Nauczyłam się żyć bez ciebie, bo…nie istniejesz

5

Miło byłoby się do Ciebie przytulić, schować się w Twoich ramionach, razem pomilczeć, bo nie trzeba byłoby mówić nic. Słowa płynęłyby między nami w gestach, spojrzeniach, oddechu, powolnym, a potem szybszym. Ciało przemawiałoby samo. Swoimi reakcjami, zdradzałoby, czego chce…i odpowiadałoby na to, co mówi Twoje. Wystarczyłoby spojrzeć Ci głęboko w oczy, reszta potoczyłaby się sama.

Tak bym chciała. Jednak…przyzwyczaiłam się do myśli, że tak nie będzie. Na pewno nie teraz. Nie w tej chwili. Nauczyłam się żyć bez Ciebie, bo…nie istniejesz.

Czasami myślę, że tak było zawsze i tak już będzie. Jednak gdzieś w głębi serca nadal, głupia, wierzę, że jest lepiej, że jednak gdzieś tam jesteś… Po prostu jeszcze się nie spotkaliśmy.

nauczycłam się żyć bez ciebie

Ta chwila

Może to być w parku, gdy będę siedzieć zamyślona, wpatrując się w park i pływające po stawie łabędzie. Byłoby banalnie, ale to nie szkodzi. Bo byłoby.

Mogłoby być w klubie, ja w gronie przyjaciół, ty też. Przypadkowe wpadnięcie na siebie. I…spojrzenie w oczy. No i znowu banał. Ale od tego mogłoby się zacząć. Taki kompromis.

Może na rowerze. Być może coś, jakiś dziwny traf, sprawiłby, że będziemy się mijać i…to wystarczy. A może w pracy? Wszak często zaczyna się od przypadków. Gdzieś w sklepie, na wakacjach…Nieważne, gdzie. Ważne, żeby jakimś cudem nasze drogi się zetknęły. Potem potoczyłoby się samo.

Nieważne, czy będziesz brunetem

Wcale nie musisz być brunetem z błękitnymi oczami. Co nie znaczy, że nie możesz być nim. Marzenia o ideale, który mamy w głowie są fajne, można je pielęgnować, ale po cichu. Przychodzi czas, kiedy tylko się uśmiechamy do nich pod nosem.

Wygląd ma znaczenie, ale nie jest najważniejszy. Podstawa to to “coś”. Trudne do opisania i jasnego określenia. Albo to coś jest albo tego nie ma. Co ciekawe pojawia się ono tak niespodziewanie i w tak zaskakujących układach, że jak spojrzysz na to trzeźwym okiem, to jesteś zdumiona. Bo w sumie ten facet…w ogóle nie jest w Twoim typie, a jednak tracisz przy nim wszelkie zmysły. Przypadek? Nie. Podobno nie ma przypadków…

Ty mnie rozumiesz

Ważne, żeby nadawać na tych samych falach. W tych samych momentach się śmiać, podobnie unosić brwi ze zdziwieniem, patrząc na współczesne absurdy świata, mieć podobny dystans i równie duży zapał. Być podobnymi w kwestiach kluczowych, ale różnić się w szczegółach, żeby nie było nudno.

Lista życzeń?

Tak.

Sporo tego, gdy tak o tym sobie myślę, to aż dziw, że gatunek ludzki przetrwał i nadal 2 na 3 małżeństwa się nie rozwodzi. Pewnie nie wszystkie małżeństwa są szczęśliwe. Jednak nadal można spotkać osoby, które naprawdę budują satysfakcjonujące związki. Jak one to robią?

Po pierwsze mają szczęście trafić na siebie. Los sprawia, że się spotkają….i dzięki temu jest POTEM.

5 KOMENTARZE

  1. Tekst fajny. Miło się czyta. Pani po zderzeniu ze ścianą 40+ czy lepiej? Jak tak to głowa do góry, bo wg feminizmu 4.0 aktualnie życie Kobiet zaczyna się po 50-tce. Ot taki depopulacyjny paradygmat nowego tysiąclecia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj