Jestem wymierającym gatunkiem. A Ty?

50

Mam swoje brwi, niedomalowane. Rzęsy podkreślone, niedoklejone. Usta średnie, niewydęte. (Jak się robi dzióbek?) Twarz taką, na jaką sobie zasłużyłam emocjami. Biust nie za duży, ale własny. Uda nieodessane. Brzuch taki, jaki lubię, ale nie jak deska. Sylwetkę akurat, choć niektórzy powiedzą, że mogłabym schudnąć. Zawsze można schudnąć. Tylko co to kogo obchodzi?

Myśli niepokorne, ale szczere. Milion pomysłów na sekundę. Czasami rozbrajające akcje i szalone realizacje.

Wolę kolekcjonować wspomnienia niż rzeczy. Wydłużam stół, dostawiam krzesła, obniżam mury i usuwam zasieki. Nie spinam pośladków i nie wciągam brzucha. Żyję bardziej, mniej planuję.

jestem niedzsiejsza

Mówią, że jestem nietypowa, niedzisiejsza. Czasami nie pasuję, nie rozumiem współczesnego świata. Jestem gatunkiem wymierającym, bo nie ogarniam “bardziej posiadania” niż “bycia”.

Nie umiem się uśmiechać i przytakiwać ludziom, którzy plotą głupstwa. Choćbym i na tym zyskała, poprawiła swoją sytuację, po prostu nie przyjaźnię się dla korzyści. To nie dla mnie. Bardziej cenię kilku prawdziwych znajomych niż licznik w social media. Wolę rozmawiać w cztery oczy niż podtrzymywać kontakty w wiadomościach tekstowych. Mam czas się spotkać i pogadać, pośmiać i powygłupiać. Nie umawiam się na wieczne “zgadamy się”.

Nie umiem wchodzić komuś w d…i się tam rozgościć. Jest mi za ciemno….Nie słodzę innym, wolę być gorzka, ale prawdziwa. Taką też piję herbatę.

Nie umiem nie widzieć i nie czuć. Nie przejmować się i nie analizować. Zło nadal mnie porusza. Bezczelność ciągle irytuje. Chamstwa nie rozumiem. Mimo że wiem, że świata nie zmienię, ciągle się dziwię, że ludzie potrafią iść i nie patrzeć na innych. Rozpychać się łokciami, kopnąć w tyłek i zrobić sobie imprezę na czyimś nieszczęściu. Ja nie potrafię.

Choćbym nie chciała, za dużo widzę i za mocno czuję. Zbyt mocno przeżywam. I na plus i na minus.

Fałsz odrzuca mnie z daleka. Nie akceptuję go wcale. Nie chce po nie spływać jak po kaczce, choć tyłek już mi stwardniał, to nadal kopniaki bolą.

Życie cenię najbardziej. Tak, jak czas, który mija zbyt szybko.

50 KOMENTARZE

  1. Zawsze mówię, że jestem dinozaurem 😄 włosy swoje, rzęsy swoje, cycki swoje, brwi swoje, paznokcie swoje, hybrydy nie robię.. A od luksusow wolę las, przyrodę itp.
    Papierosów nie pale, alkoholu nie pije 😄 edycja limitowana 😂

  2. Nic sztucznego, minimalizm w biżuterii, dobrze że włosy długie i obcasy lubię, bo już się bym zaczęła o siebie bać, że ja taka ułożona i grzeczna, a tak naprawdę to broń boże, żebym taka była, nigdy w życiu… Już kiedyś byłam grzeczna i spokojna dziewczynka… Wystarczy

  3. Ja też, chociaż lubię podkreślać brwi, niestety są coraz rzadsze i wyblakłe 🙂 Potrafię być szczera do bólu, przez co czasami źle rozumiana, ale pracuję nad tym. Od roku nie farbuję już siwizny, doszłam do wniosku, i przekonały mnie fryzjerki że pasemka wyglądają, tak jak bym je celowo farbowała 😀 Robię makijaż, bo to też część nowego zawodu, ale poza zdjęciami niewiele z tego widać 😉

  4. Myślę, że jesteśmy ostatnim pokoleniem Kobiet po 50 bez sztuczności, upiększania, “idelanych”… a zarazem pięknych 🙂 Pozdrawiam wszystkie piękne Panie 🙂

    • Nastepne pokolenie tez rosnie😊😊😊 so jeszcze mlodzi majacy wartosci i ceniacy to co naturalne pozdrawiam😊😊 nie wyginiemy🙃🙃😊

  5. Świetny post 😉 jak też niestety jestem z epoki dinozaurów 🙂 🙂 i jak się przyglądam moim kilu zrobionym koleżankom to z podziwu wyjść nie mogę, jakie one są “piękne” a nieszczęśliwe z tego co robią… a my te takie wyblakłe, a mimo to szczęśliwe… jak to jest…

  6. Naturalność, to nie tylko naturalne rzęsy, to sposób bycia, charakter, podejście do życia, nie udawanie kogoś, kim nie jesteśmy i to wcale nie znaczy, że musimy być słodkie, przeklnij jak musisz, idź na spacer w pogietym dresie. Nawet, jak masz napompowane cycki, możesz być naturalna,bo właśnie ta naturalność jest na wymarciu.

  7. Ja myślę że ważne jest aby znaleźć równowagę, balans i być sobą i czuć się dobrze. FAkt że kobiety lubią sobie czasem coś poprawić sama w sobie nie świadczy i niczym …oby tylko to nie był sposób na życie i ucieczkę od samej siebie w jakieś inne obce “piękne ” ciało

  8. Dokładnie, taka przedpotopowa ja: ubrana we własny styl, uczesana raczej wiatrem i nie spięta, bo wyszłam w dresie czy nieumalowana. Faceci wokół mówią, że lubią naturalne kobiety, jednak mnie nie zauważają, bo nie mam tony tapety i doklejonych rzęs. W sumie mam to gdzieś, tylko po co klepać farmazony?

  9. 200setny like ode mnie!moje myśli i odczucia.Super opisane.Nawet paznokci sztucznych nie mam.Niczego nie doklejam i nie wypycham.Ukształtował mnie czas,doświadczenia,ból i morze łez.Wnetrze też nie dzisiejsze…i oby serce pozostało takim,jakim jest.Nie muszę się podobać wszystkim, a nawet nikomu.Może kiedyś ktoś to doceni a może i nie.Pozostanę wierna sobie i swoim wartościom.

  10. Wiecie co a ja również mam wszystko,,swoje,, póki co oczywiście hahahaha Ale najważniejsze to być Sobą…Mam koleżanki, które mają sztuczne cycki, wielkie usta, domalowane brwi i są prawdziwe w środku i chyba to jest do cholery najważniejsze…dla mnie mogą kąpać się w kwasie hialuronowym i nie przeszkadza mi to absolutnie…Bo kobieta z klasą to kobieta z bogatym wnętrzem i nawet nie zaszkodzą jej usta napompowane,brwi domalowane czy cycki wypchane….

  11. Ja tez piję gorzką herbatę. Chamstwa nie znoszę. Niczego w urodzie nie poprawiłam i żyję 😉akceptuję siebie 😇 Fajnie, że nie jestem sama

  12. Widzę jednak, że jest jeszcze ktoś z tego samego gatunku co ja, cieszę się bardzo, tak się zastanawiam jak patrzę na ludzi czy im ktoś mózg zaprogramował, czy wyszła jakaś seria niestety nielimitowana, to roboty co nie czują, zdobywają bazy, może punkty komu bardziej i więcej dokopią, nie kochają zwierząt, przyrody,.. bo to strata czasu,… Trzeba iść za stadem, gnoić innych, wyśmiewać słabszych, biedniejszych,.. Smutny to świat. Mimo wszystko są jeszcze takie motyle jak my, kochające słońce i wolność, tego sobie i Wam życzę 🌹

  13. Ten tekst to też o mnie. 40 lat na karku, mnóstwo problemów ale i tak jakoś się trzymam. I nie maluję się…… Czasem raz na ruski rok.

  14. Jak na razie to “poważny” makijaż miałam 3 razy – na swoim weselu (2003), weselu bratowej (2001) i weselu szwagierki (2011) – i to by było na tyle – mam 43 lata, o mojej wartości świadczę ja sama i nic nie wskazuje żeby miało się to zmienić (te 3 makijaże jakoś tak mnie się przydarzyły w sumie nie wiem czemu 🤔

  15. Jak ktos ,nie chce i podoba sie sobie,to ja to szanuje.Ja bym duzo zmienila.Zadne wychodzace boczki,niedomalowane brwi?nie wiem ,komu sie to podoba mi nie.Ja sie nusze dobrze czuć w swojej skórze. Zadbana,pomalowana, zrobione pazurki,nawet jak jade robic w ziemi.Gdybym miala wieksza zasobnosc portfela,to na pewno bym cos poprawila i nie uwazam to,za nic zlego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj