Grzecznie stoję w kolejce, co znacznie wydłuża czas zakupów, ale to jedna z moich licznych wad.
Jednak wracając do tematu…Gdyby tak stać z boku, to można byłoby obserwować w powiększeniu, niczym pod mikroskopem jak to idzie handel. Ile tu emocji, sprytu… Czasami jest poważnie, innym razem żartobliwie. To kręcenie nosem na ceny, kształty, dojrzałość. Pytania o to, czy do jedzenia, czy do leżenia i czy będą jutro i po ile.
Podobno wystarczy spojrzeć na czyjeś zakupy, i już można wiele powiedzieć o życiu danej osoby. Ale wróćmy do ogórków.
Z kim pan będzie kisił?
Jesteśmy na straganie. Idziemy do „swojej pani”. Każdy chyba ma taką, co to powie, czego nie brać i zawsze wybierze najładniejsze owoce, często wyciągając te, których wcześniej nie miała czasu wyłożyć „spod lady”. Wiadomo. Najważniejsze to zjednać sobie klienta. Każda technika dozwolona.
Nasza pani sympatyczna, niska, szczupła, siwe włosy, wszędzie jej pełno, klienci mówią do niej po imieniu. Stragan zna jak własną kieszeń.
Mąż z tych, co się nie krępują. Po przyzwoleniu pani sprzedającej wyszedł z kolejki, przeszedł na część „wystawową”, wziął reklamówkę i postanowił wybrać odpowiednie ogórki. A że od razu zadecydował, że najlepiej wziąć tyle, ile przyda się na całą zimę, to trochę nad tymi ogórkami stał. Nie bardzo było miejsce, żeby stanąć przy nim obok, dlatego czekałam w pogotowiu niedaleko. No i słuchałam…
-Chrzanik i koper będzie? – mówi pani
– Będzie. Tyle do tych ogórków. Trochę więcej, Pani da.
– Na bogato?– mówi pani sprzedająca
– A jak..
– A z kim to się będzie kisiło…?– kontynuuje pani.
– No z żoną – kiwa głową na mnie.
– No to z żoną wyjdą.
– Jak nie wyjdą, to na pewno wrócimy…reklamować – dodaje mąż, śmiejąc się.
– Zapraszam.
Po chwili ciszy.
-A byliście w K…- pani podaje nazwę miejscowości.
– A co tam jest? – pyta zaskoczony mąż.
– No trawa jest. Dom jest. Działka jest…
– I co jeszcze? – dopytuje mąż, myśląc chyba, że pani z targu chce może dać namiar na sprzedawcę ogórków (?), może zaopatruje się rodzinnie?
– Pies, kot…
– I co jeszcze? – dopytuje dalej.
– No ładnie jest. Jacek jest, mój syn. Można jechać. Odpocząć. Tu jest adres.
– Czyli ogórków nie ma?
– Gdzie, jakich ogórków…On ma małą działkę. Tylko 2 tysiące metrów…Gdzie tam ogórki jeszcze…Ma kilka drzewek owocowych i to wszystko. Relaks. Żadne tam pole…
– A…jakaś agroturystyka i pokoje na wynajem? – w końcu załapuje mój mąż.
– Gdzie tam… Jaki wynajem. Mój syn tam mieszka z rodziną. Jedźcie do niego. Posiedzicie, pogadacie, wódki się napijecie. Dogadacie się… No już, już daję numer. Musicie koniecznie jechać! Świetne miejsce, a ludzie inni niż tu w mieście…
Pani poinstruowała, wyciągając karteczkę z notatek, gdzie mamy jechać, dała numer do syna i życzyła przyjemnego kiszenia. Postanowiliśmy najpierw wziąć się za robotę, a może później za przyjemności… 🙂
Kto tam wie…
A Wy już po kiszeniu? 😉
Ogórki kiszone na sucho, bez zalewy, w jedną noc. Znasz ten przepis?
Ja już po koszeniu.🙂