Żaba wyłowiona ze swojego naturalnego otoczenia nie będzie zachwycona. Będzie chciała wrócić do stawu. Wrzucona do wody może się jednak uspokoić. Zwłaszcza jeśli nowe miejsce jest podobne do tego starego. Zacznie żyć jak wcześniej. Początkowo nie zauważy, że woda jest nieco cieplejsza, przyzwyczai się. Z czasem zmiana temperatury o pół stopnia również zostanie przyjęta. Tak dzień po dniu. Już nie będzie pamiętać, jak było wcześniej. Być może uzna, że jej się wydaje, że jest inaczej, za ciepło, że się dusi… Aż do momentu, gdy spanikowana dojrzy, że jej nowy staw to tak naprawdę garnek z gotującą się wodą, a ona jest na pół przyrządzona i zaraz umrze, a potem… trafi na talerz. Jak wiele innych. Bo została nabrana na… syndrom gotującej się żaby. Zna go chyba każdy.
Manipulacja na co dzień
Syndrom gotującej się żaby to już prawo fizyczne. Stosowane przez mnóstwo osób na całym świecie. Wykorzystywane w świecie manipulacji, zysków i wpływów, w kuszeniu, flirtowaniu, nakłanianiu kogoś do zrobienia czegoś, w sprzedaży.
W myśl zasady zgódź się na jedną małą rzecz, potem następną, a ja po cicho, ale skutecznie sprawię, że osiągnę swój “duży” cel. Ani się nie obejrzysz, a zrobisz to, co ja zechcę. Tak, zgodzisz się na to, co początkowo w ogóle Ci nie pasowało.
Syndrom gotującej się żaby w związku
Początki są zazwyczaj piękne. Zaślepieni, zauroczeni wierzymy w dobrą przyszłość. Jesteśmy tak silnie przywiązane do pozytywnej wizji jutra, że wszystkie sygnały ostrzegawcze ignorujemy.
Tak, on krzyknął i powiedział coś przykrego, ale zaraz przyniósł kwiaty i przeprosił, miał zły dzień. Złapał mocniej za ramię i nie chciał puścić? Ale to zdarzyło się pierwszy raz, a ja…też nie jestem bez winy. Miał prawo się zirytować. Uderzył z otwartej dłoni? Nawet nie bolało. Przecież zdarza się, że tracimy panowanie nad sobą. Zresztą nic nie widać. Walnął pięścią w twarz? Tak, jest zaczerwienienie, może będzie siniak, ale…nie boli aż tak bardzo…Gdy byłam mała, to tata uderzał pasem tak, że nie mogłam usiąść na tyłek przez tydzień. A teraz? Nie jest aż tak źle, zaraz przypudruję twarz i nic nie będzie widać. Przecież mnie kocha, troszczy się o dzieci, bywają gorsi mężczyźni. A ja dam sobie radę. Kto jak nie ja? Kobiety muszą być silne.
I tak dzień po dniu granica “czego wolno, a czego nie” zostaje przekroczona coraz bardziej. Kobieta, która jeszcze rok wcześniej mówiła, że nigdy nie wybaczyłaby braku szacunku mężczyzny życia, wybacza. Ta, która była pewna, że jedno uderzenie wystarczy, zgadza się na połamane kości. A ta, która mówi, że kocha swoje dzieci nad życie, z rozpaczą uspokaja maluchy spojrzeniem, gdy tatuś ją bije.
Przeczytaj – mężczyzna manipulant chce, żebyś myślała, że to Ty masz problem.
Syndrom gotującej się żaby w pracy
Podobny mechanizm można oglądać w pracy. Gdy osoba dzień po dniu zostaje zmuszona do przyjmowania dodatkowych obowiązków wbrew swojej woli.
Początkowo zgadza się na jedną drobną przysługę (to tylko raz!), która wykracza poza zakres jej obowiązków. Później ratuje z opresji kolegę (to wyjątkowa sytuacja!), żeby pokazać, jaka jest koleżeńska. Nawet nie zauważa, gdy pojawia się koleżanka, której zdechł kot (przecież nie mogłam tego przewidzieć!) i nie da rady przygotować sprawozdania. Potem pojawia się inna, która zerwała z chłopakiem (takie nieszczęście!) i nie jest w stanie nadrobić zaległości.
Osoba niepotrafiąca odmówić, zostaje po godzinach, by “pomóc” znajomej z pracy. Ani się obejrzy, gdy odwala całą czarną robotę za innych. Dostaje łatkę “tej dobrej, pomocnej”, a tak naprawdę “naiwniaczki, która daje się wykorzystywać”.
Syndrom gotującej się żaby w rodzinie
Żaby gotują się, a czasami smażą na patelni również w rodzinie. Tam, gdzie teoretycznie powinna być dojrzała miłość, troska i bezinteresowność, tak pojawiają się konflikty interesów i wyrachowanie. Znajomość drugiej osoby i spętanie emocjonalne sprawiają, że przyrządzanie żaby jest prostsze niż gdziekolwiek indziej. Mamy żabę, jak na patelni, bezbronną i utopioną w poczuciu winy.
Dlatego tak łatwo omamić kogoś bliskiego, mówiąc: “tyle dla Ciebie zrobiłam”, “jestem już taka słaba, nie wiem, ile dni mi zostało”, “jak mogłaś mnie nie zapytać o zdanie”.
Usypianie czujności w rodzinie jest niezwykle proste, bo zaczyna się już w dzieciństwie. To właśnie wtedy zaczynamy odgrywać swój rodzinny taniec. Zostajemy przyzwyczajeni do pewnej konwencji, zachowań, otrzymuje łatki. Normą jest dla nas to, co praktykowane jest w naszej rodzinie. Jako dzieci jesteśmy bezbronne. Stajemy się takie, jakie słyszymy, że jesteśmy. Dopiero z czasem, jeśli mamy wystarczającą siłę i motywację, możemy zacząć się uwalniać z toksycznej relacji. Nie jest to jednak proste. I zawsze jest bolesne.
Nie wolno nam lekceważyć nawet najmniejszych przejawów agresji, złości, czy to słowem, czy czynem ze strony naszego partnera. Jeśli zrobi coś raz, zrobi to po raz kolejny. Dla krzywdy werbalnej, bądź niewerbalnej nie ma usprawiedliwienia.
Najgorzej trafić do takiego związku, uciec od tego nie jest już tak łatwo. Jak w gotującej się wodzie, dosłownie.
Bardzo ciekawy artykuł! Trzeba być ostrożnym i świadomym 🙂
Warto o tym pisać, mówić uwagę. Może kogoś to uwrażliwi na wielwe spraw. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
Taki ten syndrom troche brutalny… ale fakt czasem kazdy sie tak zachowuje. Podobno czlowiek ma taka nature, ze sie do wszystkiego przyzwyczaja.