Z roli kobiety głupio posłusznej wyrasta się. A przynajmniej powinno się wyrosnąć. By wygrać najtrudniejszą życiową walkę, którą toczymy…same ze sobą. Jeśli jesteś szczęściarą, po 40 masz już to za sobą. A jeśli nie, to koniecznie odrób ważną lekcję. TERAZ!
Posłuszna jak…córka
Dziewczynki wychowywane są do posłuszeństwa. Mają słuchać. Taty, mamy, a nawet braci. Zwłaszcza jeśli ci ostatni są starsi i z automatu, jak mówią, „mądrzejsi”. Chodzi o to, by córki już od najmłodszych lat znały swoje miejsce w społeczeństwie. Im są ciszej, tym lepiej. Im są spokojniejsze, tym więcej oklasków zdobędą.
Nie mają się złościć. Już lepiej żeby się dąsały, ale nigdy nie krzyczały. Fochy mogą mieć, choć nikt oczywiście ich nie popiera, ale przyjmuje z cichą akceptacją, w przeciwieństwie do tupania nogą czy uderzania pięścią w stół. O to to nie!
Mała kobietka ma być dobrze wychowana, a że tak wiele nie przystoi damie, no to sorry – taki mamy klimat, cytując klasyka. Całkiem inaczej niż w biznesie – nie panuje tu zasada – wyróżnij się lub zgiń. Nie, masz się dostosować, wtopić w tłum, zmieścić w przyciasny gorset konwenansów, bo jak nie, to…masz problem.
Dziewczynka i ryba…
Szczęście masz, gdy ojciec nie ma ciężkiej ręki. Jeśli nie urodziłaś się w klasycznym patriarchacie. Bo jeśli tak, to oberwiesz. I to nie raz. Paskiem na tyłek, otwartą dłonią w twarz. Zostaniesz szarpnięta, gdy chcesz wstać, kiedy trzeba siedzieć. Okrzyczana, gdy ośmielisz się odezwać niepytana. W domach, gdzie ryby są równo traktowane jak dzieci (tym i tym odbiera się prawo głosu) dziewczynka musi być posłuszna. Wyjścia nie ma…żadnego.
Chociaż czekaj, chyba ma – może się zamknąć w swoim świecie, odciąć od tego, co się dzieje, chowając nos…daj Bóg w książkach, muzyce, sztuce, nauce…Gdy nie ma tyle życiowego farta, to ucieka w drugą stronę, skrajną. Do rysowania żyletką po skórze, wypełnia pustkę alkoholem, ukrywa się przed światem pod grubą warstwą fluidu i długich rzęs. I tak tkwi w swoim schronie, wściekła głównie na siebie, a nie na świat, który ją skrzywdził.
Posłuszna…jak żona
Posłuszna córka wyrasta na posłuszną żonę. Przekazana z rąk tatusia trafia w ręce męża. Czasami bezrefleksyjnie, innym razem z poczuciem niesprawiedliwości i przeświadczeniem, że kobiety mają przekichane, bo w życiu mają zawsze pod górkę.
Może nawet przez lata w doskonały sposób spełniać swoją funkcję. Uśmiechać się zawsze, mówić wtedy, kiedy wolno, i nigdy nie wątpić w słuszność działania męża.
Czasami jednak gra się kończy, sztuka jest przerywana, a aktorka zmuszona do roli posłusznej zaczyna łapczywie chwytać świeże powietrze. Jak ryba, co to głosu nie miała, wyciągnięta na świeże powietrze, stara się zrozumieć, na czym polega wolność. Skrzela nie dają rady, wiadomo, już nie pływa w szklanej kuli, obserwowana z każdej strony przez wielkie oczy. Trafia do innego świata. Gdzie musi wszystkiego nauczyć się na nowo.
Choć początkowo płuca bolą, całkiem bezużyteczne w kuli z wodą, to z czasem kobieta, która mówi głośno „nie” zaczyna oddychać spokojnie, pełną piersią. Kula rozpryskuje się na drobny mak, a ona ze zdziwieniem zauważa, że też jest ….człowiekiem.
Posłuszna jak kobieta
Wiele kobiet żyje w przeświadczeniu, że świat chce od nich posłuszeństwa i one są skazane, by dać rzeczywistości to, czego ona od nich wymaga. Przez lata nie zadają pytań. Przyjmują, że wszyscy od nich tego chcą. Także ci mądrzy faceci, którzy całkiem nie rozumieją, dlaczego ona tak się męczy, tak poniewiera swoją godność. W ciszy robią to, co trzeba. Poświęcają się, oddają w pełni. Nawet czasami czują satysfakcję.
Jednak bywa, że przychodzi moment przełomu, doświadczenia czegoś, co silnie zmienia ich postrzeganie świata. Rola posłusznej przestaje być możliwa. Kobieta odnajduje siebie. Zauważa, że chce i może więcej.
- Przestaje być głupio posłuszna.
- Dba o innych w mądry sposób.
- Odrzuca nadopiekuńczość.
- Pozwala innym na samodzielność.
- Wie, że bycie kobietą wcale nie oznacza gorszego startu.
- Dojrzewa do wolności.
- Odrzuca gorset służącej.
- Zaczyna zadawać pytania.
- Poddaje w wątpliwość.
- Mówi „nie” i „poczekaj, zastanowię się”.
- Odkrywa, co lubi.
- Wie już czego nie znosi.
- Ma świadomość, że ma jedno życie.
- Wie już, że egoizmem nie jest dbanie o siebie.
- Nie chce patrzeć, że jej córki również się boją żyć po swojemu. Pragnie dla nich czegoś więcej.
- Woli być sama niż godzić się na niewolę.
- Pragnie oddychać pełną piersią, bo wie, że tak jest po prostu lepiej.
I co ciekawe w tym przełomowym momencie odrzucenia głupiego posłuszeństwa zazwyczaj kobiecie pomaga mężczyzna. Albo ten mądry, który pozwala zebrać jej poczucie godności z ziemi i posklejać na nowo. Pokazuje jej świat inny niż ona znała z domu rodzinnego. Docenia ją, kocha i wspiera. Albo ten gorszy, który daje impuls do działania. Wtedy kobieta również się odradza…Tylko już w bardziej bolesnych warunkach. Gdy widzi, do czego doprowadziło wykorzystywane przez świat i mężczyznę życia posłuszeństwo, jak mocno zły przykład dała swoim dzieciom – odradza się na nowo, silniejsza…i mądrzejsza. Bo wie, że nie ma już czasu do stracenia.
Bardzo mądrze napisane. Zgadzam się z tobą kochana.
Dziękuję :*
Nigdy nie byłam posłuszna. Nawet jak przytaknęłam, robiłam inaczej 😀
I słusznie 🙂
Ja na szczęście mam naturę buntownika, więc szybko się wyzwoliłam z prób osadzania mnie w takiej roli.
Z jednej strony w wielu sprawach byłam jawną buntowniczką, ale z drugiej wciąż mam to wpojone posłuszeństwo w sobie. Często jestem zbyt uprzejma, zbyt miła, zbyt kulturalna jak na to, jak mnie potraktowano. Na szczęście przepracowałam już kwestię bycia asertywną i żyje mi się duuużo lepiej.
Jednak wciąż pamiętam swoją urazę, kiedy babcia zapytała 17-letnią mnie, po co maluję paznokcie na takie okropne wyzywające kolory i że z tego powodu nie zechce mnie żaden sensowny mężczyzna… Na szczęście dzisiaj takie komentarze nie robią już na mnie najmniejszego wrażenia. 😀
Zależy komu/czemu posłuszna ma być ta kobieta? Jeśli swoim zasadom – ok, jeśli mądremu, wspierającemu i kochającemu partnerowi, to też ok. Z takim nie zginie.
Jeśli wszystkim i wszystkiemu dookoła, bo tak wypada, taka moda i tak robią wszyscy to duże NIE.
I słusznie 🙂 Ja od zawsze miałam naturę buntowniczki. Jak nie głośno, to po cichu robiłam swoje. Nigdy też nie byłam posłuszna mężowi i najlepiej się na tym wychodzi 😉