Nie da się zbudować czyjegoś szczęścia na czyimś nieszczęściu. Może i chwilowo będzie nawet w porządku, może i lepiej niż „w porządku”, bo po prostu świetnie, ale bardzo szybko dopadnie nas życiowa sprawiedliwość. Pokazały to losy tysięcy, a może i milionów ludzi, którzy przekonali się, że nie warto grać nie fair.
Ostrzegały nas babki, upominając o tym, żeby być w porządku. Oliwa nierychliwa, ale sprawiedliwa. Lub w innej wersji Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy. Słyszałyśmy też, że nie zawsze się opłaca, ale warto. Komunikat mimo biegu lat, nie zmienia się. Uniwersalne prawdy są ciągle aktualne. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Niezależnie od poglądów, wyznawanej wiary, czy miejsca zamieszkania. Teoria karmy, która dopadnie każdego, czy staropolskie powiedzenie – kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada….To tylko nieliczne powody, dlaczego nie warto budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęściu.
Dopadnie Cię sprawiedliwość
Czy to naiwne myślenie, że jak komuś zrobimy krzywdę, zyskamy na czyimś nieszczęściu, to powinnyśmy mieć się na baczności? Uważać, bo wkrótce los się odwróci? Czy to myślenie życzeniowe, które zakłada, że każdego dopadnie sprawiedliwość?
Przecież znamy mnóstwo ludzi, którzy delikatnie to ujmując, nie są w porządku, a mimo to dostają czego chcą i żyją jak w pączek w maśle. Na zewnątrz u nich wszystko gra, mimo że nieraz podkładali nogi i chamsko wykorzystywali okazję, rozpychali się, grali nieczysto…dorobili się w ten sposób majątków. Oczywiście nie znamy prawdy, ale to, co widzimy i tak zbyt mocno irytuje i każe myśleć o swoich teoriach jako o szczególnie naiwnych.
Czy tych wszystkich „ich” też dopadnie (Boża) sprawiedliwość? Tylko jak długo trzeba na to czekać? A może oni już teraz mierzą się z prawdziwymi demonami, o których istnieniu nie mamy pojęcia?
Wyrzuty sumienia
W normalnym układzie ludzie mają wyrzuty sumienia. Gdy postąpią źle, wiedzą o tym. Czują niesmak, bywa, że wprost nie lubią siebie. Wyrzucają sobie, że postąpili niewłaściwie i tak nie można.
Jednak niestety nie każdy ma wyrzuty sumienia. Niektórzy są tak zepsuci, że nie stać ich na żadną refleksję. Przykładem jest typowy, klasyczny dupek, który uważa, że może więcej, a zasady, które dotyczą wszystkich, do niego się nie odnoszą.
Bywa też całkiem inaczej. Osoby, które nie robią nic złego, czują się winne. Toksyczny wstyd czy toksyczne poczucie winy nie jest wcale takim rzadkim problemem…. Wystarczy, że dbasz o siebie i rodzinę, stajesz się asertywna, mówisz „nie”, gdy inni chcą od ciebie „tak”, i już sobie wyrzucasz nieodpowiednie zachowanie. Nie robisz nic złego, ale przyzwyczaiłaś się przez lata sądzić, że musisz postępować tak, jak chcą inni, a nie w taki sposób, by dbać o siebie i swoje potrzeby.
Nie ma zatem złudzeń…. Poleganie na wyrzutach sumienia to droga donikąd. Bo najczęściej ci, których wyrzuty sumienia powinny zjeść, mają się świetnie, bo właściwie pozbawieni są jakiegokolwiek sumienia. A ci, których można byłoby uznać za prawdziwych aniołów martwią się wszystkim i tak bardzo, że aż szkoda…
Lęk
Nieco inaczej wygląda sprawa lęku.
Wystarczy podać klasyczny przykład. Kobieta budująca swoje szczęście na nieszczęściu innych. Przykładowo taka kobieta rozkochuje w sobie faceta, który ma żonę. Ok, nic jej do tego. Ona teoretycznie nie robi niczego złego. Przecież nikomu niczego nie obiecywała. Nie składała przysięgi wierności. Niby nie….
Jednak zabiegając o mężczyznę, który ma żonę lub przyjmując jego, kiedy on się stara o nią, powinna wiedzieć, co robi. I widzieć temat szerzej. Może sama w sumie nic niewłaściwego nie robi (kwestia interpretacji), ale pomaga innemu mężczyźnie oszukać swoją żonę. Innymi słowy ktoś, kto ma się zaraz dla niej stać najważniejszą osobą w życiu, z jej powodu zdradza, łamie pewne zasady, postępuje źle, niegodnie. Wcześniej kochał inną, obiecywał piękne życie razem, a teraz jego wzrok skupia się na następnej.
Można uznać, że tak bywa, życie jest brutalne…. Jednak z drugiej strony trzeba też uwzględnić naturalną konsekwencję takiej sytuacji. Mężczyzna, który raz postąpił w taki sposób, może postąpić tak drugi raz. Podobno najtrudniejszy jest pierwszy raz i zasada ta ma odniesienie do wielu sytuacji, również do tej. Gdy on raz porzucił żonę dla drugiej, może tę drugą rzucić dla trzeciej. I tak dalej….
Właśnie w tym sensie można rozpatrywać życiowe wskazanie, aby nie budować szczęścia na nieszczęściu innych osób. Naturalną konsekwencją tego kroku jest bowiem lęk o to, że tym razem to ja będę tą, którą się porzuca.
Podświadomie wiele kobiet przestaje szanować mężczyznę, który opuszcza swoją rodzinę. Nawet jeśli robi to dla niej.
Nie buduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu
Może chodzi o pewną energię, poziom emocji, rozczarowanie, o złorzeczenie, o to, że ktoś z naszego powodu cierpi…? Trudno tak w pełni się odciąć od złych zachowań i swoich błędnych decyzji oraz ich konsekwencji. Zazwyczaj przekroczenie przez nas ważnych granic i próba życia na krawędzi dobrego smaku pozostawia w nas ślad.
Niektórzy mówią, że to karma wraca i wymierza sprawiedliwość, inni wskazują na siłę wyższą i konsekwencję łamania odwiecznych zasad. Tak, czy inaczej, prawdą jest, że tam, gdzie ktoś płacze, tam druga osoba nie będzie śmiać się za długo. Los bywa zwyczajnie przewrotny. Wkrótce przychodzi czas, kiedy trzeba zapłakać nad własną głupotą…