Toksyczne matki nie istnieją? Polowanie na toksyczne matki niczym na czarownice

0

99,9% matek chce dobrze dla swoich dzieci. Pozostała niewielka grupa jest zaburzona i z jakiegoś powodu działa na szkodę tych, których urodziła. Świat jednak, nie wiedzieć czemu, odwrócił te proporcje. Sprawiając, że wiele osób uwierzyła, że toksycznych matek jest znacznie więcej niż naprawdę ich istnieje. Internet bardzo opacznie opisał współczesną rzeczywistość, mieszając wielu osobom w głowach. Dając wrażenie, że większość matek jest dzisiaj toksycznych i jedynie, co należy zrobić to się od takich mam odciąć. To nie jest prawda! Myślenie tego typu oraz pochopne działania wynikające z tego założenia
poczyniły wielkie szkody! Czas o tym głośno powiedzieć!

Toksyczne matki nie istnieją?

Polowanie na toksyczne matki niczym na czarownice

Nikt świadomie nie decyduje się na bycie toksyczną osobą. Trudno przecież znaleźć kogoś zdrowego na umyśle, kto chce być toksyczny i ma cel rozwalenie własnej rodziny! Od tego błędnego założenia, że matki są „złe”, bo takie chcą być – należałoby zacząć odkręcenie afery, jaka powstała online z polowaniem na toksyczne matki.

Tymczasem oceniając innych, wydaje się nam często, że ludzie są jacy są, bo tego chcą. W naszym mniemaniu działają z premedytacją! Zawsze dobrze wiedzą, co czynią… Mamy tendencję do przypisywania innym złych intencji. Tymczasem ludzie postępują, jak postępują, bo…paradoksalnie chcą dobrze. Nie dlatego, że są zepsuci, ale dlatego, że często nie wiedzą, jakie będą skutki ich działań.

Czasami postępują w określony sposób, bo zmuszają ich do tego czynniki zewnętrzne. Sami nie są źli, po prostu popełniają błędy. Ktoś im kiedyś powiedział, że jako rodzice nie powinni nigdy przyznawać się do błędów, bo w ten sposób stracą autorytet w oczach dzieci. I właśnie w tym miejscu zaczęły się niemal wszystkie problemy… Z potrzeby bycia idealną i nieomylną.

Trudna relacja matka- dorosła córka

W dobrzej wierze…

Nasza mama nie jest doskonałą osobą, to oczywiste. Nie jest doskonała, bo po pierwsze nikt nie jest doskonały (również ty). Po drugie dlatego, że rola mamy jest szczególnie trudna. Zwyczajnie nie sposób uchronić się od błędów. Człowiek może być aniołem, ale dzieci w swojej istocie i w pełni praw, które posiadają, wystawiają cierpliwość rodziców na ustawiczną próbę.

Powiesz, że to żadne usprawiedliwienie, bo przecież od kogoś, kto jest mamą po prostu się wymaga. I są rzeczy, które trudno wybaczyć! Oczywiście, to prawda. Masz rację. Jednak co to właściwie zmienia?

Oprócz tego, że buduje dystans i absolutnie nie rozwiązuje problemów i nie pomaga żadnej ze stron?

Przede wszystkim warto spróbować zrozumieć. Zanim rzucimy przysłowiowy kamień, spojrzeć na mamę ze współczuciem, empatią. Jako na kogoś, kto robił to, co w jego mocy, często nieudolnie, źle, a nawet karygodnie…ale zrobił tyle, ile potrafił. Taka zmiana postawy zazwyczaj chroni nas przed popełnieniem trudnych do odwrócenia błędów.

Łatwo jest kogoś ocenić, trudniej zrozumieć…

Po drugie warto zwyczajnie zaufać nauce, a ta pokazuje, że pielęgnowanie w sobie trudnych uczuć najbardziej szkodzi nam samym. Gdy nie jesteśmy w stanie komuś tak bliskiemu jak własna matka wybaczyć, naprawdę niszczymy same siebie. Chodzi o przepracowanie tego, co było, pozwolenie, żeby odeszło, puszczenie wolno. Wybaczyć to nie znaczy jednak zapomnieć. Mamy prawo pamiętać, ale bez ustawicznej tendencji do rozdrapywania dawnych ran. Rozumiesz tę różnicę?

Zrozumieć „toksyczną/nieidealną mamę”. Istnieje przyczyna

Najczęściej trudne zachowania naszych mam (a lista takich zachowań jest bardzo długa) wynikają z braku umiejętności postępowania inaczej. Nie ze złośliwości, wrednego usposobienia, czy z innych mrocznych cech charakteru, ale najczęściej z lęku, braku kompetencji, poczucia osamotnienia, czy osobistych problemów emocjonalnych: zmęczenia, zniechęcenia, wymogu bycia doskonałą.

Mama zachowywała się w dany sposób, bo nie umiała postąpić inaczej. Nie to, że nie chciała. Nawet nie to, że jest czy była złośliwa. Nie miała potrzebnych umiejętności – i tyle. Nikt jej tego nie nauczył!

Najprawdopodobniej tak została sama wychowana, przekazano jej pewne wzorce zachowań i ona je powtarzała. Postępowała w określony sposób, bo wierzyła, że czyni dobrze.

Dzisiaj modele wychowywania w znaczny sposób różnią się od tych, które przekazywano kiedyś. Swoją drogą kto wie, jakie będą istniały za kilka-kilkanaście lat i czy społeczeństwo ponownie nie otrzyma całkiem innych wskazówek dotyczących postępowania w stosunku do dzieci? Może nasze współczesne decyzje zostaną ocenione przez następne pokolenie jako karygodne? Nie wiemy tego. Czas pokaże…

Toksyczne matki nie istnieją?

Mając tego świadomość, warto być pokorną. Dobrze wyrobić w sobie dystans i zdrowy krytycyzm do wszelkich ekspertów radzących dzisiaj, jak wychowywać dzieci i niebiorących żadnej odpowiedzialności za swoje słowa. Konsekwencje ich działań mogą bowiem pojawić się dopiero po latach, wtedy, kiedy słuch o nich zaginie. Jeśli ich teorie są przewrotowe, całkiem odmienne od tradycyjnych – trzeba mieć świadomość, że mogą doprowadzić do skutków trudnych dzisiaj do przewidzenia. Czy zatem jest sens obecnie tak bez refleksji nimi zachłystywać?

Czym innym jest świadomość, a czym innym dalsze działanie

Można mieć świadomość, że zachowanie naszej mamy nie było właściwe. Jednak wiedzę tę dobrze potraktować jako fundament do pracowania nad sobą, a nie nad własną mamą. O to w tym właśnie chodzi, żeby odrobić lekcje, a nie próbować zmusić, żeby ktoś inny zaczął się uczyć!

Nie chodzi o to, żeby z pełnymi emocji słowami, iść do swojej mamy i mówić o „jej toksyczności”. Jaki jest sens tłumaczyć jej, co powinna zrobić przed laty? Może to co prawda otworzy jej oczy, da nam pewną ulgę, ale czasu nie cofnie…

Nie w tym przecież rzecz, żeby rozpoczynać wieloletnie walki z matkami. Tymczasem niestety wiele osób czytając różne treści, właśnie taki mechanizm w sobie uruchomiło. Zamiast potraktować pewne wiadomości jako źródło wiedzy i inspiracji, zrozumieć, jak samą być lepszą osobą, podejmowano zbyt często nie do końca dobre i przemyślane decyzje odnośnie własnej przyszłości. I mleko się rozlało…

Ciężka praca nad sobą. Bo i tak popełnisz błędy…

Wiedza na temat tego, w jakiej rodzinie wychowywałyśmy się, powinna służyć nam jako motywacja do pracy nad sobą. Chodzi o to, żeby nie powtarzać błędów, które znamy z własnego dzieciństwa. Idealnie jeśli informacje, które mamy, posłużą nam jako zaproszenie do rozpoczęcia kształtowania swojego charakteru. W tym kierunku, aby stał się on silniejszy i bardziej odporny na negatywny wpływ czynników zewnętrznych, jakimi są trudne czasy. Na końcu tej drogi powinnyśmy mieć świadomość, że własnej mamy nie zmienimy, możemy jednak zmienić siebie, aby stać się odporniejszą na trudy życia.

Tu dochodzimy do meritum, które w wielu konkretnych sytuacjach uciekło, zostało zamazane. Oto w tej dyskusji o toksyczności chodzi, żeby umieć chronić siebie i jednocześnie nie niszczyć drugiej osoby, zwłaszcza własnej matki, która z różnych powodów może nie być gotowa na spojrzenie prawdziwe w twarz. Nasza rola – to zmądrzeć i wyjść ponad własne rany, z którymi wychodzimy z dzieciństwa. Zaakceptować ich istnieje, ale nie szukać zemsty, a jedynie rozwiązań na przyszłość, które pomogą nam żyć lepiej. To właśnie o ten rozwój, wzrost przecież chodzi!

Co zrobić, jeśli rzeczywiście doszłyśmy do wniosku, że nasza mama jest toksyczna?

Można co prawda spróbować porozmawiać, przedstawić swój punkt widzenia…Doskonale jeśli mama wysłucha naszych słów i przyjmie je, bez zbędnego oceniania. Jeśli mamy w sobie wystarczający spokój i dojrzałość, możemy przeprowadzić taką rozmowę, w której każdy będzie zwycięzcą. Przyjmiemy, że nasze punkty widzenia mogą być inne i nie będziemy na siłę przekonywać siebie nawzajem do czegokolwiek. Po prostu podzielimy się spostrzeżeniami i odczujemy spokój.

Bardzo często poziom emocji jest jednak tak duży, że lepszym wyborem jest nie dyskutować, tylko ukształtować relacje na nowo. Odciąć kreską się od tego, co było. Przepracować rany z mądrym psychologiem lub samodzielnie.

Stworzyć relacje na nowo – tak, żebyśmy same czuły się bezpieczne, żebyśmy dały sobie miłość, jakiej nie doświadczyłyśmy przed laty. Abyśmy przestały wchodzić w rolę skrzywdzonego dziecka, a wytworzyły w sobie odporność dorosłej kobiety. Żebyśmy spojrzały na matkę jako na osobę nieidealną, ale wystarczającą, taką, którą dostałyśmy z jakiegoś powodu: nawet bowiem trudne zachowania naszych rodziców mogą być źródłem naszej siły. Bardzo wiele zależy bowiem od naszego podejścia. Błędy sprzed
lat mogą zwiększać naszą odporność i lepiej przygotowywać do dorosłego życia. Nawet jeśli po drodze przyjdzie nam się mierzyć z depresją, czy lękami: to akceptacja przeszłości przynosi ulgę i upragniony spokój. To nasze życie, takie, jakie jest, innego w wydaniu przeszłym nie dostaniemy.

Poza tym kluczem do sukcesu i spokoju ducha jest zrozumienie, że nie można obwiniać rodziców o wszystko. Dajmy odpocząć naszym mamom, kobietom z krwi i kości, nieidealnym i zagubionym, one są tylko ludźmi.

Jako dorosłe kobiety zrozumiejmy, że teraz same odpowiadamy za swój los. I naprawdę nie jest za późno, żeby wszystko zmienić. Większość zależy od naszej wytrwałości i konsekwencji w działaniu. Także to, co postanowimy teraz: czy będziemy w stanie na nowo stworzyć swoje relacje z trudnymi rodzicami, już nie jako dziecko, ale jako osoba dorosła.

Zamiast mówić, że mam toksyczną mamę, powiedz, że masz trudną mamę, która cię kocha tak, jak potrafi. Inaczej nie umie, a ty nie masz mocy, by to zmienić. Możesz jedynie ten fakt zaakceptować i zbudować relacje na nowo, na lepszych, stabilnych fundamentach, z mądrością, którą masz teraz, do której Cię doprowadziły również trudy przeszłości.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj