Czy inwestowanie w sztukę się opłaca? Gdzie i w jaki sposób nabyć oryginalny obraz czy rzeźbę do domu? Poniżej publikujemy wywiad z właścicielką Domu Aukcyjnego, Anitą Wolszczak-Karasiewicz.
Ile można zarobić na inwestycji w sztuce?
Anita Wolszczak-Karasiewicz: Ciężko to oszacować. Jeżeli kupiliśmy wartościową pracę z pewnego źródła i po 5-10 latach zdecydowaliśmy się na jego sprzedaż, może on wynosić od kilku do kilkuset procent początkowej wartości. Wszystko jednak zależy od artystycznej rangi obrazu czy rzeźby, która trafiła w nasze ręce. Najbardziej ceniony jest modernizm, międzywojenna awangarda oraz sztuka powojenna spod znaku Fangora, Nowosielskiego, Kantora, Tchórzewskiego czy Abakanowicz. Przykładem skrajnym, ponieważ dotyczącym dzieła absolutnie wybitnego, może być „Macierzyństwo” Stanisława Wyspiańskiego. Zauważmy, iż jest to artysta wpisany na stałe do kanonu polskiej sztuki, funkcjonujący w muzealnym kontekście już od wielu, wielu lat. W czerwcu 2007 roku został sprzedany za 620 tysięcy złotych w jednym z domów aukcyjnych. Po 10 latach, w tym samym miejscu osiągnął cenę 3,7 milionów złotych! Oznacza to prawie siedemnastoprocentowy zysk po dekadzie „cierpliwości”.
Jak duże jest ryzyko?
Duże. Zupełny laik może ponieść na tym polu druzgocącą klęskę. Nie posiadając wiedzy ani o historii sztuki ani o rynku sztuki, nie jesteśmy w stanie dokonać selekcji dzieł pod względem ich wartości oraz przede wszystkim – autentyczności. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo zakupu falsyfikatu. Aby je zminimalizować, należy dokonywać zakupów w rzetelnych galeriach oraz domach aukcyjnych, w których każdy obiekt przed licytacją badany jest przez ekspertów. Są to pewne źródła, dzięki którym unikniemy również ryzyka nabycia skradzionej pracy. Niebezpieczne mogą być bezpośrednie zakupy od prywatnych posiadaczy dzieł sztuki. W takich przypadkach najlepiej jest skorzystać z pomocy niezależnego specjalisty (albo specjalistów), który odpowie nam na pytanie, czy mamy do czynienia z przedmiotem autentycznym. Nie wierzmy tym, którzy oferują szybki zysk z zakupu dzieła sztuki. Bądźmy nieufni wobec tego typu haseł, bowiem duży zysk ze sztuki nigdy nie przychodzi od razu. Rynek sztuki dla wielu jawi się jako żyła złota, rzeczywistość jest tymczasem zupełnie inna. Porzućmy przekonanie o łatwym zarobku na obrazach i rzeźbach.
To inwestycja przede wszystkim na lata?
Zdecydowanie tak. Dzieło sztuki nabiera wartości po dłuższym czasie – wertując wyniki aukcyjne z różnych lat, możemy zauważyć, iż te same dzieła sztuki wracają pod młotek aukcyjny po pięciu, dziesięciu, kilkunastu latach. Jeżeli pozycja artysty, którego obraz posiadamy w swoich zbiorach, jest silnie ugruntowana, zaś na rynku sztuki panuje dobra koniunktura, naprawdę opłaca się czekać. Nasze plany może wtedy popsuć jedynie duża katastrofa gospodarcza wynikająca ze zdarzeń losowych.
Czy inwestowanie w młodą sztukę jest bardziej opłacalne od analogicznego – w dawną?
Młoda Sztuka to sektor artystów, którzy dopiero budują swoją pozycję na rynku. Na aukcjach osiągają od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych, możliwe jest więc w tym przypadku znalezienie perełki za stosunkowo niską cenę. Jeżeli oczekujemy w przyszłości dużego zarobku z ich sprzedaży, muszę zgasić Państwa zapał. Dostrzeżenie potencjalnego „Picassa” wśród młodych twórców jest możliwe tylko pod warunkiem, że posiadamy doskonałą wiedzę o sztucę, mamy świetną intuicję rynkową i wiele lat doświadczenia w tej dziedzinie.
Sztuka Dawna to zupełnie inny sektor, który zdążył zapracować na swoją pozycję i wciąż nie schodzi z podium rekordów aukcyjnych. Zauważmy, że dwa najwyższe wyniki odnotowane na polskim rynku sztuki należą do „Macierzyństwa” Stanisława Wyspiańskiego(4,3 mln zł) oraz „Zabicia Wapowskiego” pędzla Jana Matejki (3,2 mln zł). Trzecie miejsce, na którym uplasowała się „Ingrid” Mojżesza Kislinga (2,9 mln zł), pokazuje silną pozycję przedwojennej awangardy. Inwestowanie w sektor dawnej sztuki jest na pewną bezpieczniejsze i przynosi zdecydowanie większy zysk, wymaga jednak dużych nakładów finansowych.
Kto najchętniej inwestuje w sztukę?
Wśród szeroko pojętych nabywców znajdziemy zarówno osoby prywatne, jak i firmy, organizacje, instytucje. Przykładem ostatnich może być Fundacja Rodziny Staraków, wypełniająca sztuką przestrzeń budynku biurowego przy Bobrowieckiej 6 w Warszawie. Autorami dzieł są wybitni polscy artyści, tacy jak Magdalena Abakanowicz, Władysław Hasior, Tadeusz Kantor czy Wojciech Fangor. Potencjał sztuki często dostrzegają deweloperzy, kuszący potencjalnych klientów osiedlami mieszkaniowymi, biurami czy przestrzeniami użyteczności publicznej pełnymi obrazów, rzeźb, instalacji artystycznych. Jak widać, sztuka znajduje swoich nabywców nie tylko wśród prywatnych kolekcjonerów.
Chciałabym jednak zaznaczyć, iż nie każdy klient domu aukcyjnego czy galerii jest inwestorem. Inwestycja w sztukę zakłada oczekiwanie zysku z zakupu, tymczasem wielu miłośników sztuki kieruje się jedynie swoimi artystycznymi potrzebami i nie oczekuje od obrazu zwrotu jego wartości wraz z nawiązką. Inwestycją w sztukę zajmują się z reguły zamożni klienci, często korzystający z porad ekspertów lub sami będący znawcami. Inwestowanie w sztukę to dosyć ryzykowna droga. Nie będzie przesadą porównanie jej z grą na giełdzie. Laik w tej dziedzinie może osiągnąć druzgocącą klęskę.
Jakie dzieło osiągnęło najwyższą cenę podczas aukcji w Domu Aukcyjnym Art in House? Czym szczególnym się wyróżniało?
W zeszłym roku, rekord aukcyjny został osiągnięty w czasie naszej dwudziestej aukcji. Wynosił 13 500 złotych i należał do obrazu Wojciecha Brewki pt. „Lost in the City”, utrzymanym w stylistyce street artu. Myślę, że tym czym, szczególnie się wyróżniało, jest świeżość, nowoczesność, pewna nonszalancja obecna w twórczości artysty, która nie sili się na konceptualne treści. Malarstwo Wojtka Brewki czerpie ze sztuki ulicy, która nie dyskryminuje żadnego odbiorcy, kusi kolorami, dostarcza czysto wizualnej przyjemności. Mnie kojarzy się z przestrzenią miejską, graffiti, muralami, polemiką ze światem toczoną na ścianach budynków. To wszystko tworzy mieszankę, która trafia w gusta dużej grupy naszych klientów.
Co skłoniło Panią do założenia Domu Aukcyjnego Art in House? Jaka jest historia jego powstania?
Przygodę ze sprzedażą dzieł sztuki rozpoczęliśmy w czerwcu 2015 roku. Wówczas rynek sztuki w Polsce wyglądał nieco inaczej niż teraz, przede wszystkim było zdecydowanie mniej podmiotów organizujących aukcje dzieł sztuki. Nasza pierwsza licytacja odbyła się w Pałacu Zamoyskich przy ul. Foksal, przy tej ulicy znajdowało się również nasze pierwsze biuro. Licytacja zakończyła się sporym sukcesem, sprzedaliśmy 98% oferty aukcyjnej i to dało początek naszej działalności. Dziś udało nam się wspiąć na trzecie miejsce w Polsce, w rankingu domów aukcyjnych organizujących aukcje sztuki powstającej obecnie.
Jak wygląda praca nad przygotowaniem aukcji?
Przed każdą aukcją cały zespół Art in House ma mnóstwo zadań. Przede wszystkim musimy skompletować najnowszy katalog – należy dotrzeć do artystów drogą mailową bądź telefoniczną, przekonać ich do wystawienia dzieł na aukcję. Twórcy, którzy stale z nami współpracują, sami wysyłają do nas wiadomości wraz z propozycjami prac. Do nas należy dokonanie selekcji, opisanie każdej z nich oraz ustalenie kolejności licytacji. Wtedy udostępniamy naszą ofertę na stronie internetowej. Następnym krokiem jest praca z grafikiem, który składa katalog, my zaś dokonujemy merytorycznych i technicznych poprawek. Po wydrukowaniu katalogu, rozsyłamy go naszym Klientom, których życzeniem jest posiadanie go w wersji papierowej. Równocześnie z tym czynnościami pracujemy nad kluczowym aspektem działalności „aukcyjnej”, czyli marketingiem. Poprzez media społecznościowe docieramy do naszych klientów, pokazujemy obrazy i opisujemy je, pojawiamy się w telewizji, radiu, udzielamy wywiadów. Staramy się, aby o nadchodzącej aukcji dowiedziało się jak najwięcej osób.
W jaki sposób dobiera Pani artystów i prace do aukcji? Czy dużą rolę odgrywają tu Pani osobiste preferencje?
Podstawową zasadą, którą kierujemy się przy kompletowaniu katalogu aukcyjnego, jest różnorodność prac. Wychodzimy z założenia, że gusta klientów potrafią być tak odmienne, że nie możemy oferować im okrojonego zakresu tematów czy stylów. W naszym katalogu można więc znaleźć prace abstrakcyjne, realistyczne, surrealistyczne, figuratywne, portrety, pejzaże, martwe natury, malowane linearnie lub plamą barwną. Należy przy tym pozbyć się subiektywizmu, postawić sobie pytanie: czy klienci będą usatysfakcjonowani doborem prac? Moje osobiste preferencje nie odgrywają tutaj żadnej roli. Czasem wybieramy obrazy, które zupełnie nie odpowiadają mojemu smakowi, wiem jednak, że spodobają się określonej grupie klientów. Szeroki wybór obiektów to podstawa sukcesu. Należy również podkreślić, że w naszej ofercie staramy się unikać obrazów „trudnych” – nie tylko ze względu na preferencje odbiorców, ale również nasze podejście do ekspozycji takich prac. Sztuka o intelektualnym podłożu wymaga kontekstu, komentarza, rozmowy. Takie możliwości daje przestrzeń galeryjna. Aukcja natomiast jest wydarzeniem niezwykle dynamicznym, zaś nasz marketing w dużej mierze działa na zasadzie natychmiastowego przyciągania wzroku. „Wabikiem” stają się więc prace estetyczne, barwne, przystępne w odbiorze. Nie oznacza to, że w naszym katalogu nie znajdziecie Państwo żadnych „trudnych” prac – staramy się, by wielbiciele intelektualnych tematów także znaleźli coś dla siebie, jednak tego typu malarstwo stanowi raczej małą grupę.
Jakie są sposoby na udział w aukcji?
Drogi są cztery. Niektórzy z klientów zostawiają nam limit cenowy przy konkretnych pracach, które później są licytowane w ich imieniu przez pracownika domu aukcyjnego. Inni wolą licytować za pomocą telefonu. Wtedy dzwonimy do klienta przy konkretnych pozycjach katalogowych i podnosimy tabliczkę zgodnie z jego telefoniczną instrukcją. Istnieje również wygodna opcja licytacji przez Internet, z czego korzysta wielu naszych klientów. Tradycyjnym rozwiązaniem jest wzięcie osobistego udziału w aukcji – wystarczy w dniu aukcji udać się do miejsca licytacji i samemu podnosić tabliczkę przy wybranych pracach. Różni klienci preferują różne rozwiązania – niektórzy z nich bardzo sobie cenią atmosferę aukcyjną, kiedy podnosi się poziom adrenaliny. Inni, często przez wzgląd na obowiązki czy wygodę, rozsiadają się wygodnie w fotelu i czuwają przy telefonie lub laptopie.
Czym jeszcze, prócz aukcji i sprzedaży dzieł sztuki, zajmuje się Dom Aukcyjny Art in House?
Pod szyldem Domu Aukcyjnego Art in House są organizowane wystawy malarstwa współpracujących z nami artystów. Ich kuratorem jestem ja bądź inny członek zespołu. Odbywają się one w zaprzyjaźnionych placówkach oraz w siedzibie naszej formy. Stale monitorując rynek, służymy też ekspercką pomocą dla klientów indywidualnych lub firm, dobierając dzieła sztuki do wnętrz. Jesteśmy również pośrednikami w kontaktach artysta-klient. Poza tym, wszelkimi medialnymi kanałami staramy się docierać do osób zainteresowanych sztuką, opowiadając o specyfice rynku aukcyjnego w Polsce czy życiu artystycznym w kraju. Ważną część naszej działalności stanowi promocja, bez której trudno wyobrazić sobie utrzymywanie sprzedaży na zadowalającym poziomie. Oczekują tego również artyści, którzy powierzając nam swoje prace, liczą na marketing zapewniający nagłośnienie ich twórczości wśród potencjalnych klientów. Dlatego też aktywnie działamy na wszelkich portalach społecznościowych, pojawiamy się w radiu i telewizji.
Czy przewiduje Pani świetlaną przyszłość instytucji domów aukcyjnych? Utrzyma się tendencja wzrostowa w zainteresowaniu i sprzedaży dzieł sztuki?
Jak pokazują roczne raporty sporządzane przez serwisy stale monitorujące rynek aukcyjny – jeszcze nigdy sytuacja nie przedstawiała się tak dobrze. Prognozy aukcyjne ze wszystkich stron szepczą o nowych rekordach. Dobra koniunktura gospodarcza, wzrost zamożności Polaków, coraz większe zainteresowanie sztuką i coraz szersze grono jej kolekcjonerów to czynniki, które mogą mieć jedynie pozytywny wpływ na rynek artystyczny w kraju. Bogacące się społeczeństwo będzie poszukiwało dóbr luksusowych, to oczywista tendencja. Ponadto polska sztuka jeszcze nigdy nie była tak ceniona za granicą, jak ma to miejsce obecnie. Warto śledzić ceny osiągane przez polską sztukę współczesną, która ma największy potencjał jeśli chodzi o zdobycie dobrej pozycji poza naszym krajem. Nie sądzę, żeby nagłą popularność zdobył sektor dawnej rodzimej sztuki, w której nie zauważamy żadnych rewolucyjnych rozwiązań. Przez całe wieki pozostawaliśmy raczej pod wpływem zachodnich tendencji, w oczach „centrum” będąc „peryferiami”. Inny był też kontekst funkcjonowania dawnych dzieł, zwłaszcza historyzujących. Dla przykładu, twórczość Matejki, która dla Polaków jest dobrem narodowym z wiadomych względów, nie wzbudzi aż tak dużego entuzjazmu poza granicami naszego kraju. Ważna jest przecież historyczno-społeczna geneza sztuki, kontekst funkcjonowania w zaborowej rzeczywistości. Inna sytuacja dotyczy polskich artystów współczesnych, których prace są uniwersalne przynajmniej w kręgu cywilizacji łacińskiej. Wracając do rynku rodzimego, pozostaje mieć nadzieję, że tak dobra sytuacja utrzyma się przez lata. W końcu to wciąż dopiero początek budowania rynku sztuki w Polsce.
Anita Wolszczak-Karasiewicz– właścicielka Domu Aukcyjnego , z wykształcenia i zamiłowania jest historykiem sztuki, szczególnie zainteresowanym malarstwem i rzeźbą. Oprócz studiów z historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim (dyplom u prof. Marii Poprzęckiej), ukończyła rewitalizację architektoniczno-urbanistyczną obszarów miejskich, na wydziale architektury Politechniki Gdańskiej. Obecnie przygotowuje się do napisania pracy doktorskiej, poruszającej problematykę rynku sztuki w Polsce oraz prowadzi wykłady z historii sztuki w jednej z renomowanych warszawskich szkół.
Ciekawy artykuł 🙂