„Kumple wolą zostać dłużej w pracy. Biorą nadgodziny, tylko po to, żeby nie wracać do
domu. Często przychodzą w dzień wolny. Nie dlatego, że mają jakąś koszmarnie złą
sytuację ekonomiczną, tylko dlatego, że „ze starą nie mogą wytrzymać w domu, zresztą
nie tylko z nią, ale ze starą i z dziećmi”. Tak mówią”. Objaśnił mi to wszystko, szybko
dodając, że o tym właśnie powinnam pisać: dlaczego tak wielu mężczyznom nie spieszy
się wracać do domu. Tacy mężczyźni zrobią wszystko, żeby nie musieć zajmować się
dziećmi, czy przebywać ze swoją żoną w domu. Tylko czyja to wina: ich czy, jak
twierdzą niektórzy, ich kobiet?
Cieszysz się, gdy chłopa nie ma w domu
Wiadomo, że nie jest najlepiej, gdy cieszysz się, że nie ma go w domu. Nie możesz się
doczekać, kiedy w końcu wyjdzie i będziesz mogła być sama w domu. Nie będzie ci się
kręcił po chałupie, nie będzie marudził, zrobisz sobie to, co masz do zrobienia,
odpoczniesz, sama będziesz sobie rządzić tak, jak ci wygodnie….
Prawda jest taka, że wcale ci nie przeszkadza, że nie ma go w domu. Wprost przeciwnie jest ci tak dobrze. Uwaga. To pierwszy sygnał ostrzegawczy.
I z drugiej strony.
On nie spieszy się do domu. Zostanie na ochotnika za kolegę dłużej w pracy, weźmie
nadgodziny. Niby po to, żeby było więcej pieniędzy, żeby wszystkim żyło się lepiej…. Tak
naprawdę jednak chodzi o to, żeby za długo nie być razem. Bo gdy jesteśmy obok siebie,
to nie jest tak, jak być powinno. I lepiej gdy nie ma za dużo czasu wspólnego, wtedy jakoś
to się wszystko kręci.
Ogłoszona pandemia i za dużo czasu razem
Ogłoszona pandemia pokazała, że nie najlepiej znosimy bycie razem. Zwłaszcza
zamknięci w jednym, niewielkim mieszkaniu na dłużej. Nie bardzo nam pasuje brak
codziennych rytuałów, wychodzenia do pracy, gnania na zakupy, wykonywania
obowiązków. Gdy to wszystko robimy, to dzień jakoś mija. Jednak gdy jesteśmy razem, to
robi się dla niektórych dziwnie. Zwłaszcza gdy tego czasu razem jest sporo. Pandemia i
przymusowe zamknięcie w domu, czemu towarzyszył też stres i lęk dobitnie pokazały, że
wiele par nie potrafi być razem. Kłócimy się, nie rozumiemy, wiele rzeczy nas denerwuje.
Dochodzimy do wniosku, że to nie ma sensu, łatwiej być osobno niż razem.
Zmęczeni sobą
Bycie więcej osobno niż razem to dla wielu par sposób przetrwania, ich być lub nie być.
Gdy więcej czasu spędzają w pojedynkę, to jakoś im razem jest, mogą ze sobą
wytrzymać, gdy się w końcu spotkają. Jednak już zmiana przyzwyczajeń i codziennych
rytuałów, taka jaką przynosi urlop lub święta, doprowadza do tego, że wszystko zaczyna
się sypać. Niby miał być odpoczynek, piękny czas, a pojawił się nadmierny stres i
napięcie. Mówimy, że się kochamy, ale nie bardzo umiemy ze sobą wytrzymać.
Dobrze, że są korki na ulicach
I tak, wielu mężczyzn (mężczyzn, bo o nich dzisiaj mowa) nie spieszy się po pracy do
domu. Gdy wie, że w tym domu będzie czekać żona, która kończy pracę wcześniej, to nie
ma co przyjeżdżać za szybko. Lepiej zająć się czymś innym. Niech się przedłuży w pracy,
niech coś wypadnie, albo chociaż niech korki będą na drodze. Nie ma co wkraczać do
domu o gorącej godzinie. Przecież są takie nerwowe momenty w ciągu dnia, które lepiej
omijać. Bo ona gdera, marudzi, nie umie wyluzować, jest spięta, nerwowa…Tego nie
chcemy po długim dniu w pracy. Pragniemy tylko i wyłącznie spokoju.
Poza tym umówmy się. Gdy wejdzie się szybciej do domu, to żona zagna do pomocy, do roboty. A że się nie chce przygotowywać obiadu, bawić z dzieckiem, czy wysłuchiwać długiego monologu nasiąkniętego narzekaniem, to się odpuszcza. Łatwiej być tatusiem
weekendowym niż bardziej zaangażowanym.
Przykładów jest zresztą więcej. Po feriach czy wakacjach z radością wysyła się dzieci do
szkoły. W końcu wszystko wraca do normy. Wszyscy mogą zająć się czymś swoim, nikt
nikomu nie wchodzi w drogę.
Osobno, a nie razem. Gdzie zaczyna się problem
Podobno w pewnym momencie to norma. Przestajemy się lubić na tyle, by ze spokojem
znosić swoje towarzystwo. Jeszcze się kochamy (lub coraz mniej), ale odwykliśmy od
bycia razem zbyt długo. Przykra perspektywa, prawda? Ale niestety bardzo prawdziwa…
Wychodzenie z domu jest wybawieniem, podobnie jak wyjazdy. Niektórzy bez nich
zwyczajnie nie daliby sobie razem rady. Ale czym innym jest normalne życie i aktywność
poza domem, a czym innym celowe odwlekanie powrotu do domu i unikanie przebywania
z rodziną. Jak sądzisz?
Problem zaczyna się, gdy mężczyzna nie chce wracać do domu. Zrobi wszystko, żeby jak
najmniej w nim przebywać, a gdy nawet w nim jest obecny ciałem, to duchem jest gdzie
indziej. To zdecydowanie nie tak powinno wyglądać? Taka postawa prowadzi w prostej
drodze do rozstania…