Radość może przynosić początek i koniec. Podobno są ludzie, którzy wolą zaczynać i tacy, którzy większe spełnienie odczuwają, gdy mówią “koniec z tym, nareszcie”.
Sprowadźmy tę tezę do prostej czynności, jaką jest otwarcie opakowania kosmetyku. Są tacy, którzy mają na półce w łazience kilka kremów, bo uwielbiają moment otwarcia nowego opakowania. Sprawdzają konsystencję, zapach, testują działanie. I to na tyle. Wcale się nie kwapią, by skończyć dany kosmetyk, bo radości już doświadczyli, sprawdzając każdy produkt. Są też tacy, którzy niechętnie otwierają coś nowego, dopóki nie skończą tego, co aktualnie mają na półce. Bo wolą dać kosmetykowi szansę i gdy kończą dane opakowanie mają poczucie dobrze spełnionej misji.
Krem jest tu tylko przykładem. Podobnie ma być w życiu.
Są tacy, co lubią kończyć i tacy, co wolą zaczynać. Jedni robią plany na Nowy Rok, a drudzy wolą przygotowywać podsumowania. Jedni startują z wielkim entuzjazmem, angażując całe siły na początku, drudzy powoli się rozkręcają, zaskakując energią tuż przy mecie…Są lubiący robić listę rzeczy do zrobienia i skreślający pozycje i ci, którzy dopiero po zakończeniu, np. po przeczytaniu książki wpisują ją na listę “ulubionych lektur”. Tacy, którzy mają na swoim koncie wiele rozpoczętych projektów, których nigdy nie kończą i ci, którzy skupiają całe siły, by doprowadzić sprawę do finału, bo nie daje ona im spokoju. I dopiero wtedy odczuwają ulgę w połączeniu z satysfakcją.
A Ty, do jakiej grupy należysz? Wolisz kończyć czy zaczynać?
Zaczynać czy kończyć?
Są tacy, którzy mają problemy z kończeniem projektów. Ich słomiany zapał sprawia, że wiele rzeczy zaczynają, ale nie potrafią skończyć. Bywa, że są perfekcjonistami nigdy niezadowolonymi z rezultatów swojej pracy. I dlatego nie potrafią doprowadzić sprawy do końca, bo ciągle ją udoskonalają. To jak niekończąca się opowieść, która trwa i trwa…
Podobny dyskomfort odczuwają w swoim codziennym życiu. Bez problemu nawiązują kontakty, jednak miewają problem z zakończeniem znajomości, gdy coś się psuje. Tak jak już w znanym powiedzeniu – mężczyznę poznajemy po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Problem w tym, że dla wielu moment “końca” jest nie do przeskoczenia. Paraliżuje ich strach, brak pewności siebie. Wolą żyć w złudzeniu ciągłego “trwania” niż dać danej relacji ramy, na jakie zasługuje.
Boisz się, że nie skończysz
Czasami nie lubimy zaczynać, bo boimy się, że nie uda się nam skończyć. Tak jest na przykład z trudnym przedsięwzięciem, emocjonalną rozmową. Mamy wrażenie, że dane zadanie pochłonie zbyt dużo naszej energii, stąd strach przed “niekończącą się opowieścią”.
Wszystko trwa dłużej niż myślisz
Jest też inny problem. Z tak zwanym “niedoczasem”.
Według dwóch psychologów Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego, prognozy dotyczące czasu potrzebnego do wykonania przyszłego zadania uruchamiają w nas pokłady optymizmu. W konsekwencji nie bierzemy pod uwagę tego, że daną rzecz będziemy wykonywać dłużej niż nam się wydaje.
Według psychologów i jednej z koncepcji psychologicznej ,wszystko trwa dłużej niż myślisz.
Dlatego zamiast wyznaczać sobie “duży cel”, lepiej rozbić go na fragmenty, na mniejsze punkty do zrealizowania. Wyznaczając na każdy pośredni punkt moment, dokładny czas, dzień, godzinę, w którym trzeba go wykonać. I trzymać się z góry planu.
To uatrakcyjnia dążenie do celu zarówno osobom, które lubią kończyć, jak i tym, które wolą zaczynać.
A Ty, do której grupy należysz? Zaczynać czy kończyć?
Ja raczej wolę zaczynać niż kończyć, chociaż to oczywiście zależy od sprawy, zaczynając coś rzeczywiście często czuję optymizm i nową energię, ale zdarza się też, że kończąc coś czuję ulgę i radość 🙂
Zdecydowanie wolę kończyć. 😊
Ja jestem kreatorem, więc zdecydowanie wolę zaczynać – wymyślać, tworzyć, inaugurować. Z doprowadzaniem rzeczy do końca mam problem i muszę tutaj sobie narzucać sporą dyscyplinę. Ale akurat z kosmetykami mam inaczej – u mnie jest “pierwsze weszło, pierwsze wyszło” – nie otwieram kosmetyków dopóki nie zużyję napoczętych, choćby nie wiem jak mnie kusilo.
Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego ❥
Lubię kończyć, cieszy mnie finał, nawet gdy jest bez przysłowiowego happy endu. Pomimo że jestem perfekcjonistą, bo zbyt długa praca też mnie wyczerpuje.