Jak wykastrować mężczyznę? To bardzo proste. Wystarczy, że z partnerki zamienimy się w jego mamusię. Tą, co wie lepiej, wszystko sama ogarnia, podtyka pod nos, patrzy, czy on wystarczająco dużo warzyw zjadł, nie grymasił i zabrał kanapki do pracy. Z surową miną, palcem wskazującym pokazującym, gdzie jego miejsce.
A gdzie jest jego miejsce? Pod jej pantoflem, a właściwie pod jej kapciem, gdy ona stoi z wyprasowaną koszulą w dłoni i spracowanymi dłońmi zdejmuje niewidoczny paproszek z garnituru. Uśmiechnięta, zmęczona, nieznosząca sprzeciwu, niemiłosiernie przewidywalna. Nudna…dyktatorka. Mamuśka.
Matka jest tylko jedna
W naszej kulturze panuje dziwna tendencja, w której mężczyzn przekazuje się z rąk do rąk. Wiem, jak to dziwnie brzmi. Jednak tak jest.
Panicz wychodzi z domu, wypielęgnowany i wychuchamy i jest przekazana w ręce partnerki. Ta ma kontynuować wielkie dzieło mamusi, czyli dbać, karmić, doglądać, pomagać się ubrać, kontrolować, czy on dobrze je i odpowiednio się prowadzi. Wychowywać. Partnerka ma go zmienić.
Nie, nie przesadzam.
Gdyby tego było mało, seniorka rodu nadzoruje działania synowej. Czy aby nie pogubiła się i czy zmierza w odpowiednim kierunku. Teraz nad mężczyzną gderają dwie kobiety. Na początku może współpracują, często jednak każda działa na swoich zasadach…jego traktując jak dziecko bez prawa głosu.
Mężczyzna nie chce mieć mamusi
Choć wielu panów uwielbia mieć “dobrą opiekę”, to istnieje cienka granica między dbaniem o drugą osobą, a matkowaniem. Czym innym jest sprawianie sobie przyjemności, a czym innym traktowaniem mężczyzny jak dziecko.
Tym właśnie jest matkowanie.
Traktowaniem mężczyzny jak dziecka.
Wynika z przeświadczenia, że ja wiem lepiej, a on beze mnie zginie. Trzeba go pilnować, bo nie da sobie rady. Przejąć kontrolę.
Zaburzone zostają relacje. Zamiast partnerki, zamieniamy się w kogoś ważniejszego, lepszego, stajemy na podeście i zaczynamy patrzeć na mężczyznę z góry.
Pojawia się poczucie wyższości, pogarda dla jego możliwości intelektualnych. Po cichu wyśmiewamy jego zagubienie, nieokiełznanie. Z czasem zaczynamy zauważać, że on doskonale wpisuje się w tę rolę. Staje się coraz mniej zaradny, coraz bardziej zależny, ….nasza frustracja rośnie. Przecież robiłyśmy wszystko, żeby on się ogarnął. Tak się starałyśmy. Tak zabiegałyśmy, a on staje się coraz gorszy. Co to za typ!
Naprawdę?
Czyż jednak to nie my jesteśmy sobie winne?
- Bo zamiast dać mu się wykazać, mówiłyśmy, “daj, ja to zrobię”.
- Zamiast wspierać, podcinałyśmy skrzydła.
- Uważałyśmy, że wiemy lepiej i przejmowałyśmy kontrolę.
- Sądziłyśmy, że jesteśmy niezastąpione w złym słowa tego znaczeniu.
- Zamiast okazać wsparcie przytłaczałyśmy “swoją chęcią pomocy”.
- Zabierałyśmy przestrzeń.
- Zamiast dzielić się opinią, mówiłyśmy, co on ma robić.
Mężczyźni chcą wsparcia, ale nie chcą być w związku duszeni. A to właśnie bycie mamą odbiera powietrze i chęć do życia. Matkowanie w związku szybko rodzi obustronne urazy. I błyskawicznie zniechęca nas do bycia razem.
Matkujemy, a potem dziwimy się, że mamy w domu duże dziecko. Wkurzamy się, że o wszystko musimy same dbać. Tylko jak do tego doszło? Jak to się zaczęło? od tego sławnego, daj, ja to zrobię lepiej?
Jak przestać matkować?
- Zajmij się sobą.
- Oddaj kontrolę.
- Pozwól się wykazać.
- Rozważ wyjechanie na tydzień i pozostawienie mężczyzny i domu…Dadzą sobie radę.
- Szczerze porozmawiaj. Powiedz, że chcesz zmian. Nie atakuj. Powiedz o tym, jak się czujesz.
Słuszne spostrzeżenia.
Bardzo dobry pomysł, matkowanie chłopu to zbrodnia przeciw sobie 😀
Otóż to 😉