Bycie w szczęśliwym, stałym związku to marzenie wielu osób. Większość z nas, choć nie każdy się do tego przyznaje, pragnie mieć obok kogoś wartościowego, z kim można dzielić radości i smutki. I często to się udaje. Jednak w wielu przypadkach tylko na krótszą lub nieco…dłuższą chwilę. Potem zaczyna się psuć. Pozornie idealny związek zaczyna uwierać. Nic nie wygląda tak dobrze, jak na początku. Dlaczego? Powodów jest mnóstwo, ale jeden, o którym chciałabym Wam napisać, dotyczy właściwie każdego z nas. To błąd najgorszego kalibru.
Małżeństwo to nie akt jednorazowy
Przywykliśmy myśleć, że życie przebiega liniowo. Mamy dzień narodzin, kilka lat błogiego dzieciństwa, potem czas nauki, może studiów, budowania dorosłego życia. Gdzieś na tym ostatnim etapie zawieramy związki. Bywa, że decydujemy się na ślub, po którym ma być tylko “i żyli długo i szczęśliwie”.
Gdy tak wcale nie jest, czujemy się oszukani. Nikt nam nie powiedział, że nie wystarczy raz powiedzieć “tak”, że przyrzekać sobie powinniśmy każdego dnia. Codziennie. Kluczem do szczęścia jest patrzenie na męża ciągle trzeźwym okiem i odpowiadanie sobie w myślach na pytanie, czy nadal jestem zakochana, czy ciągle chcę być właśnie z tym człowiekiem.
Powiecie, że to głupota i zawracanie głowy? Nic bardziej mylnego! To trzymanie ręki na pulsie. Chodzi o to, by nie zignorować zagrożenia. I zauważyć, że coś dzieje się nie tak na wczesnym etapie, a potem głośno protestować i naprawiać. Nie wtedy, kiedy rozpadnie się cała budowla, ale już wtedy, kiedy spadnie pierwsza cegła…
Dlatego czas przestać patrzeć na życie jak na prostą linię. Warto dostrzec nieregularność, która często każe wrócić do punktu wyjścia. Nie chodzi o to, by odhaczyć pewne punkty i o nich zapominać. Raz wypowiedziane deklaracje to za mało. Chodzi o to, by móc pewne słowa ciągle na nowo powtarzać i wierzyć, że będzie dobrze.
Około 56% Polaków to osoby zamężne, 29% kawalerowie i panny, 10% wdowy i wdowce oraz 5% osoby rozwiedzione. 2% Polaków żyje w związkach nieformalnych. Z roku na rok rośnie liczba rozwodów. Obecnie rozwodzi się co trzecia para. W 2018 roku statystyczna Polska rozwódka miała 38 lat, a rozwodnik 42.
Bo nie jesteś mój na zawsze
Małżeństwo czy stały związek często usypiają czynność. Bo skoro on już się “określił”, obiecywał, coś tam przyrzekał, mamy razem kredyt, który łączy bardziej niż cokolwiek, to można odetchnąć. On jest już mój i tak pozostanie. Można skupić się na karierze, na pasji, dzieciach, na tym wszystkim, co zabiera nam energię każdego dnia. Jest tyle palących spraw….
I to jest właśnie ten tytułowy błąd, który popełnia na jakimś etapie związku niemal każdy. Błąd, usypiający naszą czujność. Ten sam, który klepie nas po plecach i uśmiecha się chytrze. Daje poczucie bezpieczeństwa i rozleniwia. Jest sprzymierzeńcem nudy, a ta jak mało co zabija miłość.
Świetnie ujęła to Katia:
“Błędem obu stron jest myślenie że ta druga osoba jest już na zawsze. Wtedy oboje przestają się starać i wtedy zaczyna to umierać.” KATIA
Zdobywać siebie nawzajem trzeba każdego dnia do końca życia. Tak, jak było to na początku, tak musi pozostać aż do końca. 😊
Fakt, wszystko się zmienia, charaktery również- trzeba być cały czas uważnym w związku…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂