Powiedziała, że jestem dziwna. Bo zapytana o zdanie poinformowałam, że czułabym się niekomfortowo, gdyby mój mąż szedł sam do kina z koleżanką. Ona uznała, że przecież powinnam mu ufać i ogólnie co w tym złego. Niby nic, ale skoro możemy iść razem, to dlaczego on ma iść z inną? Przecież ma mnie! Nie rozumiała moich argumentów…. Powiedziała, popatrz skoro nie lubisz konkretnego rodzaju kina, to nie powinnaś się zmuszać, a on może iść z kumpelą zamiast z tobą. Odparłam, że ok, jeśli komuś to pasuje, to w porządku, mi osobiście to nie odpowiada i nie chodzi tu o zaufanie, ale o pewne zasady. Nawet jakby jakiś film zapowiadał się słabo, i tak bym poszła z mężem, bo bylibyśmy tam razem. A skoro jemu zależy, to mi również. Przewróciła oczami. Uznała, że jestem nienowoczesna. Jestem dinozaurem, serio? Uznając, że wypad do kina z koleżanką, gdy ma się żonę jest trochę niekomfortowy dla żony i dla męża w sumie też powinien? W domu zapytałam mężczyznę życia, co o tym sądzi. Czy poszedłby z koleżanką do kina. Na początku wybuchnął śmiechem. Potem upewnił się, czy nie żartuję i zaczął dopytywać, w czym rzecz, na poważnie podjęliśmy temat. Padały odpowiedzi. Ok, ale po co? Przecież mam ciebie. Dziwne by to było….nie, dla mnie to chore. W większej grupie może i tak, ale nie we dwoje…a Ty co sądzisz? Kino z innym mężczyzną – jest ok?
Pobiegam z twoim mężem
Jestem nienowoczesna. Ta sama znajoma, innym razem, kiedy rozmowa o kinie poszła w zapomnienie, gdy usłyszała, że nie lubię biegać, bo nie lubię, i chyba już nie polubię, zaproponowała, że pobiega z moim mężem. Bo ona nie lubi biegać sama.
Nie, nie pytajcie, czy kryje się pod tym jakiś podtekst…. Nie o to chodzi.
Nie chciałam dyskutować kolejnym razem na ten sam temat. Uśmiechnęłam się, i powiedziałam, że zapytam.
Mąż kolejny raz nie wierzył własnym uszom. Opluł się niemal kawą. Tym bardziej, że padło to samo imię, tej samej znajomej. Powiedział, że nie lubi biegać, mrugając do mnie oczkiem. I to był koniec dyskusji na ten temat. Uznał w ten sposób, że propozycja koleżanki jest co najmniej niewłaściwa i nie ma sensu zaprzątać sobie nią głowy.
Sam na sam
A Ty jesteś nienowoczesna? Czy:
- kolacja we dwoje w ciemności z „przyjacielem” jest ok? Czy Twój partner czułby się dobrze, gdybyś na taką się wybrała?
- Czy wychodzenie do kina z kolegą to dobry pomysł? Chodzi o wyjście we dwoje?
- Czy wyjazd we dwoje jest w porządku? Skoro ufasz, to przecież nic się nie stanie?
Teoretycznie ufamy komuś. Skoro druga osoba jest w porządku, to nawet w najbardziej intymnej sytuacji powinna być dalej fair. A mimo to większość osób mówi „nie”, uznając, że pewne doświadczenia powinny być zarezerwowane dla osoby bliskiej serca.
Skoro masz mężczyznę życia, to z nim chodzisz do restauracji, do kina, czy pobiegać. Pewnie możesz się umówić z innym mężczyzną, ale tylko pod warunkiem, że oboje uważacie, że to w porządku. Dla jednych jeden wieczór, by razem pobiegać jest ok, ale już systematyczne bieganie razem nie do końca. Dla innych sam ten pomysł wydaje się głupi. W każdym związku wydaje się, że granica leży gdzie indziej.
Dla jednych siedzenie obok siebie w pustej sali kinowej, gdy druga połówka jest w domu, wydaje się rzeczą najnormalniejszą pod słońcem. Dla innych to już przesada. Są pary, które myślą bowiem w ten sposób – mamy dla siebie tak mało czasu, że nie wyobrażam sobie, żebyś chodziła na spotkania tylko we dwoje z kimś innym. To zbyt mocno przypomina randkę. Nawet jeśli nie lubię tej restauracji, pójdę z tobą. Bo nie chcę, żebyś chodziła tam z kimś innym.
Nie mylić z sytuacją, gdy spotkania są w większym gronie, bo to jednak całkowicie coś innego. Jak sądzisz?