Najczęściej pisze się o tym, że dorosłe dzieci nie chcą odwiedzać swoich starszych rodziców. Co jednak w sytuacji, gdy to rodzice odmawiają dzieciom wspólnego czasu? Tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem, a czasami wprost – innymi, ciekawszymi zajęciami?
Rodzice nie mają dla mnie czasu
Karolina nie kryje żalu. Napisała, że próbowała już wystarczająco długo, ale w końcu zrezygnowała. Była cierpliwa, konsekwentna zwłaszcza z uwagi na swoje dzieci, ale musi odpuścić, z szacunku do siebie. O co chodzi? Ano o to, że: „nudzę własnych rodziców.
Wiem, jak to brzmi… ale taka jest prawda. Zamiast spotkania ze mną i moją rodziną (mam męża i dwójkę dzieci w wieku przedszkolnym) rodzice wolą telewizor, spacer, czy wyjście ze znajomymi. Robią wszystko, żeby nie spędzać z nami czasu…. Gdy jesteśmy, udają, że nas nie ma. Odpowiadają zdawkowo na pytania, sami niczym się nie interesują, nie
zwracają uwagi na nas i dzieci. Spotkania są sztywne i dziwne. Jak u obcych ludzi…Ostatnio zdarzyło się tak, że udawali, że ich nie ma w domu. Bylebyśmy sobie poszli… Pukaliśmy, staliśmy, dzwoniliśmy do drzwi i telefonem też. Nikt nam nie otworzył. Ja się naprawdę nie będę narzucać, dlatego po latach odpuściłam. Ile można dzwonić, pytać, zapraszać? Do nas rodzice nie przyjeżdżają, jak my się nie pojawimy, to nie ma kontaktu”.
Rodzice nas nie lubią
Karolina nie jest wyjątkiem.
Choć to temat tabu, to nie znaczy, że go nie ma. Istnieje wiele rodzin, w których rodzice po odchowaniu dzieci, oddychają z ulgą. Nie mają syndromu pustego gniazda, przeciwnie, czują, że z ich ramion zdjęto wielki ciężar i odpowiedzialność. Mówią, że w końcu mogą pożyć.
Są też tacy, którzy idą o krok dalej. Nie dość, że nie czują tęsknoty za dziećmi, to wyraźnie ograniczają z nimi kontakt. Nie wspominają z sentymentem wspólnych dni, nie wzruszają się na widok wnuków.
Najprawdopodobniej dlatego, że tacy byli od zawsze. Decyzje o powiększeniu rodziny podjął za nich los lub podjęli oni ją sami, bez wiedzy, z czym się ona wiąże. Innymi słowy od zawsze nie czuli się dobrze jako rodzice. Byli dobrą parą, ale nie dobrymi rodzicami.
Być może podjęli decyzję o założeniu rodziny pod wpływem nacisków z zewnątrz. W innych rodzinach rodziły się dzieci, to czemu nie u nas? Czasy były inne. Świadome nierodzenie dzieci praktycznie nie istniało. Naturalne było to, że po ślubie miało się dzieci. Uważano to za normalną kolej rzeczy.
Święty spokój
Coraz częściej słyszy się o rodzicach dorosłych dzieci, którzy wyprowadzają się na drugi koniec świata, zmieniają całkowicie styl życia. Ich sensem życia nie są dzieci, ani wnuki. Mają całkowicie inne plany i idee. Wybierają własne towarzystwo albo towarzystwo własnych znajomych.
Czasami takie zachowanie to wynik lęku przed upływającym czasem i strachu przed starzeniem. Pojawia się silna determinacja, żeby jeszcze trochę pożyć, jeszcze podoświadczać. Nie dać się stereotypowym wymaganiom, jakie się przed rodzicami i dziadkami stawia.
Wiele osób jasno stawia granicę. Mówi, że swoje dzieci już wychowali, teraz czas na nich, na życie na własnych zasadach… Niektórzy idą o krok dalej i w ogóle maksymalnie redukują czas spędzany z rodziną.
Niestety nierzadko przy tym raniąc najbliższych. Zwłaszcza wtedy, kiedy sami korzystali z więzów rodzinnych, gdy byli młodsi i na przykład odwozili swoje dzieci do dziadków. Natomiast gdy sami są dziadkami, odmawiają tego własnym dzieciom, twierdząc, że nie mają czasu, ani ochoty. Niekiedy wskazują, że obecnie dzieci są roszczeniowe, a wnuki trudne, niewychowane, itd. Stąd mają argument, żeby się zdystansować.
Moi rodzice mnie nie lubią
Czym innym jest kochać dzieci, a czym innym je lubić. Można kochać, ale nie lubić.
Gdy nie ma sympatii, to nie ma też ochoty na wspólne spędzanie czasu. Czasami nie ma powodu, jest argument z kategorii „nie bo nie”, innym razem przyczyną jest mur niezrozumienia, problemów z przeszłości, uprzedzeń, nierozwiązanych konfliktów.
I o ile jeśli istnieje jakiś konkretny problem, to można jeszcze próbować go rozwiązać, ale jeśli nie ma nic, co można by przegadać, bo przyczyną jest na przykład osobowość dziecka, to kończy się to najczęściej ograniczeniem kontaktu.
Rodzic może nie lubić dziecka, partnera dziecka, a nawet wnuków. Może chcieć spędzać inaczej czas niż z własną rodziną. Ma do tego prawo, by wyjeżdżać, spędzać weekendy na hobby, czy zwyczajnie w samotności.
Musi się jednak liczyć z tym, że czas mija. I relacje, których nie zbuduje dziś – z dziećmi czy z wnukami, będą bardzo trudne do odbudowania później. Być może to się uda, ale pewnie w ograniczonym stopniu…