Czasami nie mamy rodziców, mimo że oni fizycznie są. Możemy rodzicielki nazywać matkami, ale nie mamusiami. Są ojcowie, ale nie tatusiowie. Jedna z historii, która to potwierdza znajduje się tutaj. Dzisiaj o kolejnej. Napisanej przez kobietę blisko czterdziestki. Monika mimo że czuje, że to nic nie daje, to nadal zabiega. Dzwoni, choć, nikt nie dzwoni do niej. Zaprasza do siebie, rodzice nie przyjeżdżają lub wchodzą tylko na chwilę i siedzą jak na szpilkach. Kontakty są pozorne, ale ona ciągle się łudzi. Bo czuje ból. Napisała, że choć nie ma prawdziwych rodziców, nie może z tym się pogodzić. Będzie jej ciężko również wtedy, kiedy ich zabraknie. Zapłacze nad sobą i nad tym, co straciła, co mogła mieć, na co
zasługiwała…jak każde dziecko, czy to małe, czy dorosłe. Choć od koleżanek słyszy, że powinna spojrzeć prawdzie w oczy i dopuścić do siebie fakty, to ona nie potrafi się odciąć.
Zgubiłam numer
„Mama ma 65 lat. Tata 70. Od zawsze nasze relacje były trudne. Tata mnie krytykuje, zwłaszcza na forum. Uważa, że źle wychowuje dzieci, zajmuje się bzdurami, mam beznadziejną pracę, nie robię nic wartościowego. Mama milczy. Nie ma w niej czułości: ani do mnie, ani do wnuków. Nie ma właściwie żadnych kontaktów już z nastoletnimi wnukami, moimi dziećmi. Nie ma, bo nie chce mieć. Nie dzwoni w ogóle, nawet na urodziny. Ostatnio o to zapytałam, przy okazji urodzin męża, to stwierdziła, że zgubiła jego numer. Zapytałam czy mój też zgubiła. Odpowiedziała, że nie. Nie wiem, jak można zgubić zapisany
numer w telefonie, ale jeśli nawet, to przecież mogła zadzwonić do mnie. Nie zrobiła tego.
Rodzice niedawno kupili stary dom. Wyremontowali go. Zaprosili nas, co było zaskoczeniem, bo odezwali się po długim czasie bez kontaktu. Pojechaliśmy. Pokazali nam wyremontowane pokoje, jeden z nich powiedzieli, że jest poświęcony dla wnuków ze strony brata. Zaniemówiłam, ale tylko na chwilę, bo coś we mnie pękło. Od razu zapytałam, gdzie jest pokój dla naszych dzieci. Odpowiedzieli, że jeśli przyjadą, to mogą spać przecież w salonie. Może mogłabym tego nie mówić, ale powiedziałam coś w stylu – to jedne wnuki wygodnie w pięknym zamykanym pokoju, na wygodnym łóżku, a drugie w salonie na kanapie? Rodzice nie zrozumieli. Uznali, że jestem zazdrosna, bo sama nie mam domu, tylko ciasne
mieszkanie. Tak też to skomentowali.
Mąż się nie odezwał, ale widziałam, że go nosi. I gdyby od niego to zależało, to zerwalibyśmy w 100% kontakty. Ja mimo wszystko nie potrafię tego zrobić”. Monika
Gdy rodzice nie zachowują się jak rodzice
Nie każdy rodzic zasługuje na to miano. Są rodzice, którzy nie zachowują się jak rodzice. Odrzucają dziecko, faworyzują drugie. Często w tej układance ignorowana jest córka. Uważana za tą, której się nic nie należy. Gorszą. Jednak jak to w życiu bywa, to osoba najbardziej odrzucana i najgorzej traktowana jest zazwyczaj tą, która pomaga na starość. Ot taka przewrotność i chichot losu.
Co można zrobić, jeśli się próbowało, rozmawiało, chciało zgody? Zrozumieć i wyciągnąć wnioski.
- W końcu zacząć się szanować.
- Nie skamleć, nie uniżać się, odpuścić.
- Żyć własnym życiem.
- Nie pozwalać na zabieranie swojej dobrej energii.
- Nie chwalić się, Bo ślepy z zazdrości widzi, a głuchy słyszy.
- Mówić o sobie jak najmniej.
- Rozluźnić relacje lub zerwać ją na jakiś czas. Być może przyjedzie otrzeźwienie.
Rodzice, których nie ma
„Mój mąż ma podobnych rodziców. Przez lata go to bardzo bolało. Nie potrafił sobie tego poukładać w głowie, gdy sam stał się ojcem, widziałam jego bunt w oczach. Sporo rozmawialiśmy. Powiedziałam, że czas przestać żyć złudzeniami. Podjęliśmy decyzję, że kończymy tę chorą sytuację i odetchnęliśmy z ulgą.
Przez dwadzieścia lat mieliśmy przelotne kontakty. Teraz teściowie są starzy, teść nie chodzi
samodzielnie. Sytuacja bardzo się zmieniła, teściowie bardzo zabiegają o nasze względy.
Finał jest taki, że z trojga dzieci tylko mój mąż im pomaga, dwoje pupilków obraziło się na starych rodziców”. Bożena
Gdy rozmowy nic nie dają
Rozmowy nie zawsze przynoszą skutek. Najczęściej gdy relacja jest naprawdę trudna, nic nie dają.
Zwłaszcza jeśli w danej rodzinie problem faworyzowania i odtrącania istnieje od zawsze. Zazwyczaj przychodzi wtedy refleksja, ale ona pojawia się zbyt późno, by móc coś zmienić.
Podstawa to nic nie robić wbrew sobie. Nie zmuszać się. Działanie wbrew sobie to prosta droga do toksycznej atmosfery i do zatrucia sobie życia. Może zmieni się coś na chwilę, ale zaraz wszystko wróci do znanej, przykrej normy. Nie ma sensu poddawać się tej złudnej chwili. Bo ona nie jest prawdziwa.
Nie da się zbudować dobrych relacji, gdy obie strony tego nie chcą. Gdy nie potrafią spojrzeć na siebie krytycznie i wyciągnąć wnioski. Nie ma znaczenia, ile lat mają rodzice. Również oni powinni dbać o relacje, dzwonić, kontaktować się, pytać, co słychać. To dorośli ludzie, nawet jeśli są starsi, nie należy ich traktować jakby byli ze szkła.
Szacunek należy się rodzicom, ale też dzieciom. Nie warto pukać do wiecznie zamkniętych serc (drzwi).