Kobiety słyną z tego, że są przewrażliwione na swoim punkcie. Większość nie potrafi obśmiać własnych kompleksów, oburza się na żarty ‘o babach’, wszędzie widzi seksizm i patriarchalny ucisk. Absolutnie nie ma dystansu do siebie i swojej płci. Cokolwiek powiesz, zawsze jest ryzyko, że kobieta śmiertelnie się za to obrazi i dopatrzy się najpodlejszych motywacji. A przecież to tylko takie niewinne przekomarzanki.
A może wcale nie? Utarło się, że brak dystansu to taka typowo kobieca postawa, nakazująca strzelać fochy zawsze wtedy, gdy publiczność nie bije pokłonów, lecz ośmiela się sypnąć dowcipem. Co jednak, gdy wcale nie chodzi o oswajanie słabości i śmianie się z nich, ale o znacznie mniej przyjemne wyśmiewanie?
Jesteś tylko kobietą
Kompleksy ma prawie każdy, może się jednak wydawać, że facetom jakoś łatwiej przychodzi ich ogarnianie. Panowie nie przejmują się aż tak bardzo opinią obcych ludzi, nie mają tej tendencji do rozkładania na czynniki pierwsze każdej nieprzychylnej wypowiedzi. Machną na to ręką, a nawet jak się przejmą, to lepiej maskują fakt, że ktoś właśnie zrobił im przykrość – mężczyźnie nie wypada rozczulać się nad sobą. I ten przymus bycia twardym w końcu uodparnia na przycinki.
Kobiety przejmują się bardziej, bo mają większe przyzwolenie na okazywanie emocji, ale przede wszystkim chodzi o to, że częściej czują się gorsze. Można pokazywać naukowe opracowania, jak to dziewczyny studiują, jak radzą sobie w nowych zawodach i jak ciężko pracują, a i tak większość kobiet zadręcza się myślami, jak to strasznie daleko im do ideału. Po prostu mało która przyzna: tak, naprawdę jestem świetna. Bo tego dziewczynkom robić nie wypada, a to doskonałe warunki do rozwoju kompleksów i zaniżania samooceny.
Łatwo śmiać się z siebie, jeśli mimo pewnych niedoskonałości wciąż ma się o sobie wysokie mniemanie. A to domena mężczyzn, którzy wszelkie niedostatki nadrabiają pewnością siebie, no i mają zawsze w zanadrzu nieśmiertelny argument: faceci są lepsi. Kobiety na docinki o babskich przywarach reagują alergicznie, bo często idzie za tym właśnie chęć ośmieszenia, wykazania, jak słaba jest to płeć – żarty żartami, ale mamy dowód, że kobieta nadaje się wyłącznie do kuchni, rządzą nią głupie emocje, taka wspaniała a szafy nie wniesie, każdy zna tę litanię. Kobieta widzi, że jest na niższej pozycji, przecież jest tylko kobietą, więc bardziej chce otoczeniu coś udowodnić. Przede wszystkim to, że jest wolna od typowo babskich wad, dlatego nie chce o nich słyszeć nawet w żartach.
Ale wystarczy, że te stereotypowe, kobiece przypadłości są przedmiotem żartu podanego w życzliwej formie, z przymrużeniem oka, bez tonu męskiej wyższości, a od razu zmienia się odbiór – oburzonych pań jest zdecydowanie mniej. Ba, spora część słuchaczek przyzna z uśmiechem, że sporo w tym prawdy. I nagle się okazuje, że mnóstwo kobiet potrafi śmiać się ze swojego zakupoholizmu, napięcia przedmiesiączkowego, gadatliwości i rozróżniania miliarda odcieni różu.
A więc myślisz, że jestem gruba?
Ok, można sobie pośmieszkować z przedmenstruacyjnych morderczych zapędów, ale jest jeden temat, w którym kobietom rzeczywiście dystansu bardzo brakuje. To oczywiście uroda. Niech no ktoś zażartuje z grubej pupy, płaskiego biustu, krzywego nosa, pryszczy na czole… Nie ma przebacz. To taki cios, że strasznie ciężko po nim się pozbierać, i nie ma znaczenia, czy powiedział to narzeczony, koleżanka, obwiesie pod blokiem. Boli zawsze. Nie puszcza się tych słów w niepamięć, o nie. One są pielęgnowane, hodowane latami, dorabia się do nich całą ideologię. Ludzie mogą latami mówić, że masz ładne nogi, ale wystarczy, że jeden pacan powie ‘jakie schaby!’ i reszta nie ma znaczenia, jest płacz, przeglądanie się z rozpaczą w lustrze, kupowanie szerokich dresów, żeby tylko nikt więcej nie odkrył tych paskudnych baleronów. Słowa o brzydocie wydają się bardziej wiarygodne, więc gdy padają, nie widzi się w nich niczego zabawnego.
Uroda jest po prostu tak wielką wartością dla kobiety, że mało która umie się zdobyć na dowcipkowanie z własnego wyglądu. I co ciekawe, to właśnie te mniej atrakcyjne dziewczyny prędzej stać na dystans – one wiedzą, że nie olśnią samym wyglądem, muszą nadrobić charakterem i poczuciem humoru, a pokazanie, że nie ma się kompleksów, nabija punktów, pomaga stać się fajną dziewczyną bez fochów i wiecznie urażonej dumy. Zaś ta prawdziwie piękna nierzadko żyje w ciągłym strachu, że już za chwilę zepchnie ją z piedestału młodsza, jeszcze ładniejsza, i przez to niemiło jej słuchać żarcików o wyglądzie, nawet gdy towarzyszą im pełne zachwytu spojrzenia.
W tej kwestii na pewno faceci mają większy dystans do siebie, ale to raczej efekt niższej wartości męskiej urody – facet nie musi być piękny, wystarczy, że jest kapkę ładniejszy od diabła. Czy jednak panowie będą równie zdystansowani, gdy się im wytknie małe zarobki i niemoc w sypialni?
Zależy, z czego żartujesz
Żadna sztuka mieć dystans do rzeczy, które w gruncie rzeczy mało przeszkadzają. Co innego, gdy trafia się w czuły punkt. Konflikty wynikają z tego, że dla obu płci piętą achillesową są różne rzeczy – kobiecie raczej nie dokuczy komentarz odnośnie niskiego wzrostu, dla faceta to prawdziwy dramat. No i zupełnie inaczej jest, gdy o wadach mówi ktoś ‘od nas’, a nie obcy – faceci chętnie się z siebie śmieją, ale gdy męskie przywary punktują kobiety, męską odpowiedzią przeważnie jest agresja, że tendencyjnie, a autorka pewnie nienawidzi facetów, wygląda jak wieloryb i gucio wie o życiu. I tyle z osławionego męskiego dystansu.
Celowanie w męskie słabości to przesada, czepianie się, zwykła babska złośliwość. Co innego, gdy śmiejemy się z dziewczyn, och, to zawsze ‘nic takiego’. Trzeba znać się na żartach, a baby się nie znają. I tak z dystansu robi się wygodną wymówkę dla chamskiego zachowania wobec kobiet. Można sobie bez krępacji rzucać seksistowskie komentarze i głupawe komplementy, zaczepiać przechodzące dziewczyny, pomacać po kolanku, a jak się która oburzy, wystarczy ją zgasić krótkim ‘oj, zupełnie nie masz poczucia humoru’. Kobieta po prostu nie ma prawa czuć się czymkolwiek urażona, bo na mężczyzn obrażają się jedynie te oczadzone wiadomą ideologią.
Nie ma zrozumienia dla kobiecych problemów, które zawsze są błahe i wyolbrzymione, a że część kobiet podziela męski punkt widzenia, tym łatwiej wyśmiać ‘obrażalskie’. Kobietom nie może być przecież tak źle, co za wymysły, tylko robią z igły widły. A to podnosi temperaturę sporu i sprawia, że coraz trudniej się dogadać, bo obie strony okopują się na swoich pozycjach i żadna nie chce ustąpić.
Trzeba wszystko wyśmiać
Punktem zapalnym nie są wyłącznie sprawy typowo kobiece i damsko-męskie tarcia. Obecnie w ogóle jest jakaś moda na wyśmiewanie wszystkiego i wszystkich, co ma być dowodem na ogromny dystans do siebie i otaczającego świata. Jak gdyby człowiek, ten normalny, prawdziwie zdystansowany, nie miał prawa niczym się przejmować. Nic go nie może ruszyć, jakiekolwiek okazanie emocji to natychmiastowa dyskwalifikacja. Jest ci przykro? No, pewnie, gdybyś miała bardziej trzeźwe podejście i nie cackała się tak ze sobą, nie brałabyś sobie do serca każdej głupoty.
Poczuciem humoru da się usprawiedliwić niemal każdą podłość. Oburzyłaś się? Nie zrozumiałaś wypowiedzi! To była ironia, sarkazm, czarny humor, inteligentne osoby to łapią. I tak ofiara staje się winna, bo zamiast docenić wyrafinowany dowcip, okazuje swoje niezadowolenie. A nie powinna go okazywać nawet wtedy, gdy padają słowa naprawdę obraźliwe – ktoś z dystansem przecież tylko wzruszy ramionami. Utrzyma poker face bez względu na okoliczności i nie da się podejść jak dziecko, wskazując swoim niezadowoleniem najbardziej czułe punkty.
Szczególnie mocno widać to w internecie. To miejsce dla prawdziwych twardzieli, których nic nie jest w stanie dotknąć. Wchodzisz do sieci na własną odpowiedzialność. Publikując coś, wystawiasz się na strzał, więc bez dąsów, że ktoś wyraził swoją opinię. Sęk w tym, że w internetowych komentarzach niewiele jest Wersalu. Kto lubi czytać sympatyczne, kulturalne wypowiedzi? Chyba tylko autorzy komentowanych tekstów. Publiczność oczekuje raczej wpuszczenia lwów, a im szersze forum, tym więcej chamstwa. Monitor daje bezpieczną osłonę, zachęca do otwartości – w oczy powiedzieć komuś, że wygląda jak ‘gruba locha’, to jednak nie takie proste, ale wystukać to na klawiaturze nie jest żadną sztuką. Co, nie podoba się? Trochę dystansu do siebie, świat jest brutalny, trzeba umieć się z siebie śmiać!
To wcale nie jest śmieszne
Coraz częściej dystans do siebie mylony jest z przyzwoleniem na brak kultury. Sarkazm i ironia są dobre, ale w rozsądnych dawkach, a nie na każdym kroku, i jeśli komuś ta zgryźliwość przeszkadza to wypadałoby to wziąć pod rozwagę zamiast atakować od razu, że drętwy ponurak. Ignorowanie wszystkich złośliwości to żaden dystans, to przyzwolenie na to, by inni mieli używanie i bawili się naszym kosztem. Pewnie, że to są bardzo subiektywne oceny, ale przyjmując ze stoickim spokojem każdy ściek na swoją głowę można skończyć w takim bagnie, że ciężko się będzie pozbierać. Zwłaszcza że gadki o dystansie nader chętnie wykorzystują osoby zwyczajnie wredne, które z obrażania innych uczyniły sobie hobby.
Zbyt poważne traktowanie siebie pewnie nie jest najlepsze dla zdrowia psychicznego – dużo łatwiej jest się wyleczyć z kompleksów, mówiąc o nich bez śmiertelnej powagi. Tyle że to nie inni mają decydować z czego śmiać się wolno, a co pozostaje święte – takie granice każdy ustala we własnym zakresie. Druga rzecz, że nawet gdy ktoś potrafi śmiać się sam z siebie, to czy jest to przyzwolenie na cudze szpile, wbijane z premedytacją, żeby jak najboleśniej dokuczyć? Jeśli bowiem ktoś nie potrafi uszanować czyichś uczuć, to może i ma w sobie megatonę dystansu, ale na pewno ani grama klasy.
Oczywiście, dystans do siebie trzeba mieć zawsze, bez niego życie jest koszmarem, polecam uśmiech, także z siebie.
Serdecznie pozdrawiam