Miłość najczęściej przychodzi, gdy przestajemy jej aktywnie szukać. To za każdym razem, gdy sprawdzamy je w praktyce, zaskakujące odkrycie, ale jednocześnie bardzo typowe. Gdy rozkładamy ręce i mówimy, niech dzieje się, co chce. Albo – wtedy, kiedy w ogóle o niej nie myślimy i się jej nie spodziewamy. Dlaczego tak się dzieje?
Gonienie króliczka
Może dlatego miłość przychodzi wtedy, kiedy kobieta przestaje o nią nadmiernie zabiegać, bo liczy się proste, i z tego powodu nie do końca akceptowane – gonienie króliczka.
Odwieczne prawa natury mówią bowiem o tym, że ktoś goni, a ktoś ucieka. W przypadku relacji damsko-męskich naturalne obstawienie ról to mężczyzna – myśliwy i kobieta- „ofiara”. Jakkolwiek źle to brzmi, to coś w tym jednak jest.
On goni, a ona buduje jego zaangażowanie poprzez – pozwalanie, by być gonioną i w końcu złapaną. W takim układzie ona oczywiście nie jest ofiarą, bo sama decyduje o tym, czy chce, czy nie. Jednak motyw pościgu, niejako gry – jest zachowany. To jak flirt, namiętność, w których są okresy zabiegania, maksymalizacji emocji i ich spadku. Następnie cała zabawa zaczyna się od nowa.
W czym zatem problem? Co ma gonienie króliczka do miłości?
Mianowicie to, że równouprawnienie pokazało nam, że kobiety też mogą gonić. Równouprawnienie postawiło nas w roli zdobywcy, która nie do końca jest nam przypisana.
Większość, ale nie wszyscy oczywiście, mężczyzn chce być jednak myśliwymi. Panowie pragną wierzyć, że to oni wybierają i decydują (choć prawda jest oczywiście taka, że tylko im się tak wydaje). I większość (również nie wszystkie) kobiety pragną być zdobywane, adorowane, wyróżniane, doceniane, rozpieszczane. Mimo że świat się zmienił, wiele rzeczy wygląda inaczej niż zwykle, to tu akurat nie ma wielkich zmian. Cokolwiek mówią nam nowoczesne media i współczesne przekazy, to jednak większość kobiet czuje się lepiej, gdy to mężczyzna bardziej stara się o nią, a większość panów za kwestię honoru stawia sobie „zdobywanie kobiet”. Te kobiety, które się narzucają, są zbyt „łatwe”, większość panów traktuje z dystansem, a niekiedy po prostu je wykorzystuje…
O miłość trzeba walczyć, ale nigdy nie należy żebrać
Tak mi się nie chce…
Jest coś jeszcze…
Część z mężczyzn, tych szczególnie urodziwych, została dziś przyzwyczajona, że kobiet nie trzeba zdobywać, że one same się im narzucają, wręcz składają w ofierze na srebrnej czy też złotej tacy, prosząc o minimum uwagi. I tacy mężczyźni mający full opcję pod nosem, nie bardzo chcą i potrafią o kogokolwiek zabiegać. Bo skoro nie muszą…
Desperacja, która odpycha
Jest też drugi powód, niewygodny, taki, o którym nie chcemy mówić, a nawet słyszeć….ale on istnieje!
Niestety szukając miłości, często jesteśmy zdesperowane. Wchodzimy w rolę osoby, która musi coś znaleźć, niczym na zakupach, gdzie jest cel i tylko jego realizacja przynosi satysfakcję. Brak znalezienia tego, na czym nam zależy, kończy się frustracją i niezadowoleniem.
Zapominamy bowiem, że za większość informacji, które wysyłamy, odpowiada mowa ciała. To ona w największym stopniu determinuje nasz przekaz. Od razu ujawnia, czy jesteśmy pewne siebie, zadowolone, czy raczej smutne i zakompleksione. Oczywiście możemy udawać, maskować uczucia, jednak przeciętny odbiorca, tak, czy inaczej je odbierze: albo wprost, albo podświadomie.
A że dążymy do tego, co miłe i przyjemne, to odrzucamy wszystko, co do tego wzoru nie pasuje. Napięcie związane z potrzebą, desperacja i ustawiczne poszukiwanie, a także stres wynikający z niepowodzeń nie pomaga w tak delikatnym obszarze jak miłość.
Stąd, jeśli chcemy znaleźć ukochaną osobę, to najlepiej…. jej nie szukać…Proste. Przyjąć, że nie musimy, może, że nawet nie chcemy. I zająć się czymś, co kochamy. Skupić się na przyjemnościach, rozwoju, rozbudzić w sobie ciekawość do świata. Uśmiechać się, polubić siebie.
Gdy zmieniamy podejście, to często dzieją się cuda. Jeśli naprawdę kochamy siebie, mamy szansę przyciągnąć właściwe osoby. Spokój i brak przymusu dają możliwości poznania naprawdę interesujących ludzi….być może także miłości życia?
Może dobrą receptą jest nie szukać, ale się rozglądać…podziwiając świat naokoło? Bo właśnie wtedy przychodzi do nas miłość…?