Niedostatecznie dobra. To Ty? Z ciągłym poczuciem, że mogłabyś być lepsza. Nie zasługujesz na szczęście – takie z kategorii “wow”. Gdy wszystko się świetnie układa, martwisz się, że już niedługo…Za chwilę do drzwi zapuka sprawiedliwość i zacznie dopominać się o swoje. To o Tobie? Częstą przyczyną tego, jak teraz się czujesz jest nadmierna krytyka, jakiej doświadczyłaś w dzieciństwie. Wtedy, kiedy wszystkie słowa traktowałaś jako prawdę objawioną. To nie były dla Ciebie opinie, ale fakty. O Tobie. Konsekwencje odczuwasz do dzisiaj. Jak sobie z tym poradzić?
Jesteś taka, jak Cię widzą rodzice?
Do około 6 roku życia dzieci są jak gąbki. Chłoną wszystko – każde słowo, bezrefleksyjnie, w pełni. Nie mają bowiem takiego stopnia rozwoju, który pozwalałby im podejść do pewnych komunikatów z dystansem. Przeciwnie przyklejane im łatki uznają za prawdziwe. Dlatego, gdy słyszą, że są leniwe, niegrzeczne, trudne, nieznośne, to takie właśnie są. Nie tylko czasami, ale niemal cały czas. Bo skoro mama czy tata, którzy znają mnie najlepiej na świecie tak mówią, to jest to prawda.
Każda forma krytyki, zwłaszcza w tym szczególnym okresie rozwoju jest na zawsze zapamiętana. Zwłaszcza jeśli powtarza się ona często, a do tego jest agresywna i głośna.
Kim jestem?
Opinia rodzica oczywiście nie przestaje być ważna, gdy maluch idzie do szkoły. Przeciwnie, jest ona bardzo istotna również później. Liczy się jednak nie tylko to, co mama i tata mówi do dziecka, ale to, co o nim mówi, gdy dziecko “nie słyszy”. Znaczenie mają też przekonania na temat dziecka, jakie mają jego rodzice.
Różnica wraz z dorastaniem jest taka, że dziecko coraz więcej widzi i rozumie. I doskonale odbiera to, jakie jest w oczach rodzica. I gdy ciągle widzi rozczarowanie, że jest “za mało” jakieś lub “za słabe”, zaczyna wierzyć, że tak jest w rzeczywistości.
Jeśli rodzice wymagają od dziecka perfekcji, nie pozwalają na błędy, wskazują, że za każdą pomyłkę trzeba się wstydzić, dziecko czuje ciągły lęk przed porażką. Boi się próbować…
Gdy dodatkowo rodzice kochają warunkowo i akceptują tylko wtedy, kiedy dziecko jest takie, jak chce rodzic – dorosłe dziecko ciągle mierzy się z głodem akceptacji i miłości. Szuka, nieświadomie, tego, czego nie otrzymało od mamy czy taty – czyli pełnej akceptacji – niezależnie od tego, co się dzieje.
Rodzice dali ci to, co mogli
Prawda jest taka, że większość z nas wychowywała się w rodzinach, w których “dzieci i ryby głosu nie mają”. Dostawaliśmy kary, często mierzyliśmy się z krytyką, ośmieszaniem. Wielokrotnie czuliśmy się nieakceptowani, nierozumiani. Kochani tylko wtedy, kiedy byliśmy cicho i “nie sprawialiśmy problemów”.
Wielu twierdzi, że dobrze, bo wyrośliśmy na porządnych ludzi. Niestety praktyka pokazuje, że nie do końca. Jako dorośli mierzymy się z konsekwencjami zbytniej krytyki w dzieciństwie – jesteśmy zagubieni, niepewni, łatwo się denerwujemy, czujemy się rozdrażnieni. Nie umiemy wybaczyć sobie błędów, nie potrafimy odpuścić. Wymagamy od siebie zbyt wiele…i często sami krytykujemy. Tak, jak nas ciągle krytykowali.
Dzieciństwo zostawia w nas ślad. Każdy z nas musi się mierzyć z przeszłością- czy to sobie uświadamiamy wprost, czy wrzucamy tego typu zagadnienia do podświadomości i udajemy, że problemu nie ma.
To, co należy zrobić, to zrozumieć, że:
Rodzice dali nam tyle, ile byli w stanie. Nie dali więcej, bo nie potrafili. Może sami nie dostali od swoich rodziców? Może nie dojrzeli do swojej roli?
I to, co możemy zrobić dla siebie to – zrozumieć, że przeszłości nie zmienimy. Mamy wpływ na to, co teraz i co przyniesie przyszłość. Albo pogodzimy się z rzeczywistością i damy sobie miłość, której nie otrzymaliśmy, albo ciągle będziemy żyć w poczuciu wybrakowania i przegranej. To nasza decyzja. Trudna, ale nasza.
To my teraz jesteśmy odpowiedzialne.
Dorosłość zaczyna się wtedy, kiedy porzucamy nic niewnoszący żal do rodziców, wybaczamy im (nie dla nich, ale dla siebie, wybaczenie to w gruncie rzeczy najbardziej egoistyczna forma ratowania siebie) i zaczynamy żyć dalej. Wybaczyć to pamiętać, ale już nie zatruwać sobie życia…
To żyć dalej. Z poczuciem, że nic od rodziców nie wymagamy. Jeśli dostaniemy to, co dobre, przyjmiemy to. Jednak już tego nie potrzebujemy. Umiemy dać sobie to sami. Sobie i naszym dzieciom. Bo w gruncie rzeczy o nich też tu chodzi. I to bardzo.
Wazny temat.
“Tobą sie podeprze jak złamanym kijem”, “Posłać głupiego trza za nim drugiego”. Łapka w górę kto również uwielbiał tego wysłuchiwać.
Dobrze że w końcu w internecie pojawia się coraz częściej prawda o rodzinach. Zbyt dużo już było treści tylko z strony faworyzowanej części rodzeństwa i jedynaków. Czas żeby to co my odtrąceni czujemy też wyszło na jaw.
Dlatego uważam, że niektórzy nie powinni być matkami i ojcami. Nie powinni mieć nigdy dzieci bo nie zasługują w ogóle na to żeby je mieć.
Niestety to prawda. Ciężko po tym w dorosłym życiu czuć się szczęśliwym i optymistycznym.
Pamiętam, gdy eks odebrała mi córeczkę, któą chciałem wychować na świadomą swojej wartości i tego gdzie są jej granice, a gdzie innych, by dbała o szacunek dla siebie i szanowała ludzi. Dziecko było raosne i pewne siebie. Po pewnym czasie alienacji, powiedziała mi: “Tata, ja nie umiem być dobra”. Ja walczę już trzeci rok, by móc z Nią być. A tymczasem dziecko poddawane jest przedstawionemu powyżej procesowi.
Moja mama twierdzi że nadmierna krytyka jest i była dla mojego dobra brawo Ty.
To myślę że jest kwestia poprorostu ludzi, nie tylko kobiety lub tylko mężczyzn
To prawda, mój ojciec wiecznie mnie krytykował, porównywał do innych, sugerując że są lepsi,,,, i teraz w wieku 47 zmagam się ze stanami lękowymi…. Od bardzo wielu lat…. Dopiero teraz zrozumiałam że to przez niego… Okropność
Dlatego nigdy nie krytykuję dzieci. Tłumaczę i wyjaśniam, bez krytyki. Wiem jak to boli. Całe życie wszystko źle, i złe.
Krytykują tylko Ci którzy są wewnętrznie słabi i nie mają nic do zaoferowania swojemu dziecku sami nie spełnili się w życiu nic nie osiągnęli i krytykują własne dzieci zamiast je budować i wpajać wartości które są niezbędne do rozwoju
Może dlatego, że sami tak zostali wychowani. Dużo wzorców przejmujemy pokoleniowo.
Tak to prawda mogę to powiedział że to ja zawsze byłam traktowana inaczej niż Moje siostry
Bardzo treściwy i przydatny artykuł. Pomaga wiele zrozumieć i mówi co z tym zrobić, jak żyć dalej. Dziękuję. 🙂
To ja 😔 od pół roku praca z wewnętrznym dzieckiem
To też zależy od nas samych jacy jesteśmy myślę że im bardziej życie nas doświadcza tym bardziej powinniśmy być silniejsi to że słyszymy bądź słyszeliśmy wieczną krytykę powinno nas mobilizować do udowodnienia samemu sobie że tacy nie jesteśmy nie innym bo każdy człowiek powinien czuć się dobrze z samym sobą i swoją osobowością
Wybaczyłam ,ale to siedzi tam w środku ciężko jest
Nauczyciele w Polsce byli bardzo krytyczni, wiedziałam zawsze kiedy popełniłam błąd. Tacy wspaniali pedagodzy 😂
Dokładnie tak jest, a wszystkiemu winni są rodzice, bo to oni są pierwszymi nauczycielami dzieci wdrażając ich w dorosłość
Przez lata dzieciństwa, nastoletniość i czas wczesnej młodości ustawicznie od matki doświadczałam nadmiernej krytyki i niezadowolenia oraz porównywania z rówieśnikami, co w dużej mierze zawarzyło na zaniżonym poczuciu własnej wartości, niezdecydowaniu, odczuwaniu lęku przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, niezadowoleniu z wykonywanych prac, ustawicznym porównywaniu się z innymi i ciągłym myśleniu “a co ludzie powiedzą”. Dzięki mojemu nastoletniemu synowi przejrzałam na oczy i powoli zaczęłam nad sobą pracować. I chociaż była to długa i ciężka droga, to dałam radę sama uporać się z przeszłością, może nie tak całkiem do końca, ale jednak.