Wybudowanie średniego domu około 120-140 metrów wraz z kostką i ogrodzeniem to dzisiaj realnie naprawdę spory koszt. I to bez szaleństw, w średnim standardzie, przy ostrożnym planowaniu budżetu. Miej więcej połowa kosztów to tak zwany koszt robocizny. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na samodzielną budowę. Samodzielną, czyli z maksymalnie ograniczonym wsparciem „fachowców”. Zresztą, gdy przyjrzeć się tematowi bliżej, to powodów, dlaczego coraz więcej osób tak robi jest znacznie więcej.
Stan surowy zamknięty to połowa kosztów?
Nie bez powodu mówi się, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, trzeci dla siebie. Osoba, która nigdy nie zmierzyła się z tego typu inwestycją, ma niestety nikłe wyobrażenia, jak ona wygląda. Nawet jeśli stara się do budowy przygotować, czyta, pyta i dokształca się w temacie…. Nawet wtedy niewiele niestety wie. Dopiero gdy jest na końcu przygody z budową lub już ją zakończyła, bardzo często stwierdza, że wiedziała na starcie mało lub tyle co nic.
Bo budowa domu to często emocje. I to ogromne. A tam, gdzie są emocje, tam niekiedy
myślenie się wyłącza. Widzimy piękny dom z katalogu, wykończony w 100%, od dużych
okien, poprzez dachówkę, taras, a kończąc na kostce przed domem. Emocjonujemy się
stanem surowym zamkniętym, bo już widzimy nasz dom, czujemy, że jest prawie
skończony i już niemal się można wprowadzać. Wydajemy dziesiątki tysięcy na dach,
ściany. Ba, zanim w ogóle wbita zostaje łopata, przeżywamy już wtedy prawdziwy szok,
że poszło na inwestycję, której jeszcze nie widać, mnóstwo pieniędzy.
Najpierw odkopujemy, później zasypujemy kolejne dziesiątki tysięcy. I gdy mamy stan
surowy zamknięty, czyli puste ściany, czujemy satysfakcję. Mało kto jednak realne czuje i
zdaje sobie z tego sprawę, że to dopiero połowa a czasami jedna trzecia kosztów, które
przyjdzie nam zapłacić. I zabawa dopiero się rozkręca…
Czas na remont? Zobacz, co Cię może spotkać!
Zaczyna się oszczędzanie
Budowanie domu pokazuje, jak wiele osób podchodzi do pieniędzy. Na początku z potężną kwotą gotówki, czy to zaoszczędzoną, czy otrzymaną, pożyczoną, czujemy się jak władcy ziemi. Mamy wielki optymizm, chęć działania. Pierwsze pieniądze wydaje się „lekko” (a przynajmniej najlżej), z czasem otwiera się szeroko oczy i nie dowierza, ile to wszystko kosztuje. W konsekwencji dobijamy wielkim wysiłkiem do stanu deweloperskiego i przed nami pozostaje „tylko” wykończeniówka. A wydatki mnożą się i mnożą, ciągle dochodzą kolejne…Nie bez powodu mówi się, że wykończeniówka jak to wykończeniówka potrafi prawdziwie wykończyć. Na tym etapie wiele osób pozbawionych już gotówki,
wydrenowana z pieniędzy, po poznaniu kwot, jakich sobie życzą fachowcy, zakasa rękawy
i zaczyna działać samodzielnie.
Na różnych etapach
Coraz liczniejsi budują swój dom samodzielnie znacznie wcześniej – bo już na etapie
fundamentu, murów, elektryki, hydrauliki – ucząc się z internetu, od bliskich pracujących
w zawodzie, dopytując w hurtowniach i na składach budowlanych, itd. Wyciągają wnioski,
a że nierzadko w brudnych ubraniach, z rękami w „pracy” są traktowani jak „robotnicy”,
to od prawdziwych robotników szybko dowiadują się prawdy, jak ta praca naprawdę
wygląda i jakie ściemy powszechnie wciska się inwestorom.
To ja już zrobię to sama
Budując dom, można stracić wiarę w ludzi. I to dosłownie. Zwłaszcza mierząc się z
fachowcami, skala patologii jest bowiem ogromna. Do tych prawdziwych fachowców jest
długa kolejka, a ich ceny są bardzo wysokie. Większość niestety na to nie stać.
Pozostali tak zwani fachowcy też mają się dobrze, bo ogromny rynek zasysa dzisiaj
wszystkich – tych, co się znają i tych, co nie mają większego pojęcia.
Nieodbieranie telefonu – standard, podawanie innych cen podczas rozmowy, a innych na budowie – norma… Zresztą zmowy cenowe, które teoretycznie są zakazane, a każdy, kto ma w temacie doświadczenie wie, że są dzisiaj standardem (nie tylko w Polsce), kradzieże, a nawet celowe działanie na szkodę – to smutna norma. Wynoszenie rzeczy z budowy do własnego domu. Lekkomyślne korzystanie z materiałów, marnowanie materiałów, picie alkoholu na budowie, bałagan, szkody…
Poza tym ogromna skala niekompetencji. Wielu fachowców uczy się na innych budowach, popełnia mnóstwo kosztownych i problematycznych błędów. Nic dziwnego, że wiele osób woli robić samodzielnie: i podejmują się czegoś, czego nie spodziewali się kiedykolwiek robić. Jeśli coś zepsują, to przynajmniej nie zapłacą za wykonanie tego zadania tysięcy złotych i przy okazji będą mieli środki, żeby naprawić swój błąd.
A to klasyczne, prawdziwe komentarze z budowy:
- Panie, pierwszy odbiór przejdzie, później to mnie nie interesuje.
- Kto panu tak s…?
- Krzywe ściany wyszły? Panie, bo ziemia okrągła.
- Te kafle? No wymyślili sobie takie duże. Ja kładę je pierwszy raz. Tylko ani słowa
do inwestora. - Robi pan dla siebie? Czy dla kogoś? Bo jak dla siebie, to pan tego nie zalewa
teraz… - Z tym będzie problem za kilka lat, ale to już mnie nie interesuje. Robię tak, jak taniej
i wygodniej dla mnie.
Brutto czy netto?
Jeśli robisz coś samodzielnie, zaoszczędzisz minimum 50% kosztów. I często zrobisz lepiej, robiąc coś pierwszy raz. Naprawdę! Nie masz przestojów na budowie.
Paradoksalnie wszystko idzie nierzadko sprawniej niż z fachowcem, bo na dobre ekipy
czasami trzeba czekać miesiącami, a nawet latami. W tym czasie jesteś w stanie zrobić coś samodzielnie.
Poza tym gdy pytasz o cenę i dopytujesz, czy brutto, czy netto, słyszy się, że oczywiście
netto. Jednak kwota brutto, prawie nigdy nie jest kwotą z podatkiem, na co by wskazywała
logika, ona rośnie w dramatycznym stopniu i nieproporcjonalnie do rozsądku. Dzieje się tak z prostego powodu, fachowcy nie chcą wystawiać faktury. Dlaczego? Bo wolą zarobek
na czarno i później zerową odpowiedzialność za błędy.
A że w branży działa w ten sposób tak naprawdę sporo osób, to w praktyce często
człowiek nie ma wyboru. Bierze tego, kto aktualnie wolny i chce pracować.
Koszty działalności
Biorąc powyższy powszechny proceder pod uwagę, nie bardzo można usprawiedliwiać
fachowców. Bo skoro działają na czarno, to jakim cudem swoje wysokie ceny
usprawiedliwiają potrzebą płacenia Zusu i podatków? Oczywiście, ponoszą koszty paliwa,
kupna i naprawy sprzętów…jednak nadal realnie zarabiają znacznie więcej niż osoba, która
ich zatrudnia.
Nawet podpisanie umowy nie daje gwarancji, że otrzymamy fakturę. Także mnóstwo osób widząc skalę zepsucia środowiska, bierze się za pracę. Potrafią liczyć. Nawet przy dobrych zarobkach ich dniówki są dalekie od dniówek fachowców, którzy potrafią „wołać” po dwa -trzy tysiące za dzień plus koszty materiałów… I w konsekwencji mamy tego takie skutki, że programiści stawiają mury, lekarze skręcają meble, a mój osobisty dentysta ostatnio zniechęcony cenami i „jakością” fachowców opowiadał mi, że sam wyburzał ściankę w domu i stawiał ją na nowo w innym miejscu.
Decydujemy się działać sami, bo koszty robocizny są bardzo wysokie, a ich jakość często
niezadowalająca:
- koszt robocizny to najczęściej kwota materiału ze średniej półki,
- im droższy materiał tym często droższa robocizna, bo fachowcy widząc, że inwestor
ma pieniądze, nierzadko podnoszą koszty robocizny, - standardem są wyceny 1800 złotych za 6 godzin pracy, 3000 za trzy godziny pracy,
itd., często powyższe ceny dotyczą prac, w których koszty po stronie fachowców są
raczej niewielkie (do ich wykonania nie potrzeba drogiego sprzętu), - koszt rozłożenia elektryki to często wyższy koszt niż materiału na cały dom, w tym
wypadku możemy zaoszczędzić nawet 70%, - koszt mebli u stolarza – robocizna to około 50%-60% kosztów, a nawet więcej.
Tymczasem tak zwane meble u stolarza to w większości płyty pocięte i poklejone w
hurtowni i akcesoria kupione online. Największa trudność to wymierzenie i
poskręcanie mebli. Gdy ktoś ma czas i ochotę, może stosunkowo łatwo się tego
nauczyć, - najwięcej kosztują małe, drobne prace, do których nie opłaca się przyjeżdżać
fachowcom.
„Dlaczego buduję dom sama?”
Praca na budowie nie jest prosta, ani przyjemna. Wymaga siły i precyzji, niestety jest
obciążająca dla stawów i kości. Mimo to wiele osób, w tym kobiet decyduje się
samodzielnie budować i urządzać dom. I gdy zapytasz kobietę, która buduje sama (własnymi rękami) lub sama (w znaczeniu z partnerem, mężem, nadal własnymi rękami)
usłyszysz, że:
- Można samodzielnie stawiać mury,
- Układać dachówki,
- Rozkładać elektrykę, hydraulikę,
- Układać kafle,
- Wykańczać ściany,
- Projektować i skręcać meble.
Budując samodzielnie, można zaoszczędzić nawet 60% kosztów budowy domu. To spora
kwota…. Dlatego gdy koszty robocizny urosły dramatycznie, a do tego koszty materiałów
i budowy domu wzrosły, wiele osób zdecydowało się pójść tę drogą, by spełniać swoje
marzenia.
Oczywiście coś za coś – jeśli budujemy samodzielnie, musimy na to poświęcić czas i
energię. Potrzeba dużo nauki i cierpliwości. Jeśli jednak mamy kilka lat, jest to opcja do
rozważenia. Dla niektórych zresztą jedyna opcja, ze względu na brak zdolności kredytowej
lub brak zgody na spłacanie kredytu. Osoby ceniące wolność i brak obciążeń na lata,
często wybierają inną, mniej popularną drogę. I koniec końców są bardzo zadowoleni.
Satysfakcja z uwagi na samodzielne wykonanie prac i duże oszczędności jest po prostu nie
do opisania.