Historii trudnych relacji, w których tkwimy z całkowicie nierozsądnych powodów jest wiele. Każda z nich jest bardzo podoba do siebie. Zmieniają się tylko liczby i imiona. 10 lat życia, 20, 5, 30, a nawet 40 lat…zmarnowanego życia.
Lata życia oddane czemuś, co z góry było skazane na porażkę, co już po kilku miesiącach czy latach posypało się. I zamiast spojrzeć prawdzie w oczy, zauważyć, że dom z kart nie istnieje, zaakceptować to i zacząć budować inny, już na solidnym fundamencie, to przez lata staramy się sklejać coraz bardziej kruchy papier, zaklinając rzeczywistość. Układać coś, co przy niewielkim podmuchu wiatru po prostu się sypie. Tak w kółko, od nowa. By po dłuższym czasie uzmysłowić sobie, jak wiele lat zmarnowałyśmy…
Marnować swój czas w związku możemy na wiele sposobów.
Często robimy to w jeden z bardziej typowych sposobów, na przykład decydując się na bycie w związku z mężczyzną, który ma rodzinę. Ona jest dla niego numer jeden, choć udaje, że Ty nie jesteś tą drugą. Klasyczny układ, w którym wierzysz, że on odejdzie od tamtej, choć właściwie nigdy się to nie dzieje. Tylko tracisz czas. Problem w tym, że kochasz i karmisz się naiwnością.
Czy kiedykolwiek będziesz prawdziwie szczęśliwa z faktu bycia drugim wyborem? Zawsze po kimś, od kogoś gorsza?
Nie pozwól się krzywdzić
Gdy pozwalasz się krzywdzić, jesteś odpowiedzialna za swój ból. Stajesz się wspólnikiem swojego prześladowcy. To nie za duże słowa. To fakt.
Sama się zabijasz. Swój zapał, swoje szczęście, wiarę w lepsze jutro. Odbierasz sobie czas i możliwości na szczęśliwe życie. Pozwalasz mężczyźnie ukraść życie, swoje życie, które nie powinno należeć do nikogo innego – tylko do Ciebie.
Tak zawsze się dzieje, gdy jesteś tą drugą. I choć niektóre kobiety doskonale czują się w tym układzie, to…nie oszukujmy się jest ich naprawdę niewiele.
Wierzysz w piękne słowa
Gdy ktoś pięknie mówi, można uwierzyć. Ba, można wmówić sobie niemal wszystko. To, że będzie dobrze, że on odejdzie od żony, że stworzycie nową rodzinę. Można się karmić nadzieją przez lata, oddając swój zapał, miłość, wierność.
Prawda jest jednak taka, że oczywiste wnioski przychodzą do Ciebie bardzo szybko. Słyszysz je w sercu. To ten cichy głos, który chcesz zagłuszyć, a który Ci mówi, że to nie ma sensu, że nie będziesz wyjątkiem. Skończy się tak, jak zawsze.
Niestety, kochasz, i jesteś w stanie znieść dużo. Toczysz niekończące się bitwy, akceptujesz sekundy ukradzione żonie, momenty triumfu, po których przychodzą godziny samotności.
On karmi Cię okruchami. Żebrzesz o uwagę. Nigdy nie wiesz, na ile on będzie mógł być z tobą. tracisz z czasem szacunek…do samej siebie, Bo jego głupio kochasz nadal.
On nie wybierze
Możesz się łudzić, ale to bez sensu.
Zawsze jest tak samo. On narzeka na żonę. Dawno się im już nie układa. Jest z nią tylko dla dzieci. Ale ona taka wredna, taka niedobra. Tylko to z nią zasypia i budzi się. I domyśl się co jeszcze w międzyczasie.
Ty też jesteś dla niego, ale tylko wtedy, kiedy uda się wykraść cenne minuty tamtej. I tylko tak długo, jak on chce i może, a ona się nie domyśla. Nie wtedy, kiedy Ty potrzebujesz. I nie wtedy, kiedy płaczesz z tęsknoty i bezsilności.
Nawet jeśli on Ci mówi, że się rozwiedzie, nie wierz mu. Może Cię mamić przez lata, żyjąc jak pan, a Ty będziesz jego służącą, wiecznie czekającą na zmianę układu. Jednak w jego interesie nie jest wybieranie. On chce mieć was obie. Każda z Was jest mu potrzebna.
Nie osądzaj?
Kochanka to największa przegrana w klasycznym trójkącie. Choć to ją obarcza się, całkiem bez sensu winą. Nie mężczyznę, który zdradził, a kobietę, która się zakochała..
Największą przegraną wcale nie jest żona, która często nie wie i żyje względnie szczęśliwie (może być nawet mega szczęśliwa i nigdy się nie dowiedzieć). Na pewno przegranym nie jest mężczyzna, który korzysta i dobrze się przy tym bawi. Pewnie czasami ma wyrzuty sumienia, ale umówmy się, gdyby były one naprawdę duże, nie zdecydowałby się na dłuższy lub krótszy związek na boku.
To kochanka przegrywa właściwie zawsze. Na koniec pozostaje sama, z poczuciem zmarnowanego czasu. Oszukana i zdradzona, chyba jeszcze bardziej niż ta “pierwsza”, która może żyć w nieświadomości.
Happy end? Ale dla kogo?
Zdarza się, że czasami on rzuca żonę i pozostaje przy tej drugiej. Kochanka staje się wtedy numerem jeden.
Tylko czy nawet wtedy, kiedy marzenia się spełniają – kochanka, będąca aktualnie tą jedyną może spać spokojnie? I czy czuje się szczęśliwa?
Czy może odetchnąć, jeśli wie, że on zdradzał swoją żonę? Czy będzie kiedykolwiek pewna? Nie będzie zastanawiała się, czy nie zdradzi też jej? Czy nie zastanawia się, kiedy sielanka się skończy? Bo skoro on potrafił raz, to może też…i drugi. Tylko tym razem to ona będzie tą zdradzaną.
Podobno budowanie własnego szczęścia na gruzach czyjegoś nieszczęścia to nie najlepszy pomysł. KARMA po prostu wraca. Tylko czy tak jest rzeczywiście? A może po prostu chcemy w to wierzyć?
Bardzo mądry post.
Problem w tym, że wiele kobiet dowiaduje się, że facet ma żonę czy też dzieci, gdy kobieta jest już zaangażowana mocno. Są zakochane i nie potrafią zrezygnować. Wiele z nich godzi się na wszystko by tylko być z takim facetem. Oczywiście, to “być ” to jest takie wyczekiwanie i najczęściej złudne, bo gdyby chciał odejść to by odszedł. Nie ma co się czarować, jak mężczyzna ma kochankę, to dawno psychicznie odszedł od żony. Z rodziny nie rezygnuje, bo mu odpowiada taki układ, że ma życie ułożone , rodzinę, jest “ustawiony”. Kochanka daje jego życiu adrenaliny, a także innych przyjemności 😁. Biedne są dziewczyny, które się wplatają w taki układ.
Święta prawda. Gdyby mu tak na niej zależało, nie żyliby w trójkącie, ale lepiej mydlić sobie oczy myśląc, że to mnie kocha nie ją 🙈
Czasem bycie żoną jest się na przegranej pozycji i nie trzeba wcale zdrady ani innej kobiety Po prostu zwykłe traktowanie złe i poniżanie wykańcza kobiety Ktoś kto zawsze winę widzi u Ciebie a nie widzi swojej na dłuszy czas nie potrafisz już nic umierasz za życia
Niestety… to nie jest udany układ.. Wcześniej czy później zawsze jedna ze stron będzie poszkodowana bardziej!
Niestety zbyt często się to zdarza. Miłość powoduje, że mamy klapki na oczach. Musimy mieć szacunek dla samych siebie, bo on go nie ma dla swojej żony, zdradzając ją z nami, ani też dla nas, stawiającym nas na drugim planie. W tej sytuacji nikt nie wychodzi zwycięsko, tylko ta menda, którą jaja swędzą… Poza tym żyć w przeświadczeniu, że rozbija się rodzinę nie jest domyślam się proste..
Na czyimś nieszczęściu swojego się nie zbuduje..dla mnie żonaty mężczyzna to martwy mężczyzna!
A i tak zdarzają się głupie i naiwne co myślą że ona jest wyjątkowa i weź takiej wytłumacz że takich jak ona jest czasem kilka a i tak zawsze sytuacja będzie się powtarzac…