Włochy to niewątpliwie atrakcyjny pod wieloma względami kraj. Ma wiele do zaoferowania – leniwy urlop nad brzegiem morza, sielskie wczasy na toskańskiej wsi, pełne zmysłowych wrażeń zwiedzanie miast regionu, z których niemal każde to perełka. Do tego warto dodać świetne wino, smaczną kuchnię i piękną pogodę. Wszystko to pozwala fantastycznie odpocząć.
A że podróże kształcą, postanowiłam przygotować dla Was ten wpis. 9 rzeczy, które zaskoczyły mnie we Włoszech, a dokładnie w rejonie Toskanii i Umbrii. Zapraszam do lektury!
Zabytki na każdym kroku
Zwiedzanie mniejszych i większych miasteczek Toskanii i Umbrii to prawdziwa uczta dla duszy. Oprócz zmęczenia fizycznego, które jest naturalne, gdy spaceruje się w gorące dni, nawet zacienionymi uliczkami, przychodzi do nas niesamowity wachlarz doznań estetycznych.
To, coś więcej niż dobra włoska kuchnia, gwarantowana pogoda i zabawa na plaży. To możliwość podziwiania największych zabytków, które wyrastają niespodziewanie przed turystą po przemierzeniu kilku typowo włoskich uliczek. Zazwyczaj zabytki są “wciśnięte” gdzieś na niewielkim placu (Siena, Florencja, Orvieto), w otoczeniu, które nie zdradza tego, co znajduje się tuż obok.
Windą do…miasta
Do wielu włoskich miasteczek wjeżdża się ruchomymi schodami. To dość zaskakujące. Wychodzisz z samochodu, zostawiasz auto na parkingu i zamiast wspinać się do miasta, które znajduje się na wzgórzu, jedziesz wygodnie windą lub ruchomymi schodami. Komfort zwiedzania niesamowity!
Fantastyczna technika budowania
Na urlopie we Włoszech, zamieszkaliśmy w jednej z agroturystyk, typowych dla tego regionu, wśród charakterystycznej roślinności, strzelistych drzew, pól pełnych zboża.
Co ciekawe, przybyliśmy do Włoch, gdy temperatura sięgała 39 stopni w cieniu. W naszym domu nie było klimatyzacji, jedynie stojące wentylatory. I wiecie co? Przez większość czasu nawet nie włączyliśmy “wiatraków”.
Domy z czerwonej cegły, typowe dla regionu okiennice, podwójne drzwi – to wszystko wystarczyło, by po wejściu do budynku czuć się, jakby się wchodziło do przyjemnie chłodnej piwnicy.
Prawo do sjesty dla każdego
Włochy to również sjesta, która w mniejszych miasteczkach traktowana jest jak świętość. Między 12.30/13 a 15/16.30 wiele sklepów i punktów usługowych zostaje zamkniętych. Małe miasteczka pustoszeją. Na ulicach widać tylko leniwie spacerujących turystów. Włochów nie ma. Nie można kupić nawet butelki wody. W wielu miejscach nie zjemy w tym czasie obiadu.
Na zasłużoną sjestę udają się nawet ratownicy na plaży, którzy zawieszają stosowną flagę i ucinają sobie drzemkę w zacienionym miejscu.
Ostre zakręty
Z racji tego, że po Toskanii i Umbrii poruszaliśmy się autem, na własne oczy i pod stopami mogliśmy poczuć, jak ostre bywają tu zakręty. Szczególnie emocjonujący był podjazd do Perugii.
Wiele dróg na toskańskiej wsi jest nierównych, pełnych kolein. Dodatkowo normą jest wybiegające na drogę koty, zające, wychodzące jeże, itd.
Na uwagę zasługują też ciasne miejsca parkingowe w wielu miejscach. Poradzi sobie tutaj naprawdę wprawny kierowca.
Ruchome krzaki
Jak na typową toskańską wieś przystało, mieszkaliśmy blisko natury. To wiązało się z wieloma niespodziankami. Przykładowo każdego poranka witały nas ruszające się krzaki. To biegające w nich jaszczurki, które wielokrotnie oglądaliśmy wygrzewające się gdzieś na budynku czy drodze były sprawcami tego zamieszania.
Komarów było niewiele, ale z dużym prawdopodobieństwem, widzieliśmy komara tygrysiego. Były też wyjątkowo upierdliwe czarne niewielkie owady, które boleśnie gryzły, na szczęście niezbyt często.
Rozmowa przez telefon inaczej
Wyjątkowo często obserwowaliśmy podczas dwutygodniowych wakacji Włochów rozmawiających przez telefon, korzystając z opcji “głośnomówiącej”. Zamiast przystawić telefon do ucha, spacerowali z telefonem w dłoni przed sobą i mówili z kilkudziesięciocentymetrowej odległości do smartfona.
Otwartość
Jak w przypadku każdej narodowości uogólnienia bywają bardzo subiektywne i nie do końca prawdziwe. Mimo to pokuszę się o nie.
To, co dało się zauważyć to otwartość i sympatyczne nastawienie Włochów. Byliśmy 2-3 razy na zakupach w markecie, w którym kupiliśmy kilka produktów, za każdym razem przepuszczono nas w kolejce.
Raz zastawiliśmy wjazd do domu, kiedy wykonywaliśmy zdjęcie “na trasie”, nie usłyszeliśmy narzekań, ale ujrzeliśmy szeroki uśmiech kierującej auto, która z naszego powodu przez chwilę nie mogła skręcić. Nie dała nam do zrozumienia, że jej przeszkodziliśmy…Przeciwnie, pomachała na “do widzenia”.
Przy przejeżdżaniu przez niewielkie miasteczko po jednej z wycieczek, jak już wielokrotnie wcześniej, mijaliśmy mężczyzn siedzących pod barem. Tym razem jednak wyglądali nieco inaczej niż wcześniej, mieli wyciągnięte nogi daleko przed siebie. To była typowo włoska uliczka, bardzo wąska. Myślicie, że podkurczyli nogi, widząc nadjeżdżające auto? W żadnym wypadku! Uśmiechnęli się sympatycznie, mąż zjechał możliwie na bok i ich ominęliśmy. Pomachali nam na pożegnanie. Mylicie się, jeśli uznacie, że zrobili to złośliwie. Nic bardziej mylnego! To się nazywa zaufanie?
Podczas pobytu we Włoszech zwiedzaliśmy też kościoły, w tym katedrę w Asyżu. W trakcie mszy zaskoczył nas widok całujących się Włochów na “znak pokoju”.
Jedzenie
Włochy to niesamowite miejsce także ze względu na wspaniałą kuchnię. Jednak nie będę pisać o pizzy, makaronach czy innych typowo włoskich przysmakach. Chciałabym podkreślić coś innego. Włochy to raj dla osób przebywających na diecie bezglutenowej. Świadomość tematu jest tu ogromna!
Nie ma problemu ze zjedzeniem lodów bezglutenowych (także w wafelku), innego deseru, obiadu czy śniadania. Co równie ważne, ceny produktów bezglutenowych w sklepie są prawie takie same, jak ich odpowiedników glutenowych lub nieznacznie wyższe, a dostępność ogromna!
To, co może negatywnie zaskoczyć to drogie ziemniaki (nawet 10-12 złotych za kilogram) i gorzki drzem mandarynkowy…;)
Uwielbiam włoskie jedzenie i tamtejszą otwartość ludzi. Mam znajomego Włocha i jest niesamowicie otwartą osobą.
Muszę koniecznie odwiedzić Włochy, uwielbiam ich kuchnię 🙂